Po wstępnym zachłyśnięciu się szybkim rozwojem technologii sztucznej inteligenjci, wkroczyliśmy na terytorium niechęci. Szczególnie kiedy chodzi o filmy i podobne dzieła, pojawiła się zupełnie nowa oobawa, czy przypadkiem nie "wskrzeszą" ulubionej gwiazdy.
Wojna Rohirrimów to nadchodząca kolejna przygoda w filmowym świecie Władcy Pierścieni. Twórcy mają dla fanów nie lada gratkę, która może wielu wyczekującym napędzić stracha. Wiadomo bowiem, że widzowie zobaczą maga Sarumana, któremu głosu użyczy w tej animowanej wersji, nie kto inny jak Christopher Lee.
Zmarła legenda kina i teatru wraca do swojej roli
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że aktor znany między innymi z roli właśnie Sarumana w kinowej trylogii Władca Pierścieni czy Lorda Sithów Dooku w sadze Gwiezdne Wojny, zmarł w 2015 roku. Jego powrót w filmie może zatem słusznie wielu zaniepokoić. Czy naprawdę nie ma już żadnych świętości i nawet taką legendę się zbezcześci przywróceniem do życia sztuczną inteligencją?
Szczęśliwie dla fanów, Phillipa Boyens, odpowiedzialna za produkcję filmu uspokaja i potwierdza, że do ożywienia postaci wykorzystali prawdziwy głos aktora. Pozyskano go z archiwów innego dzieła z uniwersum Władcy Pierścieni, w którym występował Christopher Lee. Producentka poruszona listem, który niespodziewanie otrzymała od aktora gdy jeszcze żył, zdecydowała, że to będzie jedyna, słuszna droga uczczenia jego pamięci. W liście sir Christopher Lee wyraził chęć powrotu do Władcy Pierścieni, wspominając między innymi tęsknotę za Nową Zelandią.
Legenda kina godna własnego filmu
Niestety nie doczekał momentu tworzenia nowego rozdziału serii. Decyzja o przeszukaniu archiwum i odtworzenia głosu właśnie w ten sposób, została omówiona z Birgit Kroencke, żoną zmarłego aktora (która również odeszła na początku tego roku). Wspólnie się zgodziły, że legenda kina właśnie tego by chciała. Idealną ścieżkę dźwiękową odnaleźli w niezbyt uwielbianej ekranizacji Hobbita.
Christopher Lee, chociaż był gwiazdą niejednego filmu prezentującego nieokiełznane ilości wyobraźni twórców filmowych. Sam swoim życiem reprezentował równie niesamowitą historię. Urodził się w Londynie w 1922 roku i aż siedemdziesiąt lat całego swojego życia poświęcił sztuce aktorskiej. Zapewniło mu to pobicie rekordu Guinessa w 2007 jako gwiazdę z największą ilością ról. Brał udział w Drugiej Wojnie Światowej, a także śpiewał w zespole metalowym. A gdy w latach 50. podpadł jednemu z lordów, którego córkę chciał poślubić, zdobył nawet błogosławieństwo króla Szwecji. Prawdziwa legenda.
Nowy rozdział tworzony przez zdobywców Oscara
Za film jest odpowiedzialne studio, które dało pierwsze filmy, New Line Cinema, produkowane wspólnie z Warner Bros. Animation. Było to o tyle istotne, że dzięki zapowiedzi tego projektu w 2021 roku, studio mogło zachować prawa do ekranizacji adaptacji dzieł J. R. R. Tolkiena. Jednak pierwszy zwiastun otrzymaliśmy całkiem niedawno, w sierpniu tego roku. Na pewno osoby, które nie śledziły tego filmu od pierwszych wzmianek, mógł zadziwić styl animacji, który obrano. Animacja w stylu japońskim to raczej mało ortodoksyjne podejście, lecz pomimo tego, nie można odebrać produkcji, że materiały, które do tej pory zaprezentowano, ukazują film z rozmachem godnym trylogii zapoczątkowanej ponad dwadzieścia lat temu.
Władca Pierścieni: Wojny Rohirrimów zabierają fanów filmów do Rohanu, którego jeszcze nie widzieli. Do przeszłości rządzonej przez legendarnego króla, którego imię na pewno wyda się znajome. Bowiem to właśnie od Helma Żelaznorękiego pochodzi nazwa formacji znanej z Dwóch Wież, w której część Drużyny Pierścienia broniła się przed napaścią Uruk-hai, czyli Helmowym Jarze. Historia zabierze nas zatem całe 183 lata, nim Frodo wyruszy w swoją heroiczną wędrówkę zniszczenia Pierścienia Władzy. Ukaże walkę Rohanu o przetrwanie pod naporem ataku wrogie nacji Dunlendingów. Za reżyserię jest odpowiedzialny Kenji Kamiyama, znany z pracy przy Blade Runnerze czy Ghost in the Shell. Trafi do kin już 13. grudnia tego roku.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu