Netflix

One-Punch Man trafił na Netflix. Odłóżcie wszystkie seriale i obejrzyjcie to kapitalne anime

Paweł Winiarski
One-Punch Man trafił na Netflix. Odłóżcie wszystkie seriale i obejrzyjcie to kapitalne anime
62

Pewnie część z Was słyszała o One-Punch Man, zarówno internetowym komiksie, mandze, jak i anime. Animacja trafiła własnie do serwisu Netflix i nawet jeśli aktualnie coś oglądacie, odłóżcie to na bok. Obejrzyjcie te 12 odcinków, nie pożałujecie.

Bawię się w bohatera

One-Punch Man to parodia bardzo popularnych w Japonii anime i mang typu shounen. Skierowane są one przede wszystkim dla młodych chłopców, pełno w nich przepakowanych bohaterów, wielkich robotów i efektownych walk. Na dobrą sprawę w OPM tego nie brakuje, jednak sposób opowiadania historii, przedstawiania bohaterów i przede wszystkim główna postać - Saitama - śmieje się z całej konwencji. W dodatku w naprawdę udany sposób.

Saitama to najsilniejszy człowiek na świecie. Jest to o tyle ciekawe, że nie ma nadprzyrodzonych mocy, nie trenował sztuk walki od dzieciństwa, nie uderzył w niego meteoryt, nie oblał radioaktywny szlam. Kiedy młody, niemogący znaleźć pracy mieszkaniec wielkiej metropolii, zupełnie przypadkiem pomaga małemu chłopcu, postanawia zostać superbohaterem. Robi więc - codziennie - 100 pompek, 100 brzuszków, 100 przysiadów, biega 10 kilometrów. Je trzy posiłki dziennie, przy czym śniadanie to tylko banan. Nie używa klimatyzacji i nie śpi przy otwartym oknie. Przez 3 lata trenował bez przerwy, tak mocno, że aż wyłysiał. To sekret jego sukcesu. Co jest w Saitamie takiego niesamowitego? No jest silny, nawet bardzo - tak bardzo, że załatwia każdego napotkanego potwora jednym ciosem.

Całe to bycie najsilniejszym człowiekiem na świecie sprawia, że Saitama popada w marazm, może nawet w depresję - żaden przeciwnik nie jest dla niego wyzwaniem, łysy bohater nie czerpie już z walki przyjemności.

Pewnego dnia na jego drodze staje młody, niedoświadczony cyborg Genos, który w przeciwieństwie do Saitamy jest ucieleśnieniem bohaterów typowych dla shounen, a jednak staje się jego uczniem. Relacje między tą dwójką są naprawdę ciekawe, pokazują przy okazji zupełnie inne podejście do tych samych zagadnień. W pewnym momencie pojawia się Stowarzyszenie Bohaterów, do których obaj wojownicy dołączają, co zamiast rodzić zadowolenie, jest powodem problemów i frustracji. Pokazuje jednocześnie jak zgniły i zepsuty jest świat korporacji, jak podli i niewdzięczni potrafią być ludzie. W parodii mamy więc poruszanie trudnych i życiowych tematów.

Nie jest oczywiście idealnie i najmniej zagrała tutaj fabuła, choć wygląda to na celowy zabieg. Na dobrą sprawę każdy odcinek ma podobny schemat - pojawia się nowy, bardzo mocny przeciwnik - Saitama i tak daje sobie z nim radę. W zasadzie jedynym spoiwem między poszczególnymi epizodami jest wątek Stowarzyszenia Bohaterów i pięcie się przez One-Punch Mana coraz wyżej w jej szeregach. Tu jednak sami musicie odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jest to dla Was minusem. Przez 12 odcinków przewija się masa ciekawych (negatywnych i pozytywnych) bohaterów, których praktycznie każdy odniesie do siebie i swojego otoczenia. To bez wątpienia wartość dodana, która pokazuje, że nawet w parodii można poruszyć ważne tematy.

One-Punch Man wygląda świetnie

Saitama, a zarazem bohater w którego się wciela przebył długą drogę. Oryginalny internetowy komiks wyglądał naprawdę kiepsko, manga o niebo lepiej, anime to prawdziwy majstersztyk.

Są chwile, kiedy kreska celowo skręca w stronę oryginału, robi to jednak sporadycznie, a do tego z wyczuciem. Normalnie to po prostu świetnie narysowane i zanimowane sceny, których seans powtarzałem właśnie ze względu na ich wygląd. Duże przywiązanie do detali, kapitalnie zrealizowane i poprowadzone pojedynki - fani Dragon Ball czy Naruto będą zachwyceni.

Muzykę też dobrano bardzo dobrze - chociażby dynamiczny opening, który od razu zdradza, że będzie się działo i kontrastujący z nim temat zamykający odcinek, spokojny, dający widzowi odpocząć.

Bawiłem się przy One-Punch Man doskonale

Żałuję tylko jednej rzeczy - że zachęcony opiniami znajomych nie zaliczyłem tego anime wcześniej. Z drugiej strony sami doskonale wiecie jak wygląda dystrybucja tego typu treści w Polsce. Moment, w którym jakaś japońska animacja pojawia się w serwisie takim, jak Netflix jest chwilą kiedy można ją obejrzeć komfortowo, bez kombinowania i bez Crunchyroll, które niby działa w wersji darmowej, a jednak ciągłe reklamy są po jakimś czasie męczące.

One-Punch Man na Netflix zaliczyłem w zasadzie za jednym posiedzeniem i bawiłem się przy nim świetnie. Żarty rozbawią nie tylko Japończyków, niezależnie od tego czy są słowne czy sytuacyjne. Na pierwszy rzut oka to jedynie parodia filmów i seriali o superbohaterach, jeśli jednak przyjrzycie się One-Punch Man trochę bliżej to dostrzeżecie, że pod płaszczykiem przystępnej rozrywki z kapitalnymi scenami walki, anime porusza kilka istotnych życiowych kwestii i zmusza do myślenia.

Niedawno recenzowałem świetne B: The Beginning pisząc, że to najprawdopodobniej najlepsze anime dostępne w serwisie Netflix. Nie wiem czy dziś nie wskazałbym jednak One-Punch Mana.

Sprawdź alternatywę dla Netfliksa!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu