PlayStation 4 - podstawowa konsola poprzedniej generacji, która nie dość, że doczekała się pełnoprawnego następcy, to w międzyczasie pojawiła się jej mocniejsza wersja - PlayStation 4 Pro. Mimo tego wcale nie mam zamiaru jej zmieniać czy sprzedawać. Dlaczego? Będę grał w gry!
PlayStation 4 leży na półce pod moim telewizorem już od 2016 roku. Przez ten czas spędziłem w jej towarzystwie długie setki godzin, przeżywając typowe dla gier emocje: od rozczarowania swoimi rażąco niskimi umiejętnościami, po świętowanie drobnych sukcesów czy błogi relaks. Choć lata mijają, ona wciąż pozostaje na swoim miejscu. Choć argumentów za wymianą PS4 na nowszy model przybywa, ja wcale nie mam zamiaru tego robić. Dlaczego? Po prostu dlatego, że wciąż uważam, że to świetna konsola, która wciąż może zaoferować mi bardzo wiele rozrywki na najwyższym poziomie.
Jako że podobnie jak chyba większość miłośników nowych technologii jestem posiadaczem wielu urządzeń, na których można grać, łącznie z całkiem niezłym PC i Xboksem Series S, często słyszę pytania o ewentualną sprzedaż konsoli od Sony. W takich chwilach przypomina mi się jedno z ulubionych powiedzonek miłośników samochodowego graciarstwa: nie sprzedam, będę robił. Podobnie ja z tą konsolą: nie sprzedam, będę grał!
PlayStation 4, mimo sporych wad, wcale nie chce się zestarzeć
Oczywiście, mam świadomość tego, jak bardzo niedoskonałą konsolą, z perspektywy minionych lat i tego, co obecnie mamy na rynku, jest PlayStation 4. Zwłaszcza, gdy mówimy o wersji, którą posiadam (PS4 Slim). To urządzenie, którego wydajność pozwala na uruchomienie gier poprzedniej generacji w rozdzielczości Full HD i akceptowalnej częstotliwości odświeżania. Niby wszystko w porządku, ale jednak nieco zbyt mało. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że na ścianie, już od ładnych kilku lat, wisi telewizor 4K.
Jako że obok spoczywa Xbox Series S, na którym ostatnio zdarza mi się grać coraz częściej, w pełni dostrzegam przewagę nowej generacji nad poprzednią również w innych aspektach, niż czysta wydajność. Szybki dysk SSD w nowej konsoli Microsoftu deklasuje to, co znalazło się wewnątrz PS4. Korzystając z obydwu konsol równolegle długie oczekiwanie na wczytanie się kolejnych etapów gry irytuje zdecydowanie bardziej, niż bez tej perspektywy. O kulturze pracy nie chcę nawet wspominać. Wystarczy nieco bardziej wymagająca gierka, by układ chłodzenia PS4 zaczął się domagać założenia słuchawek. W pewnych aspektach przepaść między generacjami jest gigantyczna. Mimo tego, wcale nie spieszy mi się ze zmianą PS4 na PS5 i to wcale nie dlatego, że tej drugiej po prostu nie miałbym gdzie postawić i jej zakup wiązałby się z koniecznością zmiany szafki stojącej pod telewizorem.
PlayStation 4 wciąż przyciąga wzrok swoją dyskretną elegancją, sprawiającą, że gdzieś podświadomie mam ochotę sięgnąć po pada i poświęcić jej kolejnych kilka godzin ze swojego życia. Mimo licznych mankamentów, jakoś żal byłoby mi się jej tak po prostu pozbyć. Na szczęście, argumentów ku takiej decyzji też nie brakuje.
Rozrywka jest najważniejsza
Po pierwsze i najistotniejsze, podstawowym zadaniem konsoli do gier jest udostępnianie użytkownikowi możliwości rozerwania się, ucieczki od trudów codzienności choć na chwilę. Z tym zadaniem, moja stara, poczciwa PlayStation 4 Slim wciąż radzi sobie świetnie. Dlaczego? Z uwagi na olbrzymią bibliotekę gier, która wciąż nie przestaje się rozrastać. Mimo że od premiery konsoli minęło już wiele długich lat, a na rynku od przeszło roku króluje następca, nowe tytuły wciąż się ukazują i wszystko wskazuje na to, że będą się ukazywać jeszcze długo. Krótko mówiąc, rozrywki nie zabraknie.
Z resztą, nawet jeśli PS4 zostanie pewnego dnia porzucona przez Sony i wydawców, wciąż pozostaniemy z tak imponującą, tak rozległą biblioteką gier, że na ogranie tego wszystkiego zapewne brakłoby nam życia. Wystarczy jedynie ograniczyć się do tych najlepszych, kultowych wręcz tytułów, od których na PS4 aż się roi, by przekonać się, że przed nami jeszcze wiele tysięcy godzin grania. Nawet jeśli wydaje się nam, że dużo już ograliśmy.
Na PS4 wciąż można grać w takie produkcje, do których wracamy z sentymentem i tęsknotą. Owszem, równie dobrze to samo możemy uruchomić na nowej konsoli, PS5, jednak jeśli wciąż priorytetem pozostaje ogranie tego, co już zostało wydane, bądź będzie wydane w najbliższym czasie, zmiana nie jest aż tak konieczna, jak mogłoby się wydawać.
PlayStation 4 to wciąż gwarancja bardzo dobrej rozrywki i tak pozostanie jeszcze przez wiele lat.
Jeśli konsola to tylko w dobrym towarzystwie
Kolejnym powodem, dla którego nie mam zamiaru sprzedawać PS4 jest typowo imprezowe wykorzystanie konsoli. Podczas wieczornego grania z rodziną czy niewielkich domówek jakość grafiki czy szybkość wczytywania się gier schodzi na drugi plan. Wystarczy odpalić Fifę, Sackboya czy Overcooked, złapać pady i grać, przyjemnie spędzając czas w towarzystwie najbliższych. Do tego, by wspólnie cieszyć się emocjami towarzyszącymi graniu w wybrane gry wcale nie potrzebujemy najnowszego sprzętu, a wręcz przeciwnie. Często to zupełnie obojętne.
Do teraz pamiętam jedną z knajp odwiedzanych jeszcze w czasach studenckich. Znajdował się tam Xbox 360 z jakąś prastarą edycją Fify i dwoma padami. Czy komuś z zainteresowanych trzeba było do szczęścia czegokolwiek więcej? Wyglądało na to, że w żadnym wypadku.
Jako konsola typowo imprezowa, PS4 będzie sobie radzić świetnie praktycznie do momentu, kiedy sama postanowi odmówić posłuszeństwa i stać się elektrośmieciem. To kolejny argument za tym, by wciąż się jej nie pozbywać.
Wciąż potrzebuję napędu!
Jest jeszcze coś, co oferuje PS4, a obok czego wciąż nie można przejść obojętnie. Tutaj podobnie, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że tę samą funkcjonalność mają zarówno PlayStation 5 jak i Xbox Series X, jednak po co zmieniać i wydawać pieniądze, skoro działa? Mowa oczywiście o napędzie optycznym. Tak, w staruszce PlayStation 4 Slim mam do dyspozycji napęd optyczny, z którego cały czas korzystam. O dziwo, wcale nie do kupowania gier w wersji pudełkowej, choć to również się zdarza, ale do oglądania filmów.
Mimo dynamicznie rosnącej popularności serwisów streamingowych, te najbardziej ulubione pozycje lubię mieć do dyspozycji na własność. Chociażby z tego powodu, że zawartość serwisów internetowych zmienia się dość dynamicznie. Zawsze może się okazać, że jeden z moich ulubionych filmów, który bez problemu mogę obejrzeć w serwisie streamingowym, pewnego dnia z niego zniknie. Właśnie z tego powodu cenię sobie dostęp do napędu optycznego, pozwalającego na odtwarzanie filmów z dysków Blu-ray.
Pisząc te słowa właśnie zdałem sobie sprawę, że PS4 jest tak naprawdę jedynym urządzeniem w moim domu, na którym mogę odtworzyć płyty z zapisanym materiałem wideo. Tylko ona odczytuje Blu-ray i DVD, ponieważ drugim urządzeniem z napędem optycznym jest stojąca w pokoju mojego dziecka mikrowieża Sony, licząca sobie ładnych kilkanaście lat.
To skąpstwo czy rozsądek?
Po co popełniłem ten tekst? Mam wrażenie, że wyłącznie po to, by usprawiedliwić przed samym sobą brak decyzji o zakupie konsoli nowej generacji od Sony. Jak mogliście przeczytać znalazły się argumenty przemawiające za tym, że to urządzenie wciąż jest mi naprawdę przydatne, a nowszego, jakby na to nie spojrzeć, niekoniecznie potrzebuję. Owszem, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że PlayStation 5 to świetna konsola, która poprzednią generację bije na wszelkie możliwe sposoby, jednak mam wrażenie, że w gruncie rzeczy wcale tego nie potrzebuję.
Które słowo bardziej pasuje do takiej postawy? Skąpstwo czy zdrowy rozsądek, uniemożliwiający wydawanie pieniędzy na coś, co w danej chwili nie jest potrzebne? A może zmagacie się z podobnymi dylematami i szukacie wsparcia i argumentów za decyzją w jedną czy w drugą stronę? Dajcie proszę znać, miło będzie wiedzieć, że nie jestem odosobniony w swoim poglądzie (spokojnie, jeżeli jestem też przeżyję).
Na sam koniec dodam jeszcze tylko, że zapewne przyjdzie ten moment, że pożegnam się z PS4 i sięgnę po PS5. Kiedy to nastąpi? Wtedy, kiedy interesujące mnie tytuły nie ukażą się na poprzednią generacje konsol, a Xbox Series S będzie za słaby by je uruchomić w zadowalającej jakości (w przypadku tytułów ekskluzywnych, z których konsola Sony skądinąd słynie, ten argument odpada). Oczywiście, stanie się tak również wtedy, gdy PS4 zwyczajnie się zepsuje. Wiadomo, elektronika nie jest wieczna.
Mam tylko nadzieję, że do tego czasu skończą się problemy z dostępnością konsol nowych generacji, a kwoty, które trzeba przeznaczyć na ich zakup spadną do poziomu cen sugerowanych przez producenta. Póki co nie śmiem marzyć o promocjach, choć kto wie, może i na nie przyjdzie czas. Wtedy podjęcie decyzji zakupowej będzie zdecydowanie łatwiejsze.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu