Felietony

Odejść od Wielkiego, Złego Google. Casestudy

Gniewomir Świechowski
Odejść od Wielkiego, Złego Google. Casestudy
20

Przeczytałem przed momentem artykuł opisujący eksperyment Joshua J. Romero, który postanowił sprawdzić jak głębokie jest nasze uzależnienie od produktów Google. Piszę "uzależnienie" w pełni świadomie, jako człowiek korzystający regularnie z ponad 15 (nie wliczając nawet telefonu i przeglądarki), a o...

Przeczytałem przed momentem artykuł opisujący eksperyment Joshua J. Romero, który postanowił sprawdzić jak głębokie jest nasze uzależnienie od produktów Google. Piszę "uzależnienie" w pełni świadomie, jako człowiek korzystający regularnie z ponad 15 (nie wliczając nawet telefonu i przeglądarki), a okazyjnie z ponad 30. Okazuje się, że nie dość, że da się to zrobić przy odpowiedniej dawce determinacji, to Google - jako jedna z bardzo niewielu firm ułatwia to w miarę możliwości umożliwiając sprawdzenie, gdzie i jakie dane przechowuje.

Z ciekawszych spostrzeżeń Romero:

  • "Uzależnienie" od Google nie było wynikiem świadomej decyzji, a raczej naturalnego odkrywania nowych usług.
  • Ogarnięcie jak wiele Google o nas wie i z jak wielu usług w praktyce korzystamy bardzo ułatwia Dashboard.
  • Większość usług Google umożliwia wygodne eksport zgromadzonych danych do uniwersalnych formatów - niestety, czasem gubią się w trakcie detale.
  • Niestety - Google Tasks nie dają jeszcze możliwości eksportu.
  • Przeniesienie się na alternatywy, zajęło około tygodnia.
  • Google umożliwia nawet edycję naszych - generowanych automatycznie - preferencji w kwestii wyświetlanych reklam.
  • Umożliwia również zachowanie "na wieki" ciasteczek oznaczający opt-out z sieci reklamowych targetujących reklamy behawioralnie. Ale za to akurat trudno być wdzięcznym wobec zignorowania "Do not track".

Tak czy inaczej, wniosek jest jeden: Google nie boi się uciekających użytkowników, ponieważ oferuje dobrej jakości usługi i wie, że 99,9% użytkowników nigdy nie zdecyduje się na wysiłek szukania - niekoniecznie lepszych - alternatyw.

To zdecydowanie więcej, niż wielu konkurentów, dla których lock-in jest standardową taktyką.

Eksperyment mnie zaciekawił, ale zdecydowanie nie mam zamiaru go powielać. W przeciwieństwie do "privacy nuts" (trafne określenie znalezione gdzieś w sieci) wolę powierzyć swoje dane firmie, która nie próbuje mnie - na siłę - zamykać w swoim ekosystemie, której infrastrukturze ufam bardziej niż jakiejkolwiek firmowej jaką miałem okazję widzieć i którą naprawdę interesuje jedynie dostarczenie mi na tyle relewantnych reklam, abym w nie kliknął.

A nie sprzedanie mi pudełka ukraińskiej Viagry, albo udostępnienie mojego maila i telefonu spamerom za kasę, której Mountain View ma na tyle dużo, by nie ryzykować reputacji w imię skromnej garści dolarów.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Google