Jakiś czas temu duńska grupa Rockwool Foundation Research Unit przeprowadziła badanie na temat standardów moralnych społeczeństwa i akceptacji społecz...
Piractwo akceptowane społecznie - nic nie zmieniło się na przestrzeni 10 lat
Jakiś czas temu duńska grupa Rockwool Foundation Research Unit przeprowadziła badanie na temat standardów moralnych społeczeństwa i akceptacji społecznej pewnych przypadków łamania prawa - wliczając w to również piractwo komputerowe. Badacze dowiedli w ten sposób nieskuteczności działań takich jak łapanie piratów, składanie pozwów przeciw nim, zamykanie stron pirackich czy edukację konsumentów np. poprzez filmiki "You wouldn't steal a car" dołączane do wydań DVD, które stały się dla legalnie kupujących tak irytujące, że powstała nawet ich parodia. Te wszystkie działania nic nie dają - piractwo na własny użytek wciąż jest akceptowane społecznie i to najpewniej się nie zmieni. Wielkie koncerny chcąc zmniejszyć skalę piractwa, muszę wyjść z dołka, w którym się zakopali, i zacząć szukać gdzie indziej. Może w końcu się tego doczekamy.
Przez ostatnią dekadę przemysł rozrywkowy starał się zwalczać piractwo komputerowe jak tylko mógł. Jedną z taktyk jest pozywanie osób dzielących się plikami, dzięki czemu osiąga się politykę strachu - ludzie mają świadomość, że za tego typu przestępstwo można dostać dużą karę. Żadne z tych działań nie wpłynęło jednak na samo odczucie piractwa jako przestępstwa. Na pytanie o to, czy pobranie pliku na swój prywatny użytek jest zjawiskiem akceptowalnym 7 na 10 osób odpowiedziało, że w mniejszym lub większym stopniu - tak, zaledwie 15-20% nie zgodziło się z tym stwierdzeniem. Okazało się, że niemalże takie same wyniki badań uzyskano przeszło 10 lat temu - w 1997 roku, co świadczy o tym, że działania wielkich koncernów nie mają wpływu na standardy moralne ludzi. Wyniki badań nie świadczą jednak o wątpliwej moralności ludzi, bo na kolejne pytanie związane z piractwem odpowiedzi wyglądały już całkiem inaczej - spytano ankietowanych o to, czy można zaakceptować zjawisko pobrania lub skopiowania treści, a następnie czerpanie korzyści majątkowych z niej np. poprzez sprzedaż pirackich płyt. Trzy czwarte ankietowanych odpowiedziało, że takie zjawisko jest kompletnie niedopuszczalne.
Morał z tego jest taki, że koncerny chcąc zniwelować piractwo, nie mogą z nim walczyć, a starać się nie zawieść na pozostałych polach tak, by konsumentom wręcz nie opłacało czy nie chciało się piracić. Jedną z takich rzeczy, gdzie koncerny zawodzą, jest prosta i wygodna cyfrowa dystrybucja treści - treść jest najczęściej zabezpieczana, a typów zabezpieczeń jest od groma, można się pogubić.
Sam niedawno doświadczyłem takiej sytuacji, gdy kupiłem magazyn w formie elektronicznej w Nexto, po czym okazało się, że jest zabezpieczony za pomocą FileOpen (czymkolwiek to jest). Pobrałem tę wtyczkę, ale okazało się, że muszę mieć zainstalowanego Adobe Readera na moim Linuksie - tu już olałem sprawę. Mam pobierać i instalować dwie dodatkowe aplikacje (łącznie do pobrania przeszło 60MB), żeby przeczytać głupie czasopismo? Na dodatek okazało się, że nawet po otworzeniu pliku przez te narzędzia nie ma możliwości wgrania i dalszego odczytania pliku na Kindle. Zwykły użytkownik nie chce mieć z tego typu zawirowaniami do czynienia.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu