Felietony

Platformy mobilne niesamowicie szybko się rozwijają – śmiać się czy płakać?

Rafał Kurczyński

Fan mobilnych okienek, technologii internetowych o...

14

Będąc jeszcze uczniem gimnazjum, byłem „skazany” na mojego Sony Ericssona K550i oraz K750i – w pierwszym często zmieniałem oprogramowanie – może nawet zbyt często. Był to czas, gdy bardzo popularnym telefonem była Nokia N95, a PlayStation Portable było szczytem marzeń każdego młodego gracza. Czas...

Będąc jeszcze uczniem gimnazjum, byłem „skazany” na mojego Sony Ericssona K550i oraz K750i – w pierwszym często zmieniałem oprogramowanie – może nawet zbyt często. Był to czas, gdy bardzo popularnym telefonem była Nokia N95, a PlayStation Portable było szczytem marzeń każdego młodego gracza.

Czasy szybko się zmieniły, aktualizując przy tym marzenia młodego pokolenia do urządzeń marki Apple – iPhone, iPad, iPod Touch. Komórki z nadgryzionym jabłuszkiem miały w sobie niepowtarzalną moc – gry w jakości czasami przewyższającej te dedykowane PSP, zaawansowane funkcje muzyczne, (skąpy) odtwarzasz wideo i przeglądarkę internetową działającą na podstawie sieci bezprzewodowej Wi-Fi. Niestety nie było mnie nigdy stać na urządzenia z jabłuszkiem, ba – nawet na wcześniej wspominaną Nokię N95 czy PSP, ponieważ byłem (i chyba nadal jestem) typem człowieka z biednego domu, który nie mógł sobie pozwolić na tak wysokie dobrodziejstwa.

Gdy wpadło mi do kieszeni czterysta złotych, postanowiłem zakupić pierwszego w moim życiu smartfona – marzyłem o iPhone 3G/3GS... kupiłem Samsunga Omnia I (i900). Telefon ten był sprzętem rewolucyjnym jak na swoje czasy – moduł Wi-Fi, mobilny Windows pozwalający na uruchamianie aplikacji i gier, które mogliśmy instalować jak na pełnym komputerze oraz interfejs TouchWiz, który błyskawicznie szybko zamieniłem na nakładkę HTC – Manilla 2D (Touch Flo 2D). Myślałem, że w moich rękach jest szczyt technologii – myliłem się, patrząc przez próg umierającego systemu Microsoftu na ekosystem Google – dlatego też sprzedałem Omnie, aby zakupić HTC Dream (aka Era G1).

Będąc już niejako wiercipiętą, szybko zacząłem modernizować system Google, który był naprawdę pięknym wyborem. Aplikacje, gry i ekosystem Google, który po krótkim czasie mnie wchłonął po same łokcie. Android dyktował mi kierunek drogi do czasu HTC Touch HD2, przy którym miałem wolną rękę w wyborze systemu, pod którego kontrolą będzie miał pracować nasz smartfon. Co prawda, używałem przez długi czas systemu Google, jednak z sentymentem zerkałem na system Windows Phone 7 – aż przyszedł dzień, w którym HD2 stał się niewystarczający do wydajnej pracy systemu Google – używałem więc Windows Phone 7.8. Telefonu używało mi się bardzo dobrze, jednak dotyk „zmarł”, przez co zacząłem szukać kolejnego smartfona – tym razem mając znacznie nadszarpnięty portfel – za 250 złotych udało mi się złowić HTC Mozart... przed nim używając jeszcze ChaChy, którą wygrałem w konkursie Orange.

Dziś, będąc użytkownikiem Lumii 800, mam sporą wiedzę na temat aktualnych smartfonów, ponieważ na swoim blogu testuję ich masę, jednak sam z siebie nadal pozostaje w ekosystemie Microsoftu, głównie dlatego, że jest to stabilne miejsce, które co prawda umiera – jednak nie patrząc na to, pozwala mi na wykonywanie podstawowych czynności bardzo płynnie – czuje się tym samym podobnie do ludzi używających starych PDA Blackberry, takich jak model Curve.

Dziś smartfon to nie tylko dodatek do komputera

Za czasów mojego dzieciństwa, telefon był jedynie dodatkiem do komputera PC, a laptop był czymś specjalnym – wisienką na szczycie tortu, na który stać było tylko nielicznych. Dziś, jako dziewiętnastoletni chłopaczyna wiem, że komputery same z siebie (te tzw. blaszaki) umierają, a ich miejsce zajmują masowo Notebooki oraz Ultrabooki – potem tablety i smartfony. Są rzeczy i zawody, których wykonywanie jest wygodnie możliwe zarówno z pozycji komputera PC, smartfona czy tabletu – jednak graficy czy programiści nie dają szans urządzeniom niebędącym sprzętem z procesorem opartym o technologię Intela oraz pełny system operacyjny.

Prywatnie, jeżeli nie mam potrzeby napisania jakiegoś długiego wpisu, często wystarczy, że sięgnę po smartfona i całe życie socjalne czy biznesowe zostanie w parę chwil zaktualizowane do stanu „teraźniejszości”. Nie widzę potrzeby kumulowania tysięcy plików na dysku twardym, ponieważ i tak moje życie znajduje się w dyskach internetowych – bez znaczenia, czy chodzi o SkyDrive, UbuntuOne czy Google Drive. Jest to o tyle wygodne, że będąc w trasie, nie muszę taszczyć blaszaka (nie posiadam laptopa), aby mieć dostęp do cyfrowego świata, dlatego też wszystko, co nie jest ściśle tajne oraz co nie jest muzyką czy filmami trzymam na dysku twardym, oraz na urządzeniach mobilnych – bo jeżeli znowu „uda” mi się rozwalić Ubuntu na tysiąc sto piętnaście sposobów – wiem gdzie szukać kopii zapasowych.

Przenośne konsole do gier? Smartfony!

Odkąd iPhone zawitał na rynku jako „PSP killer”, wiele się zmieniło. Androidowi udało się wyprzedzić iOS w skali rynku smartfonów, Windows Mobile umarł, aby następnie odrodzić się jak feniks (a raczej kurczak ze zgliszczy feniksa) w skórze Windows Phone a MeeGo czy Symbian – po prostu wykitowały. Patrząc na dzisiejsze „czarne rekordy” konsoli PlayStation Vita, widać doskonale, jak ważnym przeciwnikiem przenośnych konsol są smartfony. Co jednak, gdy spojrzymy jeszcze szerzej i zobaczymy, że smartfony to nie tylko gry?

Lumia 1020, Galaxy S4 Zoom, Xperia Z1 – devices for real Instagram photograph?

Możliwości fotograficzne urządzeń podpisywanych jako smartfony znacznie się powiększyły. Xenonowa lampa błyskowa? Od dawna! Fizyczny zoom wysuwany z korpusu urządzenia tak, jak w cyfrówkach? Non problem! Stabilizacja obrazu i piękne zdjęcia w ciemności? Kup Lumię! Tak jak przenośne konsole, aparaty cyfrowe mają nad sobą czarne chmury, z tego też powodu wielcy producenci sprzętu, tacy jak Samsung, Nikon (zapowiedział urządzenie na wzór Galaxy Camera) czy Canon zaczęli interesować się rynkiem smartfonów fotograficznych, które są naprawdę fenomenalnym wyborem dla tych, którzy kochają uwieczniać ulotne chwile, nie nosząc przy tej okazji ze sobą dodatkowego sprzętu, jakim do niedawna jest aparat cyfrowy.

Odtwarzacze MP3 i MP4? A co to?

Pamiętacie przenośne odtwarzacze muzyki reklamowane jako „empe trójki i czwórki”? Ta kategoria urządzeń praktycznie umarła, tylko dlatego, że smartfony a wcześniej telefony muzyczne zminimalizowały konieczność ich używania. W końcu, z jakiegoś powodu na obudowach naszych urządzeń widnieją napisy takie, jak Beats Audio – Tablety HP, komórki HTC czy Walkman – opakowania flagowych Xperii.

Jak się okazało, tworzenie muzycznych smartfonów stało się strasznie opłacalne, głównie dlatego, że ludzie poszukujący alternatywy dla swoich starych odtwarzaczy muzyki, szlochający sentymentem do telefonów z serii XpressMusic czy Walkman byli bardzo chętni do zakupu czegoś na czasie – smartfonów, które uwzględniają najważniejszą część ich życia – muzykę.

Po co ci laptop, skoro możesz dokupić klawiaturę?

W ostatnim czasie strasznie modnym stwierdzeniem okazuje się promowanie tabletów, jako konkurencji dla laptopów – ma to sens, jednak jak dla mnie znikomy. Są urządzenia, takie jak iPad, rodzina Nexus czy Samsungi Galaxy Tab, które posiadają fenomenalne akcesoria pozwalające na wygodne podczepienie protezy obudowy i klawiatury znanej z laptopów. Nie zmienia to jednak faktu, że takie urządzenia nadal nie wystarczają nam do redagowania tekstów, pracy w grafice czy przeglądania internetu w jego pełnej krasie – flash w ostatnim czasie zostaje zgrabnie wycinany z przeglądarek internetowych, a przecież tyle stron opiera na nim nadal swoją działalność.

Podsumujmy więc całokształt

Oglądając pierwszy gameplay z Grand Theft Auto: San Andreas na iPadzie Mini 2 doszedłem do wniosku, że jestem świadkiem końca pewnej ery dla całej branży informatycznej oraz początku nowej – minimalistycznej, przenośnej, opartej o aplikacje natywne – nie przeglądarkę internetową, jak do tej pory. Jestem gigantycznym fanem smartfonów i wielkim przeciwnikiem tabletów – jednak muszę przyznać rację dość burzliwym decyzjom Apple sprzed lat – nie potrzebowaliśmy kolejnego face-liftingu komputerów, potrzebowaliśmy nowego typu komputerów – do tej pory nie spotykanego, widzianego często jedynie w filmach Sci-Fi.

Obrazki: 1,2,3.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu