Poniższy wpis to kolejny odcinek z serii artykułów związanych z sytuacją internetowych spółek na giełdzie. Teksty tworzone są przez specjalistów z Sto...
Poniższy wpis to kolejny odcinek z serii artykułów związanych z sytuacją internetowych spółek na giełdzie. Teksty tworzone są przez specjalistów z StockWatch.pl. Autorem artykułu jest Marcin Przasnyski
Zapowiadał się nudny rok, a tymczasem mamy drugą po sprzedaży Onetu dużą transakcję. Wprawdzie nie znamy jeszcze konkretów oferty publicznej o2 ani celów emisyjnych, ale z pewnego punktu widzenia wszystkie debiuty są do siebie podobne. Pospekulujmy o co chodzi właścicielom, którzy podobno już za parę tygodni będą próbowali sprzedać akcje spółki inwestorom, oraz do czego ich to doprowadzi.
Mnóstwo obrazów staje przed oczami gdy myślimy o o2, bo ani portal i jego rozliczne serwisy satelickie, ani jego twórcy i właściciele nie są anonimowi. Zebrałem w punktach zarówno uniwersalne powody, jakie przyświecają debiutującym spółkom, jak i prawdopodobne motywy, które kierują upublicznieniem Grupy O2. Wszystko zmyślone na miejscu i nie autoryzowane, a czy prawdziwe, przeczytamy w prospekcie emisyjnym już niedługo. Wprost albo między wierszami.
- Można się zastanawiać, czy o2 nie jest ostatnim dużym podmiotem w Polsce nadającym się do sprzedaży. Ale dużo bardziej oczywiste jest to, że chwilowo skończyli się kupujący. Ostatni duży chętny właśnie wydał grubszą kasę na Onet. A giełda działa jak codziennie i chętnie przyjmuje nowe spółki, szczególnie te o znacznych przychodach i realnym biznesie.
- Rozproszony akcjonariat ma ogromne zalety, a najważniejsza z nich to brak siły przebicia. W zasadzie funkcjonowanie spółki publicznej, która upłynniła małe kilkadziesiąt procent akcji nie różni się o funkcjonowania przed debiutem, a potrafi być nawet przyjemniejsze, bo przecież część rachunków płaci teraz rynek.
- Model zasięgowy ma się ostatnio jakby gorzej, niektórzy powiedzieliby, że gwałtownie się kończy. Mając jeszcze jako-takie wyniki historyczne, łatwiej będzie upchnąć spółkę niż za rok, gdy wyniki będą słabsze.
- Ucieczka do przodu nie jest możliwa drogą organiczną, budowanie trwa za długo i obarczone jest za dużym ryzykiem. Mniejsze ryzyko to kupować startupy, które już przeszły selekcję. A gdy jeszcze można podzielić się tym ryzykiem z rynkiem, jest tylko lepiej.
- Jeżeli 9 mln ludzi zna Emitenta, to jaki będzie problem z uplasowaniem akcji? Może nawet uda się nie wydać ani złotówki na promocję oferty.
- Wycena rynkowa, czyli niby-obiektywne ustalenie wartości firmy jest dużo bardziej potrzebne w ciężkich czasach niż w hossie. Teraz gdy drapieżnicy z gotówką chcą kupować firmy za ułamki wartości, taki punkt odniesienia pomaga w ewentualnych negocjacjach. Tym bardziej, że sektor mediowy jak wynika z tego zestawienia http://www.stockwatch.pl/stocks/ jest najwyżej wycenianym pod względem majątkowym i jednym z wyżej wycenianych pod względem dochodowym.
Dla równowagi pora na patyk w szprychy, bo w życiu – a szczególnie na giełdzie – nic nie jest łatwe ani oczywiste.
- Moment na ofertę jest fatalny. Dołek koniunkturalny albo zbocze kolejnej pułapki bessy. Oznacza to tyle, że wyceny rynkowe są bardzo niekorzystne. Jest to czas na kupowanie, a nie na sprzedawanie. Na rynku są spółki gigantycznie przecenione, natomiast żeby uplasować emisję, trzeba będzie stawać na głowie. Mamy lipiec, od początku roku było tylko 10 debiutów, z których trzy to przekształcenia istniejących spółek, dwa to notowanie istniejących akcji, a jeden to przejście z New Connect.
- Spółki działające w modelu zasięgowym są wyceniane ze znacznym dyskontem. Czy to wielka Agora, którą – dodatkowo z powodu nawisu segmentu prasy drukowanej – rynek wycenia na 38 proc. wartości księgowej, czy to mała i czysto internetowa Tro Media, której wycena to 71 proc. wartości księgowej już po transakcji sprzedaży funduszowi związanemu z innym notowanym portalem – rynek nie kocha biznesów lokalnych opartych o przychody reklamowe.
- Nie wiadomo, czy rynek w ogóle kocha jeszcze firmy internetowe, jeśli nie stoi za nimi konkretny model transakcyjny z gospodarki realnej i najlepiej jakieś aktywa. Patrzę znów na kurs Grupy Nokaut, który od debiutu spadł o ponad 30 proc., choć wartość całej firmy nie jest mała – 66 mln zł i premia majątkowa jest spora – C/WK wynosi aż 2,66.
- Spółka zasygnalizowała cele emisyjne: rozwój i przejęcia. Z całym szacunkiem, na rozwój nie potrzeba kapitału z giełdy. Może na przejęcia, ale powstaje pytanie co tutaj przejmować i w jakim celu. Dużo ważniejsza jest strategia i wizja firmy za 5 lat na rynku, który gwałtownie się zmienia i niestety rządzony jest przez globalnych graczy z Krzemowej Doliny.
- Możliwe, że nie będzie żadnego debiutu, a akcja na charakter PR-owy, aby zwrócić na siebie uwagę i dać wyraźny sygnał, że jest się do kupienia. Po tylu latach i tylu (podobno) przeprowadzonych due diligence, trzeba mówić głośniej aby być słyszanym. Taka strategia niemal zadziałała w wypadku Iplexu, który nagle od kwietnia zamilkł w kwestii swojego wejścia na New Connect i podobno rozmawia intensywnie z drugim portalem filmowym też na literę I.
Tyle widzę na poczekaniu w kontekście planowanego debiutu O2, ja prosty finansista, dla którego wszystko da się ująć w liczby. Ciekawe co dodaliby tutaj branżowi wyjadacze, znawcy układów oraz eksperci od światowych trendów w internecie – zapraszam do dzielenia się swoimi wizjami.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu