Felietony

Pięć ciekawych pomysłów na rozbujanie branży e-booków

Konrad Kozłowski
Pięć ciekawych pomysłów na rozbujanie branży e-booków
Reklama

Wiele osób przyznaje, że po zakupie czytnika e-booków czyta coraz więcej. Dzięki niewielkim i lekkim urządzeniom nasza biblioteczka jest zawsze z nami...


Wiele osób przyznaje, że po zakupie czytnika e-booków czyta coraz więcej. Dzięki niewielkim i lekkim urządzeniom nasza biblioteczka jest zawsze z nami. Pomijając koszt zakupu samego czytnika, można naprawdę sporo zaoszczędzić kupując cyfrowe wydania książek, najczęściej podczas przeróżnych wyprzedaży i promocji. Na globalnym rynku niekwestionowanym liderem rynku e-booków jest Amazon, lecz jest jeszcze wiele do zrobienia, co udowadniają poniższe start-upy.

Reklama

Pierwszym z nich jest Oyster, który swoje działanie opiera na płatnej subskrypcji, dzięki której użytkownikom oferowany jest dostęp do sporej ilości książek. Celem jest więc umożliwienie czytelnikom dokonania wyboru pomiędzy dostępnymi książkami, by do nich należała jedynie decyzja którą przeczytać, aniżeli którą kupić. Na naszym rynku również znajdziemy takie rozwiązanie pod nazwą Legimi. Jak jednak wielokrotnie powtarzano najpoważniejszą wadą jest brak możliwości czytania książek na e-czytnikach.


Interesującą ideą jest usługa o nazwie Ownshelf - ma ona umożliwić przeniesienie naszej półki z książkami do Internetu. Dzięki temu nasi znajomi mogą łatwo podejrzeć jakie książki czytamy, a co ważniejsze, mogą je nawet "wypożyczyć". To rodzi jednak pewne obawy odnośnie praw autorskich, dlatego w regulaminie usługi wyraźnie zapisane jest, że dozwolone jest jedyne umieszczanie książek dostępnych publicznie. Pomijając funkcję wypożyczania książek,Ownshelf przypomina mi nieco portal Goodreads, na którym możemy podzielić się ze znajomymi jakie książki czytamy, a także otrzymać personalizowane rekomendacje na podstawie już przeczytanych. Uważam, że kwestia społecznościowa czytania książek zdecydowanie kuleje i można w tej kwestii sporo namieszać.


Przy wsparciu jednego z większych graczy jak Amazon, Kobo czy Barnes&Noble gramifikacja na podłożu czytelnictwa mogłaby nabrać rozpędu. Pomysł nosi nazwę po prostu Game of Books i oczywiście polega na rywalizacji ze znajomymi na zasadzie "kto przeczyta więcej". Jak napisałem współpraca z liderami rynku jest nieunikniona, ponieważ nasze postępy w czytaniu muszą być w jakiś sposób weryfikowane np. przez wbudowaną w czytniki funkcję społecznościową. W przeciwnym razie poważnie obawiałbym się o "granie" fair wobec znajomych ;)

Coliloquy zakłada zaś wprowadzenie możliwości wpływu przez czytelnika na rozwój fabuły książki. Drukowane, "statyczne" książki nie są w stanie zaoferować czegoś takiego, a skoro coraz częściej czytamy na smartfonach, tabletach i czytnikach to interakcja z czytelnikiem jest jak najbardziej możliwa.


Reklama

Niesamowicie niezagospodarowanym obszarem są moim zdaniem zawarte w książkach informacje - mówię tu o lokalizacjach odwiedzonych przez bohaterów, przedmiotów z których korzystali (nawet produkty spożywcze!), muzyki jakiej słuchali, jak również o samych bohaterach. Dzięki temu zgłębienie opowiedzianej w książce historii jest dla fanów opowieści na wyciągnięcie ręki. Właśnie to oferuje portal pod nazwą Small Demons.


Zapewne część z Was stwierdzi, że opisane powyżej innowacje to całkowicie zbędna otoczka, a samo czytanie może stać się wtedy najmniej ważne. Wiele razy jednak udowadniano, że tego rodzaju dodatkowe aktywności tylko potęgowały zaangażowanie ludzi w konkretną czynność. Same e-czytniki i wirtualne sklepy z książkami są sporym krokiem naprzód, mimo to uważam że powyższe pomysły udowadniają potrzebę czytelników na zupełnie nowe "doznania" w tematyce około książkowej.

Reklama

Źródło: Mashable. Źródła grafik: Wired.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama