W poprzedniej dekadzie chińscy producenci kojarzyli się z tanim sprzętem, który poza niską ceną nie oferował wiele więcej. Jednak ambicja firm z Państwa Środka oraz rosnące wydatki na własne centra badań i rozwoju przyniosły oczekiwane korzyści i obecnie można taką opinię zaliczyć do stereotypów. Jaka jednak przyszłość czeka czterech najważniejszych graczy z Azji: Huawei, Xiaomi, Vivo i Oppo?
Rozwój przez marketing
Na pewno niewiele udałoby się zrobić bez odpowiedniego rozmachu przeprowadzanych kampanii. W przypadku Huawei można to najlepiej zauważyć – zresztą w przypadku tak dużego producenta trudno by było w inny sposób stać się trzecim producentem smartfonów na świecie. Już od czasu premiery flagowego P9 stawiają na reklamy z rozpoznawalnymi osobami. W Polsce w wielu miejscach ujrzymy ich potężne banery z Robertem Lewandowskim oraz najnowszym w danym momencie sprzętem, co moim zdaniem stanowi mocne połączenie. Jednocześnie nikt nie używa do ich opisu określeń typu chińska tandeta.
W tym miejscu chciałbym dodać również co nieco na temat Vivo. To właśnie ta marka będzie sponsorować Mistrzostwa Świata w Piłce Nożej w tym roku, które odbędą się w Rosji i będziemy mogli oglądać ich logo obok Coca-Coli, Visy czy Hyuandaia i Kii. Myślę, że za tym krokiem stoją poważniejsze powody. W końcu Vivo i druga marka z tego samego koncernu, Oppo, mają wejść do Europy i rozpoczną swoją ekspansję właśnie od Rosji, zatem wypada na początek dać o sobie znać szerszej publiczności.
Część chińskich graczy postawiło również na reklamowanie się za pośrednictwem zadowolonych użytkowników. Darmowa forma, w dodatku wzbudzająca największe zaufanie i okazująca się być często najskuteczniejsza – polecanie danego producenta to również dowód jakości. Taką drogę obrało najpierw Xiaomi. Ich produkty wciąż uznawane są za flagowy przykład na połączenie atrakcyjnej ceny i sporych możliwości – potem ich śladami podążył OnePlus. W taki oto sposób udało im się zerwać z szarą, przeciętną przeszłością i udowodnić wszystkim swoją wartość.
Wreszcie innowacje
Stosunek do prawa patentowego w Chinach jest zawiły. Niestety, wiele firm niewiele robiło sobie z cudzej własności intelektualnej i bezczelnie kopiował konkurentów. Ba! Kiedyś „oryginalne” kopie stanowiły istny koszmar na rynku, gdzie próbowano je nawet sprzedawać w cenie oryginałów. W dodatku nie miały swojego stylu, widoczne były nawiązania do znanych już producentów.
Potem nastąpił przełom. Stopniowo kończono luźny stosunek do patentów, albo z chęci ekspansji poza teren Chin, albo przegranego procesu sądowego, albo też zawarcia odpowiednich współprac. Jednocześnie zaczęto stawiać na własny wygląd interfejsu oraz telefonów. W okolicach 2012 – 2014 chińskie firmy powoli zaczynały mieć swój styl, co w końcu dawało szansę na pojawienie się ciekawych, mniej typowych urządzeń ich autorstwa.
Spójrzmy jednak już na innowacje z 2018 roku. Na początku roku poznaliśmy pierwszy smartfon z wbudowanym w ekran, ultradźwiękowym skanerem linii papilarnych, a był nim Vivo X20 Super UD. Z kolei ostatnio zadebiutował pierwszy model z trzema aparatami, czyli Huawei P20 Pro. Szczerze mówiąc, gracze z Państwa Środka już są w jednym szeregu z Samsungiem czy Apple, które to nadal pozostają uznawane za najbardziej lubiane firmy w segmencie smartfonów. Zważywszy na ich staż rynkowy i jakość, trudno, aby było inaczej.
Rosnąca sprzedaż
Owszem, w sklepach znajdziemy nadal kilkanaście firm z niższej półki. Ich produkty wybiera się jednak ze względu na cenę, w końcu nie bez powodu nawet ich topowe modele nie kosztują więcej niż 1500 złotych.
Według ostatnich raportów, Xiaomi ma szansę sprzedać w 2018 łącznie między 120, a 150 milionów smartfonów, z kolei w przypadku Huawei mówi się o liczbie nawet 200. W 2017 klienci nabyli od nich 153 miliony egzemplarzy, zatem taki rezultat jest możliwy, choć zablokowanie sprzedaży telefonów u amerykańskich operatorów może stanowić tu poważną przeszkodę. W przypadku Oppo i Vivo mamy zbyt wiele niewiadomych, aby oceniać ich potencjał sprzedażowy – najważniejsze premiery mają pojawić się w tym kwartale. Zobaczymy, czy przypadkiem nie jesteśmy świadkami przełomowych miesięcy, kiedy to Samsung i Apple zaczną tracić na rzecz młodszych konkurentów.
źródło: Digitimes
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu