Felietony

Po Apple Watch spodziewałem się rewolucji. Pfff…

Paweł Winiarski
Po Apple Watch spodziewałem się rewolucji. Pfff…
3

I chyba nikogo nie zdziwię pisząc, że obok rewolucji poniedziałkowa premiera nawet nie stała. O tym, że Apple Watch będzie jednym z najbrzydszych smartwatchy na rynku było już wiadomo od dawna. Ja jednak należałem do tego wąskiego grona osób, które żyły marzeniami. Marzeniami o tym, że Apple jaki...

I chyba nikogo nie zdziwię pisząc, że obok rewolucji poniedziałkowa premiera nawet nie stała.

O tym, że Apple Watch będzie jednym z najbrzydszych smartwatchy na rynku było już wiadomo od dawna. Ja jednak należałem do tego wąskiego grona osób, które żyły marzeniami. Marzeniami o tym, że Apple jakimś cudem porzuci ubiegłoroczny projekt, zatrudni designerów i przemodeluje zegarek. Dla mnie coś noszonego na nadgarstku jest częścią garderoby, a nie gadżetem. No dobrze, opaska monitorująca aktywność nie, ale zegarek tak. Mówi się, że biżuteria mężczyzny powinna ograniczać się do obrączki (jeśli jest żonaty) i właśnie zegarka. Czasomierz powinien być więc ładny i przede wszystkim elegancki. Apple Watch taki nie jest. Jest po prostu brzydki, jak Fiat Multipla. I niezależnie od tego jak Fiat Multipla był funkcjonalny i wygodny, wciąż pozostawał samochodem brzydkim. Obejrzałem wszystkie możliwe konfiguracje modeli, kolorów i bransolet. Niezależnie od modelu i przyczepionego paska, to wciąż brzydki zegarek. Stuningowana Multipla to wciąż Multipla. I choćbyśmy założyli różowe okulary, Multiplą pozostanie.

Powiecie jednak, że smartwatch to gadżet, a nie zegarek, powinienem wiec patrzeć na niego przez pryzmat możliwości, a nie wyglądu. Dobrze. Co rewolucyjnego zaproponowało Apple? Nic. Otwieranie drzwi do garażu za pomocą zegarka? Bajer podobny do pilotów do telewizorów w starych zegarkach Casio. Ciekawe ile będzie kosztować mechanizm do drzwi garażowych dzięki któremu możliwe będą takie zabawy. Pewnie tyle, że większości posiadaczy Apple Watch w zupełności wystarczy standardowy pilot. Otwieranie drzwi w hotelach? Super, przez pierwsze kilka lat pewnie w trzech na całym świecie. Bo niby ktoś wybierze konkretny hotel tylko dlatego, że otworzy w nim drzwi swojego pokoju przy pomocy zegarka?

Aktywność fizyczna. Super, że Apple o tym nie zapomina, ale pokazano coś, czego jeszcze nie widzieliśmy? Jest na rynku sporo opasek monitorujących aktywność, masa zegarków pozwala sparować urządzenie z popularnymi aplikacjami - choćby do biegania. Szkicowanie graficzek na ekranie zegarka i wysyłanie ich znajomym? Już widzę gimnazjalistów wysyłających sobie ku…siusiaki. Ale najbardziej rozbawił mnie fragment o przebiegnięciu półmaratonu. Wiecie dlaczego akurat półmaratonu?

Bateria w Apple Watch ma trzymać 18 godzin. Mało? Owszem, szczególnie, że wspomniane 18 godzin dotyczy używania telefonu w dość oszczędny sposób - 90 sprawdzeń godziny, odebranie i odczytanie 90 powiadomień, 45 minut używania aplikacji i 30 minut ćwiczeń ze słuchaniem muzyki przez Bluetooth. Tego samego dnia mówiło się o nowych bateriach w nowym MacBooku i o zredukowaniu poboru energii w zamontowanym tam ekranie Retina. Przy tych osiągach i pomysłach, 18 godzin Apple Watcha brzmi śmiesznie. Gdzie mu do rewolucji?

Mówi się, że Apple już dawno przestało wyznaczać trendy i bazuje jedynie na ogromnej grupie wiernych fanów, którzy kupią wszystko z logiem nadgryzionego jabłka. Sporo w tym racji - w końcu poza możliwością płacenia smartfonem, iPhone 6 i 6+ nie wniosły zbyt wiele do prężnie rozwijającego się rynku smartfonów. To po prostu bardzo dobre i bardzo ładne telefony, ale o rewolucji nie może być mowy. To jednak wystarczyło, by aparaty sprzedały się fantastycznie. I zapewne to również wystarczy, by do sklepów Appla wyjeżdżały w kwietniu pielgrzymki czatujące pod drzwiami w oczekiwaniu na możliwość zakupu zegarka, który nie jest ani ładny, ani rewolucyjny. I sprzeda się w przerażających ilościach - tak dużych, że da to ogromnego kopa rynkowi smartwatchy. To w mojej opinii jedyny plus smartwatchowej części konferencji Apple.

Mówi się, że Apple już dawno przestało wyznaczać trendy i rewolucjonizować rynek. Tylko jak w takim wypadku wytłumaczyć premierę nowych komputerów, nazwanych po prostu MacBook? Nowe notebooki wyglądają absolutnie obłędnie i ciężko mi uwierzyć, że można było zrobić tak cienki, ładny a jednocześnie zaawansowany technicznie komputer. Gdybym niedawno nie kupił rMBP, nie wahałbym się z zakupem pokazanego dziś sprzętu ani chwili. Chociaż ten cygański złoty kolor Apple mogło sobie darować.

grafika: 1, 2, 3

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu