Komunikacja miejska raczej nie kojarzy się z czymś innowacyjnym - w Polsce chociażby w wielu miastach jeszcze pokutują niekoniecznie piękne i dobrze wyposażone maszyny, ale na szczęście to się zmienia. Przykład z brzegu - Rzeszów zainwestował potężne pieniądze w systemy wspomagające transport w mieście, od dawna jeździ tam zupełnie nowy tabor napędzany przez CNG, a także funkcjonują elektroniczne bilety i panele informacyjne. Same busy wyglądają i jeżdżą całkiem przyjemnie.
Ale - mimo ogromnego postępu na świecie w dziedzinie komunikacji miejskiej, nie wolno zapominać o tym, że cały czas jest coś do zrobienia. CNG to nie jest pełna odpowiedź na potrzebę odcięcia się od nieodnawialnych źródeł energii. Warto również zwrócić uwagę, że wyprodukowanie takiego autobusu trochę zajmuje i... kosztuje. Warto zobaczyć, co dzieje się za oceanem - w Waszyngotnie jeżdżą już malutkie busiki wydrukowane przez duże, przemysłowe drukarki 3D. Nie tylko to jest w nich ciekawe - ponadto są niezależne od jakichkolwiek paliw, bo napędza je tylko energia z akumulatora. I zapomniałbym - nie potrzebują kierowcy, jeżdżą sobie same. Projekt Olli wyznacza zupełnie nowe trendy w komunikacji miejskiej.
Olli - autonomiczny, elektryczny minibus to pomysł Local Motors, firmy, która ma w planach sprzedawanie samochodów wydrukowanych w drukarkach 3D. Olli to ukoronowanie dotychczasowych osiągnięć przedsiębiorstwa. Olli potrafi pomieścić 12 osób, napędza go prąd i wykorzystano w nim Watsona od IBM.
Dzięki temu, interakcja z systemem odpowiedzialnym z Olli odbywa się za pomocą języka naturalnego. Wystarczy powiedzieć Olli, że chcemy jechać na przykład do najbliższego Maca. Olli to zrozumie, wyznaczy trasę i nas podwiezie. Jak na razie, system jest oddany na wyłączność stołecznemu miastu USA, natomiast w dalszych miesiącach zostanie wdrożony do Miami oraz Las Vegas. Warto dodać, iż przedsiębiorstwo jest w trakcie rozmów z innymi miastami z całego świata. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, Olli zobaczymy również w Kopenhadze, Berlonie oraz Canberze.
Zainteresowany przejażdżką klient będzie mógł wezwać busika za pomocą aplikacji mobilnej - dokładnie tak samo, jak w przypadku Ubera. Co bardzo ciekawe - współzałożyciel firmy uważa, że warto tworzyć mini-fabryki Olli na całym świecie. Jako koronny argument za tym przytacza fakt, iż stworzenie jednego egzemplarza tego pojazdu trwa około 10 godzin. To całkiem niewiele, biorąc pod uwagę dodatkowo fakt, iż zajmują się tym maszyny. Chętnie widziałbym to również w Polsce - ciekawa alternatywa dla standardowej komunikacji miejskiej, która zła nie jest... ale mogłaby być lepsza.
Grafika: 1
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu