Powyżej widzicie urywek okładki ostatniego wydrukowanego numeru amerykańskiego wydania tygodnika Newsweek, który dziś rano zawita do amerykańskich k...
Powyżej widzicie urywek okładki ostatniego wydrukowanego numeru amerykańskiego wydania tygodnika Newsweek, który dziś rano zawita do amerykańskich kiosków. Temat ten poruszany był już na Antyweb przez Grzegorza, a także na niemal wszystkich technologicznych blogach i stronach. Moim zdaniem, przejście tak dużego gracza tylko i wyłącznie na dystrybucję cyfrową jest zwiastunem sporych zmian, których możemy doczekać się już w przyszłym roku. Choć ja nie do końca jestem pewien, czy tych zmian naprawdę chcę.
Regularnie kupuję prasę drukowaną. Zapoznawanie się z zamieszczonymi w niej tekstami ma być sposobem na relaks, odpoczynek. Ma to być pewna odskocznia od codziennych obowiązków, które w zdecydowanej większości dotyczą przesiadywania przed komputerem i wpatrywania się w ekran. Sporą część wolnego czasu również spędzam patrząc się na jeden z ekranów - laptopa, telewizora, tabletu czy smartfona. Na marginesie dodam, że właśnie z tego powodu moim ulubionym odtwarzaczem jest iPod shuffle, który nie posiada żadnego wyświetlacza - liczy się tylko muzyka, a nie ciągłe spoglądanie na ekran w potrzebie zmiany utworu, poziomu głośności czy sprawdzenia stanu naładowania baterii.
Ale wracając do tematu, dzisiejsza rozrywka kojarzy się przede wszystkim z uruchomieniem najnowszej gierki na konsoli lub pececie, albo obejrzeniu dobrego filmu czy kolejnego odcinka ulubionego serialu. Nie twierdzę, że dotyczy to ogółu, a na podwórkach czy osiedlowych boiskach (Orlikach!) nie znajdziemy żywej duszy. Ale żadną tajemnicą nie jest, że wszyscy coraz więcej czasu spędzamy przy czynnościach związanych z wcześniej wspomnianymi urządzeniami.
Dlatego tak bardzo nie podoba mi się digitalizacja prasy. Oczywiście mówię tu o wariancie, w którym to aplikacja na tablecie czy komputerze ma być jedynym sposobem na przeczytanie kolejnego numeru dziennika, tygodnika czy miesięcznika. Obecność czasopisma na kioskowej wystawie wraz z aplikacją wydawnictwa w jednym z marketów (App Store, Google Play) to moim zdaniem najlepsze możliwe rozwiązanie. Mam tu na myśli oczywiście pisma, które mogą (i chcą) sobie na to pozwolić. Bardzo cenię sobie wydawane w pełni za darmo czasopisma na tablety (lub w postaci plików PDF), ale mój tekst dotyczy przede wszystkim gazet, powiedzmy "mainstreamowych".
Dzięki modelowi "podwójnemu", osoby które nie mają szans na zakup tradycyjnie wydawanych numerów mogą je pobierać na przykład na tablecie - tak właśnie radzę sobie z amerykańskim Newsweekiem, Time'em i National Geographic. Czasopisma z naszego "podwórka" preferuję tylko w wersji papierowej. Składa się na to wiele czynników, również te często nazywane "sentymentalnymi". Chodzi o fakt zetknięcia się z każdym nowym numerem, jego zapachem i fizycznym posiadaniem przedmiotu. Dla wielu osób kolekcjonowanie kolejnych numerów jest najzwyklejszym hobby - czy zebranie w jednym folderze czy aplikacji cyfrowych plików to to samo?
Kwestie zdrowotne również należy wziąć pod uwagę. Nie dziwię się, gdy pewne osoby deklarują przeczytanie setki albo i więcej książek na komputerze, tablecie i smartfonie. Wszyscy różnimy się, dlatego para oczu każdego z nas zupełnie inaczej zareaguje na coś takiego. Co jednak z częścią osób, które nie mogą sobie pozwolić na czytanie tekstu na święcącym ekranie? Owszem, mamy e-czytniki, ale nie wszystkie gazety wydawane na tablety znajdziemy na przykład na Amazonie w wersji dla Kindle'a. Co wtedy? Nie będę czytał, bo nie mogę?
W zakupie pojedynczego numeru czasopisma, w którym zawarte są interesujące nas materiały nie jest żadną przeszkodą. Gdybyśmy byli jednak rezydentami Stanów Zjednoczonych i po Nowym Roku zechcieli przeczytać najnowszy numer Newsweeka, zmuszeni będziemy do zainwestowania pieniędzy w jedno z urządzeń: e-czytnika lub tabletu. Wtedy te 199, 99 lub nawet 69 dolarów nie jest kwotą, którą możemy wydać bez chwili zastanowienia.
Dlatego jestem całkowicie przeciwny zupełnej cyfryzacji prasy. Niewiele to zapewne zmieni, bo sprzedaż drukowanych numerów leci na łeb, na szyję. Przykładem tego jest właśnie opisany na początku ostatni wydrukowany numer Newsweeka oraz czasopisma Komputer Świat Gry. Na całe szczęście o polskie wydanie Newsweeka, Wprost i innych tygodników jak na razie nie powinniśmy się obawiać, lecz w dalszej perspektywie jest się czym martwić.
Uważam, że prasa ma bez wątpienia jedną wielką przewagę nad Internetem. Statyczność. Przykład? Wydawany co miesiąc magazyn o grach na konsole jest doskonałym vademecum informacji z ostatniego okresu, dzięki czemu mogę spokojnie zapoznać się z jego zawartością bez obawy, że umknie mi coś istotnego. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, to bez problemu będę mógł zgłębić temat w Sieci.
W Internecie wszystko dzieje się niezwykle szybko. Najnowsze wpisy na blogach, portalach zastępowane są błyskawicznie następnymi. "Ogarnięcie", jak to się teraz zwykło mówić, tego wszystkiego jest niemożliwe. Dlatego korzystając ze świątecznego okresu, zamykam klapę laptopa i biorę do ręki ostatni PSX Extreme. Póki jeszcze mogę.
P.S.
Oto ostatnia wydrukowana okładka Newsweeka w pełnej okazałości. Zawitał na niej również hashtag #lastprintissue, za pomocą którego można śledzić reakcje mnóstwa osób na taką zmianę.
Źródła grafik: Mashable, codesketch.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu