Jak donosi wczorajszy Money.pl, posłowie opozycji złożyli już gotowy projekt ustawy wprowadzającej obowiązek podawania przez potencjalnych pracodawców w ofertach pracy proponowanego wynagrodzenia.
Jest już projekt ustawy, dzięki której oferty pracy mogłyby być zamieszczane tylko z podanym wynagrodzeniem
Projekt nie jest nowy, próbowano go uchwalać na wiosnę, zdobył nawet poparcie ministerstwa rodziny, pracy i polityki społecznej, ale nie został uchwalony przez zbliżające się wówczas wybory. Teraz temat wraca i jest spora szansa na jego przepchnięcie, a jego zapisy mogłyby wejść w życie już 30 lipca 2020 roku.
Stanisław Szwed, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej:
Oficjalnego stanowiska rządu nie ma. Jeśli chodzi o nasze ministerstwo, jesteśmy pozytywnie nastawieni do projektu. To bardzo ważna kwestia, która wymaga jednak dużej pracy legislacyjnej. - Co do kierunku jesteśmy zgodni.
Autorzy projektu pod przewodnictwem Witolda Zembaczyńskiego z klubu PO-KO, tak uzasadniają potrzebę zmian w tym zakresie:
Od jednej osoby, z którą konsultowałem ten projekt, usłyszałem, że została nawet zapytana wprost: Za ile najmniej byłaby pani w stanie pracować? To jest niewiarygodne, ale tak często wyglądają realia rozmów rekrutacyjnych. To obok pytania kobiet o plan założenia rodziny drugi ze współczesnych grzechów pracodawców, praktykowany zarówno w czasie rozmów kwalifikacyjnych, jak i kontynuacji zatrudnienia.
Cieszy fakt, że ktoś nad tym w tym sejmie cały czas myśli i próbuje coś z tym zrobić. Zwłaszcza, że problem przecież nie jest nowy. 20 lat temu po studiach przechodziłem sam przez taką katorgę z procesami rekrutacyjnymi. Przez okrągły rok przyjeżdżałem do Warszawy na dziesiątki rozmów kwalifikacyjnych praktycznie w ciemno. Często dopiero na końcu dowiadywałem się o wysokości wynagrodzenia, co zwykle przekreślało dane stanowisko.
Czasem byłem też pytany, ile sam chciałbym zarabiać, co dla młodego człowieka po studiach jest trudnym pytaniem. Zależało mi na szybkim podjęciu pracy, a nie miałem jeszcze tej pewności siebie na rynku pracy i podawanie rzeczywistych wymagań finansowych było blokowane w głowie z uwagi na odrzucenie. Z kolei za niskie wymagania również mogły być źle odebrane, podobnie jak pytania wprost samych kandydatów o wysokość wynagrodzenia:
Rekruterzy i pracodawcy uznają często pytanie dotyczące wynagrodzenia, jednej z podstawowych dla poszukującej zatrudnienia osoby kwestii, za przejaw braku kultury, roszczeniowości albo arogancji.
To takie granie w ciuciubabkę przez pracodawców z kandydatami i brak poszanowania dla ich czasu, którego dużo nie mają na podjęcie pracy po studiach, ale nie tylko. Przecież to praktyka stosowana również przy kolejnych zmianach pracodawcy.
Dziwi mnie, że do tej pory taki obowiązek nie został wprowadzony, raz z uwagi na to, że w wielu krajach działa to tak od dawna i z powodzeniem, dwa, że tak naprawdę nie wymaga wiele zmian u pracodawców, no chyba tylko w głowach będą musieli się przestawić.
Co ciekawe jeszcze, udało się to już w Polsce wprowadzić, ale tylko w ogłoszeniach o pracę w branży IT. Przykładem może być tutaj No Fluff Jobs portal, który jako pierwszy wprowadził obowiązkowe widełki w ogłoszeniach o pracę. Ale to IT, branża w której specjaliści poszukiwani są przez pracodawców. Pozostałe branże muszą się zadowolić obecnym stanem rzeczy. Jedynie ustawą można wprowadzić zmiany w Polsce w tym zakresie.
Przepisy wspomnianego projektu ustawy wprowadzałyby obowiązek podawania proponowanego wynagrodzenia w kwocie brutto, jego brak w ofertach pracy groziłby pracodawcom grzywnami. Podobnie, gdy podane wynagrodzenie w ofertach pracy byłoby wyższe niż po podjęciu przez kandydata pracy.
Z kolei w przypadku podawania „widełek” wynagrodzenia, wymagana byłaby adnotacja, że podlega to negocjacji. Powiecie, że co bardziej cwani pracodawcy podadzą duży rozrzut „widełek”, ale to już po dolnej wartości będzie można oszacować, z kim będziemy mieli do czynienia podczas rekrutacji na takie stanowisko.
Źródło: Money.pl
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu