Potencjał marketingowy Facebooka blednie. Nie tak dawno udowadniano kiepską skuteczność emitowanych reklam, a teraz po części obalono mit fanpage'ów. ...
Pamiętacie co ostatnio polubiliście na Facebooku? Jesteście zatem w zdecydowanej mniejszości
Potencjał marketingowy Facebooka blednie. Nie tak dawno udowadniano kiepską skuteczność emitowanych reklam, a teraz po części obalono mit fanpage'ów. Otóż okazuje się, że wobec natłoku wszystkich informacji i atakujących nas z każdej strony przycisków z podniesionym kciukiem, zwyczajnie nie pamiętamy co już polubiliśmy. Odsetek użytkowników, którzy maja tego świadomość należy do zdecydowanej mniejszości.
Z badania zrealizowanego przez Interaktywny Instytut Badań Rynkowych (IIBR) wynika, że zaledwie 18 proc. respondentów jest w stanie przypomnieć sobie ostatnią polubioną markę. Ponad połowa natomiast (52 proc.) nie potrafi tego zrobić. Co ciekawe, po 15 proc. użytkowników odpowiadało, że nie klika w ogóle w "Lubię to" oraz, że jak dotąd nie polubili żadnej marki.
Jak to ma się zatem do niedawnych teorii, że fanpage jest kluczem do porozumienia się z klientem, zbudowania pozytywnego wizerunku oraz więzi z nim, a także na poprawienie jego stosunku do marki? Okazuje się, że czynność polegająca na kliknięciu "Lubię to" nie jest szczególnie angażująca. Najwidoczniej często robimy to mimochodem, nie przywiązując wielkiej wagi do tego, co lubimy. Ktoś wstawił zabawne zdjęcie? Like! Szukam butów na stronie jakiegoś sklepu? Like! Pojawił się nowy konkurs z nagrodami? Like! I tak codziennie po kilkadziesiąt, a może kilkaset razy. Oczywiście nie chcę uogólniać, bo w zdecydowanej większości przypadków uogólnienia są złe. Przyjmuje zatem, że dotyczy to właśnie tych 52 proc. nie pamiętających swoich ostatnich "polubień".
Myślę, że klikanie w "Lubię to" stało się dla użytkowników Facebooka czynnością machinalną, której często nie wykonuje się po to, żeby wyrazić swoją sympatię i poparcie dla marki, ale dla innych, bardziej materialistycznych celów. Wyjaśnia to Jarosław Kowalski, Client Service Manager w IIBR:
- Przyjęło się uważać, że ‘polubienie’ fanpage’a marki jest czymś w rodzaju zostania zwolennikiem produktu czy usługi, że samo w sobie angażuje konsumenta. W przypadku niektórych profili może to być prawdą, natomiast w większości przypadków niestety nie. Polubienie profilu to bardzo często nastrój chwili, impuls, czy po prostu cena jaką trzeba zapłacić za możliwość zagrania w grę czy udział w promocji. A nastrój chwili – jak pokazuje badanie - bywa ulotny i nie pozostaje na dłużej w pamięci.
Badanie jasno ilustruje, że to nie ilość fanów, ale ich jakość jest ważna z marketingowego punktu widzenia (co właściwie wszyscy dobrze wiemy). Choć może się tez wydawać nieco tendencyjne. Otóż dla wielu marek nie ma znaczenia, z jakiego powodu wyżebrały od użytkownika to kliknięcie "Lubię to". Najważniejsza jest bowiem możliwość dotarcia do niego z komunikatami reklamowymi i różnymi innymi, angażującymi treściami. Może zatem się okazać, że polubienie z przypadku po kilku tygodniach (zakładając, że fanpage funkcjonuje wzorowo) przerodzi się w coś więcej i spełni swój cel. Dlatego trudno negować wartość marketingową Facebooka tylko ze względu na to jedno badanie.
Niemniej ogólny wniosek, jaki się nasuwa na myśl, nie jest szczególnie przychylny. Facebook można z powodzeniem porównać do wielkiego śmietnika, gdzie znajdziemy nieomal wszystko (z czego znacznej większości wcale nie chcielibyśmy znaleźć). Nie dziwi zatem coraz mniejsze zaangażowanie użytkowników podczas klikania w podniesione kciuki. Co innego, gdyby ta czynność wymagała większego wysiłku, a tymczasem ogranicza się do zaledwie jednego kliknięcia - tych wykonujemy podczas dnia setki tysięcy. Zatem klikamy i zapominamy... do czasu, aż nasz strumień nie przeobrazi się kleistą i nieapetyczną, marketingową papkę.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu