Telewizja

Uszczelnianie abonamentu zamrożono, więc... wraca opłata audiowizualna. Zapłacimy w PIT

Maciej Sikorski
Uszczelnianie abonamentu zamrożono, więc... wraca opłata audiowizualna. Zapłacimy w PIT
43

Temat opłaty audiowizualnej zastąpiła kwestia uszczelniania abonamentu, by po jakimś czasie na pierwszy plan wróciła... opłata audiowizualna. Po zamrożeniu prac nad nowelizacją ustawy abonamentowej, podobno zintensyfikowano proces tworzenia kolejnego projektu utrzymywania mediów publicznych. Tym razem pominięte zostaną kablówki, władze nie chcą się też zabierać za nasze liczniki energii elektrycznej. Opłaty zostaną doliczone do PIT.

Opłata audiowizualna miała już swoje pięć minut, mówili o niej politycy PO, następnie temat eksploatowali przez jakiś czas ludzie z PiS, wydawało się, że sprawa jest przesądzona, bo partia ta sprawuje władzę całkowitą w Polsce i może szybko wdrażać swoje pomysły w życie. Prace się jednak przeciągały, a finalnie usłyszeliśmy, że muszą być zawieszone, ponieważ załatwianie zmian w Brukseli trochę potrwa. Szybko zabrano się za uszczelnianie abonamentu, o czym niejednokrotnie pisaliśmy na AW. Efekt?

Jeszcze kilka tygodni temu większość osób zaznajomionych z tematem była pewnie przekonana, że ta kwestia jest "klepnięta". I nagle zrobiło się cicho, projekt nowelizacji ustawy trafił do szuflady. Tłumaczono to... niepokojem PiS: podobno partia rządząca przestraszyła się niezadowolenia społecznego, spadków poparcia, a nawet protestów mediów prawicowych, które też mogłyby stracić na zmianach. Kolejna ekipa, która nie jest w stanie poradzić sobie z abonamentem, jego ściąganiem. A media publiczne, ich finanse, są w opłakanym stanie - Jacek Kurski musi ratować TVP olbrzymią pożyczką z BGK. Koniec historii? Niekoniecznie.

Media donoszą, że tylnymi drzwiami wraca... opłata audiowizualna. I to w formie, która kiedyś była już rozpatrywana: każdy miałby ją płacić w PIT lub KRUS. Miesięczna składka wynosiłaby od 6 do 8 zł, a to oznacza, że rocznie do kasy mediów publicznych spływałyby blisko 3 mld złotych. Potężny zastrzyk gotówki, z takimi pieniędzmi z pewnością można realizować misję. Największym plusem jest to, że ów parapodatek zostaje ukryty: nie miesza się w to operatorów kablówek, nie wyciąga pieniędzy z portfela ich klientów. Owszem, zapłacą ci sami ludzie, lecz nie będą tego do końca świadomi, nie zauważą.

Prace nad nową ustawą prowadzone są w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, podobno zmierzają ku końcowi, o czym na antenie Radia Maryja poinformował wiceminister Paweł Lewandowski. Jeśli wszytko pójdzie zgodnie z planem, ustawa zacznie obowiązywać od stycznia 2019 roku. Do tego czasu media publiczne mają się ratować wspomnianymi kredytami i reklamami. To pewnie będzie irytować stacje komercyjne, co wprost artykułował ostatnio Dariusz Dąbski, prezes i właściciel TV Puls

Z jednej strony TVP jest pod ciągłą presją, nadawania Teatru Telewizji, meczów reprezentacji Polski, koncertów czy innych ważnych wydarzeń kulturalnych, a z drugiej strony - jej na to nie stać. Ta sytuacja oznacza dla Telewizji Polskiej konieczność prowadzenia agresywnej sprzedaży reklam za tyle, za ile może, aby załatać dziury w budżecie. Co w konsekwencji psuje rynek.[źródło]

Dębski podkreśla, że mamy w Polsce najniższe ceny reklam w Europie, a to wpływa na jakość ramówki. Kolejny głos ze strony stacji komercyjnych, które domagają się uregulowania tej kwestii. Warto jednak pokreślić, że nie chodzi im tylko o załatwieni sprawy abonamentu: domagają się także opuszczenia przez media publiczne rynku reklamowego. Tymczasem nie ma pewności, że do tego dojdzie nawet wtedy, gdy opłata audiowizualna zapewni dodatkowe miliardy. Kto wie, może ten zastrzyk jeszcze bardziej popsuje rynek, bo TVP będzie mogła zaniżać ceny? Jak widać, problem narasta.

Czy rozwiąże go wspomniana opłata audiowizualna doliczona do PIT i KRUS? Pewności nie ma. Pierwszą przeszkodę stanowią... unijni urzędnicy. Znowu mogą uznać taką formę finansowania za bezprawną. Druga kwestia to wspomniany już opór społeczny. Podatek zostanie lepiej ukryty, lecz nie oznacza to, że ludzie się o nim nie dowiedzą. Skoro PiS raz już odpuścił, dlaczego miałby za chwilę brać się za coś bardzo podobnego i tym razem przepchnąć to mimo oporów? Ta sprawa chyba nieprędko doczeka się rozwiązania.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu