Felietony

Pięciosekundówki, SMS-y pisane bez spacji. Rynek mobile zmienił się nie do poznania

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

22

Miałem to szczęście (lub nieszczęście) patrzeć i uczestniczyć w rozwoju rynku mobilnego i telefonów komórkowych. Powiedziałbym - "kiedyś to były czasy", ale choć mam sporo zabawnych wspomnień, to zdecydowanie wolę jak wygląda to dziś.

Masz tylko 5 sekund, jak je wykorzystasz?

Za moich studenckich czasów sposoby korzystania z komórek były zupełnie inne niż dziś. Starsi Czytelnicy na pewno pamiętają, że posiadanie w kieszeni telefonu i możliwość pozostania w kontakcie ze znajomymi sporo kosztowała. I nie miało znaczenia, czy korzystaliśmy z abonamentów czy prepaidów - wszystko miało swoją cenę. Między innymi dlatego tak dużą popularnością cieszyły się darmowe 5-sekundówki. Zamysł był prosty - przez pierwsze sekundy od nawiązania połączenia, operator nie pobierał opłat. Innymi słowy - pierwsze 5 sekund rozmowy nie kosztowało nic. "Za darmo to i ocet słodki", więc korzystaliśmy z tego regularnie. Znałem ludzi, którzy potrafili w ten sposób prowadzić kilkuminutowe rozmowy telefoniczne, ale jednak większość starała się zawrzeć w tych kilku sekundach jak najwięcej informacji. O ile jednak dla wykonującego połączenie, to było fajna rzecz - dla odbierającego już niekoniecznie. Jeśli kiedykolwiek korzystaliście z tej "funkcji", to na pewno pamiętacie, że naprawdę ciężko powiedzieć coś mądrego i ważnego w tak krótkim czasie. Na szczęście moi znajomi ograniczali się raczej do "Paweł zejdź na dół", "za 5 minut tu i tu" albo "widzimy się dziś o 20".

ApamietacieJAKkiedysPISALOsieSMSy?

Limit znaków w SMS-ach był zmorą, a ten sposób komunikacji długo cieszył się w Polsce ogromną popularnością. A przypomniałem sobie o nim widząc tego zabawnego mema, którego można śmiało podpisać "pozdro dla kumatych".

Pomijając już, że szybkiego pisania na klawiaturze numerycznej można się było sprawnie nauczyć, to zapewne część z Was pamięta, że ludzie uwielbiali pomijać spacje i znaki interpunkcyjne. Przecież można sobie poradzić bez nich, wystarczy tylko co słowo zmieniać wielkość liter. Dziś ciężko taką wiadomość rozczytać, mózg jednak szybko się do nich przyzwyczajał i był czas kiedy SMS napisany w normalny sposób wydawał mi się dziwny. A skoro udało się w ten sposób zawrzeć więcej informacji w cenie jednego SMS-a, to kompletnie się nie dziwię, że ludzie tak chętnie z tej metody korzystali.

Dużą zmianą było wprowadzenie przez operatorów darmowych numerów. Jednego lub dwóch. Najpierw oczywiście popularnością cieszyły się mniejsze opłaty przy rozmowach z jednym wybranym numerem (choć nawet z 5 groszy za minutę potrafiłem nabić duży rachunek), później w pełni darmowe rozmowy z wybranym numerem (choć niektórzy operatorzy wprowadzali limity godzin, na przykład 20). Idealne rozwiązanie dla młodych par, szczególnie jeśli ktoś mieszkał w innym mieście i potrzebował regularnych rozmów. Choć mi akurat dwukrotnie Orange wywinął niezły numer i jakimś magicznym sposobem wyłączył tę usługę - skończyło się to jakimś kosmicznie wysokim rachunkiem i pomógł dopiero kontakt z operatorem. "Nie wiemy jak to się stało, ale darmowy numer zniknął z systemu. Już to naprawiliśmy, wyślemy fakturę korygującą".

Wszystko, o czym napisałem wyżej było moją codziennością jeszcze 15-20 lat temu. To oczywiście szmat czasu, ale również od kilku lat rynek telekomów wygląda w naszym kraju zupełnie inaczej. Mamy duże paczki danych, które przy posiadaniu sieci WiFi w domu czy w pracy naprawdę trudno wykorzystać. Do tego dochodzą wszelkiej maści komunikatory internetowe, które praktycznie wyparły SMS-y. Ale nawet jeśli ktoś wciąż korzysta z tego sposobu kontaktu, ma je pewnie za darmo. Podobnie jak rozmowy, wcześniej w ramach jednego operatora, dziś już do wszystkich. Poza miesięczną opłatą (abonament lub karta) nie płacimy więc za pojedyncze rozmowy i chyba już nikt nie pilnuje czasu spędzonego przy telefonie. Coś, co jeszcze 15 lat temu było marzeniem, dziś jest naszą codziennością. O tym, że telefony nie mają klawiatur i oferują w pełni funkcjonalny dostęp do internetu, słuchamy na nich muzyki, oglądamy filmy, korzystamy z map i GPS czy robimy świetnej jakości zdjęcia nawet nie wspominam - przepaść względem komórek z lat 2000-2005 jest wręcz kosmiczna.

Ma to oczywiście swoje konsekwencje, bo trudno dziś wyobrazić sobie codzienność bez smartfona - szczególnie młodsze pokolenia są wlepione w ekrany i całe ich towarzyskie życie toczy się online, a profil w serwisie społecznościowym wydaje się ważniejszy od wszystkiego innego. Elektronika użytkowa i usługi, z którymi jest związana, zmieniła się nie do poznania i jestem bardzo ciekawy jak będzie wyglądać za kolejne 15-20 lat. Macie jakieś pomysły?

grafika

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu