Zima powoli zmierza ku końcowi, wskazują na to zarówno kalendarz, jak i pogoda. Wiele osób pewnie się cieszy, wynika to m.in. z nadziei na lepszą jakość powietrza: domowe piece wstrzymają pracę, a to one w znacznej mierze odpowiadają za powstawanie smogu. Możliwe, że temat zwalczania smogu zniknie na pół roku, politycy, urzędnicy, ale też spora część społeczeństwa stwierdzą, że skoro wyniki pomiarów nie są już tak przerażające, to należy się zająć ważniejszymi rzeczami. To będzie poważny błąd...
Zima zmierza ku końcowi. Myślicie, że wraz z nią zniknie problem smogu? Otóż nie...
Policja antysmogowa - od tego wątku zacznę. Pisałem o niej parę miesięcy temu, jednostka ma pomóc rozwiązać problem smogu w Pekinie:
włodarze chińskiego miasta powołali do życia specjalny oddział policji, który ma się zajmować zwalczaniem smogu. Jak ma to robić? Chociażby przez ograniczenie liczby osób grillujących w mieście. Kontroli podlegać ma to, czym ludzie palą w piecach, miasto mają opuszczać samochody, które mocno zanieczyszczają powietrze, redukcji ulegnie wykorzystanie węgla w energetyce, najbardziej szkodliwe zakłady będą zamykane. Te mniej problematyczne muszą się przygotować na zmiany technologii, by stać się bardziej „zielonymi”.[źródło]
Ambitnie i ciekawie. Wracam do tematu, ponieważ media donoszą o pierwszym zatrzymaniu dokonanym przez funkcjonariuszy tego oddziału: aresztowano pracownika ciepłowni, którego podejrzewa się o nadużycia powodujące nadmierną emisją zanieczyszczeń. Sprawa nagłośniona, na zdjęciach widać policjantów z zatrzymanym, coś się ruszyło. Ale czy rzeczywiście jest powód, by robić tyle hałasu? Jednostka w ciągu dwóch miesięcy powinna takich zatrzymań dokonać kilkaset, może nawet kilka tysięcy. W tak dużym i zanieczyszczonym mieście pewnie nietrudno łowić ludzi, którzy przyczyniają się do powstawania smogu.
Zastanawia nie tylko słaba skuteczność, ale też to, czy zatrzymywani będą np. właściciele albo dyrektorzy firm, które poważnie zanieczyszczają powietrze. Bo problemem nie jest przecież tylko rzesza pracowników wykonujących polecenia. Gdyby skończyło się na łowieniu płotek i robieniu z tego szumu, byłoby kiepsko, Pekinowi raczej to nie pomoże, ze smogiem będą walczyć w ten sposób przez setki lat.
Zastanawiając się nad tym, zadałem sobie pytanie o zmiany w Polsce. Mijająca zima bez wątpienia była pierwszą, gdy o smogu tak dużo mówiło się nad Wisłą. To przez kilka miesięcy był naprawdę mocno eksploatowany temat. Zajęli się nim politycy na najwyższym szczeblu, był analizowany lokalnie, wzrosła ludzka świadomość, sporo osób zrozumiało chyba, że problem nie jest teoretyczny, jak określił to jeden z ministrów. Dobrze. Ale co dalej?
Możliwe, że teraz większość ludzi zapomni o dieslach, domowych piecach, w których lądują śmieci czy paliwa bardzo słabej jakości, o przydomowych ogniskach czy usuwaniu zieleni z miast (ta stanowi naturalny filtr) i stwierdzi, że nie ma się nad czym rozwodzić, bo nie są już ogłaszane alarmy smogowe. Polska przestanie być czerwona na mapie zanieczyszczeń, znajdą się bardziej palące problemy. Niestety, ten omawiany przypomni o sobie w październiku lub listopadzie. Niektórzy zrobią pewnie wielkie oczy: jak to, przecież przez kilka miesięcy było dobrze?!
Działania na tym polu muszą być systematyczne, powinna być prowadzona edukacja społeczeństwa, a władze i służby nie mogą stwierdzić, że to póki co kłopot z dalszego szeregu. Byłoby kiepsko, gdyby zaczęło to przypominać sytuację z Chin, gdzie policja antysmogowa łapie jedną płotkę - inicjatywy na pokaz nam nie pomogą. Jeśli znowu masowo machniemy na to ręką, też będziemy się zmagali ze smogiem przez długie lata, zanieczyszczone powietrze nadal będzie zabijać kilkadziesiąt tysięcy Polaków rocznie. Oby lekcje z mijającej zimy coś dały...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu