Świat

Pojawia się szansa na darmowe tankowanie (ładowanie) samochodu

Maciej Sikorski
Pojawia się szansa na darmowe tankowanie (ładowanie) samochodu
Reklama

Sporym bonusem dla właścicieli samochodów marki Tesla jest możliwość darmowego "tankowania", czyli ładowania baterii na stacjach stworzonych przez fir...

Sporym bonusem dla właścicieli samochodów marki Tesla jest możliwość darmowego "tankowania", czyli ładowania baterii na stacjach stworzonych przez firmę. To ma być jeden z magnesów przyciągających klientów: zapłać za samochód i jeździj za darmo. A przynajmniej taniej. Inna firma o ciekawej nazwie, Volta, postanowiła uszczęśliwić kierowców wszystkich samochodów elektrycznych i proponuje darmowe ładowanie akumulatorów. Skoro nie płaci kierowca, to kto?

Reklama

Po lekturze pierwszego tekstu na temat firmy Volta i jej pomysłu, stwierdziłem, że to jakieś brednie. Ale czytałem dalej i analizowałem sprawę. Nadal nie jestem przekonany, sceptycznie podchodzę do pomysłu, lecz trudno go ignorować - sprawa intryguje i pobudza wyobraźnię. Gdyby to wypaliło...

Pomysł twórców Volty jest w gruncie rzeczy banalnie prosty: stawiają stacje ładujące na parkingach przed większymi sklepami, kinami, galeriami handlowymi, tam, gdzie nie brakuje kierowców. Ci ostatni mogą podłączyć samochód do źródła zasilania i pójść na zakupy. To znaczy, że płaci sklep, który ładowarką przyciągnie klientów? Nie - on nawet nie poniesie kosztów ulokowania maszyny na swoim terenie. Zapłacą... reklamodawcy. Już płacą, bo stacji (maszyn) stanęło w USA ponad sto. Pojawiły się też pieniądze od inwestorów, dzięki którym do końca roku ma się pojawić w kraju kilkaset kolejnych ładowarek. Ludzie z dużymi pieniędzmi najwyraźniej uwierzyli w ten biznes.

Na razie reklamy są dość statyczne, to w zasadzie banery, które nie wyróżniają się niczym szczególnym. Twórcy chcą jednak zainwestować w rozwój urządzeń, sprawić, by stały się one bardziej interaktywne - o takim sprzęcie niedawno pisałem, więc jest on już w zasięgu Volty. Interaktywna reklama zdobywałaby informacje na temat klienta, te można przecież zamienić na pieniądze - to miałoby dodatkowo przekonać reklamodawców. Sprzęt będzie też unowocześniany z myślą o kierowcach - pojawi się aplikacja, dzięki której człowiek dowie się, które punkty są obecnie zajęte, a gdzie warto się udać, by podładować baterie.

Ważne jest też to, kto zechce się reklamować na takich stacjach, a zatem sponsorować kierowcom ich jazdę - w pierwszej kolejności wspomina się o firmach stawiających na zielone rozwiązania, sprzedających np. panele słoneczne: skoro ta osoba kupiła elektryczny samochód, to może zainwestuje też w panel? Jednocześnie liczy się na to, że kierowca tankujący za darmo poczuje się zobligowany do tego, by odwdzięczyć się komuś, kto mu coś dał. Reklama trafi zatem na podatny grunt.


Jak już pisałem, podchodzę do tego ze sceptycyzmem, nie wierzę, że taki biznes da się utrzymać z reklam. Zwłaszcza na dużą skalę. Obecnie, w ramach eksperymentu, gdy samochodów elektrycznych nie ma aż tak wiele, może przyciąga to firmy, które chcą sprawdzić rozwiązanie. Ale czy biznes wypali, gdyby miał się opierać na grubych tysiącach ładowarek i rzeszy kierowców ładujących akumulatory? Przekonamy się - z pewnością jest to startup godny śledzenia.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama