Świat

O grzybobraniu, nowych technologiach i ludzkiej głupocie słów kilka

Maciej Sikorski
O grzybobraniu, nowych technologiach i ludzkiej głupocie słów kilka
Reklama

Na przestrzeni ostatnich kilku tygodni sporo naczytałem się o zagrożeniach, jakie niesie ze sobą rozwój technologii. Temat świeży nie jest i towarzysz...

Na przestrzeni ostatnich kilku tygodni sporo naczytałem się o zagrożeniach, jakie niesie ze sobą rozwój technologii. Temat świeży nie jest i towarzyszy ludzkości chyba od początku jej istnienia – to co nowe i nieznane zawsze wzbudzało nieufność i opór sporej części populacji. W przeszłości wiele osób bało się elektryczności i samochodów, dzisiaj trwogę wywołuje wizja świadomych robotów oraz permanentnego szpiegowania każdej jednostki. Osobiście uważam, że największym zagrożeniem dla człowieka był i jest on sam, a najlepszy dowód stanowi… muchomor.

Reklama

Kilka dni temu znowu zrobiło się głośno o muchomorze sromotnikowym, czyli grzybie, który jest „najbardziej trującym organizmem naturalnie żyjącym w Polsce”. Przyznam szczerze, że wcześniej nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale zawsze wiedziałem jedno: tego nie można jeść. Najlepiej też nie dotykać i omijać szerokim łukiem. Tego uczono mnie w szkole, sprawę każdego roku nagłaśniały media. Swoje zrobili też rodzice, z którymi spędziłem w lesie sporo czasu na grzybobraniach. Zawsze powtarzali jedno: nie jesteś pewny grzyba w 100%, to go nie zrywaj. Wkładaj do koszyka tylko te okazy, które bardzo dobrze znasz. I już. Proste, a zarazem skuteczne. Okazuje się jednak, iż ludzi można edukować, upominać, prosić, a oni i tak zrobią swoje.

Zapewne większość z Was pamięta historię chłopca, który zatruł się grzybami dwa lata temu. Potrzebny był przeszczep wątroby, lekarze (nie tylko) stawali na głowie, by uratować mu życie. Ileż wówczas mówiło się o trujących grzybach, o muchomorach, o wiedzy potrzebnej w lesie, o uwadze i zdrowym rozsądku. Do bólu. Minęło trochę czasu i co się dzieje? Sytuacja się powtarza, znów mamy tragiczną sytuację, znów apele lekarzy oraz pracowników przeróżnych instytucji, by nie zbierać w lesie grzybów, jeśli się ich nie zna. Czy to pomoże? Podejrzewam, że nie – za miesiąc, rok albo trzy sytuacja się powtórzy.

Ktoś spyta: co to ma wspólnego z nowymi technologiami? Rozwój cywilizacyjny już sprawił, że człowiek mógłby się bez problemu ustrzec przed zagrożeniem reprezentowanym przez muchomora. W telewizji pokazali go wiele razy, każda gazeta napisała o tym artykuł i dorzuciła przewodnik grzybiarza, w Internecie znaleźć pewnie można zylion zdjęć oraz opisów, które poszerzą wiedzę, a co za tym idzie, chronią zdrowie/życie. Trzeba się naprawdę postarać, by wszystko to ominąć. Problemem nie jest brak informacji albo utrudniony do niej dostęp – problem stanowi ludzka brawura, brak wyobraźni i głupota.

Wyobraźmy sobie, że każdy pójdzie do lasu ze smartfonem/tabletem i sprzęt ten zostanie wyposażony w atlas grzybów, aplikację do ich rozpoznania, a może nawet technologię do analizy składu chemicznego, dzięki której w niejasnych przypadkach będzie można szybko sprawdzić, czy to jadalny okaz czy może paskudztwo, które w koszu nigdy nie powinno się znaleźć. Dla niektórych to straszna wizja, bo koliduje z instytucją grzybobrania jako relaksu i odcięcia się od cywilizacyjnego zgiełku – przecież nie po to idę do lasu, by biegać w nim z komórką i sprawdzać grzyby. Należy jednak spojrzeć na plusy takiego rozwiązania: znaczne zwiększenie bezpieczeństwa własnego i bliskich (jeśli nie ma się pojęcia o grzybach albo jest ono zastępowane hasłem: "jakoś dam radę"). Czy to by wystarczyło i w mediach przestałyby się pojawiać doniesienia o zatruciach? Wątpię.

Nawet z rozwiniętą technologią, stałym dostępem do informacji oraz możliwością szybkiej weryfikacji swoich wątpliwości i tak dochodziłoby do wypadków, a nawet tragedii. Prosty mechanizm: przecież wiem lepiej od maszyny, co wsadzam do koszyka, bo zbieram grzyby od lat i znam się na tym. Nikt mnie nie będzie pouczał i nie potrzebuję porad, ani analiz. Mam nosa do grzybów i można powiedzieć, że grzybobranie to mój żywioł. W takim przypadku wrogiem i zagrożeniem dla człowieka nie jest technologia, lecz on sam. Czy odnosi się to jedynie do trochę groteskowo przykładu grzybów? Zdecydowanie nie – ten sam scenariusz można przenieść a grunt motoryzacji, medycyny czy turystyki.

Człowiek tworzy już autonomiczne samochody i intensywnie pracuje nad ich rozwojem. Dzięki temu ma się zwiększy wygoda i poprawić bezpieczeństwo. Czy wypadki zostaną wyeliminowane? Pewnie nie. A co będzie główną przyczyną kolizji na drogach zdominowanych przez samosterujące samochody? Stawiam na człowieka, który albo nie zgodzi się na autopilota albo w inny sposób pomajstruje przy aucie. To samo można odnieść do sprzętu diagnostycznego przyszłości. Podejrzewam, że sporo badań będziemy mogli za 10 czy 20 lat wykonać w domu z pomocą smartfonu albo innego sprzętu mobilnego. Czy niepokojący wynik zawsze skłoni człowieka do wizyty u lekarza? Pewnie nie. Wiele osób nie będzie nawet chciało regularnie się badać przy użyciu domowej aparatury, bo uzna to za zwykłą stratę czasu – przecież czuję się dobrze. Podobnie może być z wakacyjnym wypadem na żagle. Smartfon trzy razy udzieli ostrzeżenia, by nie wypływać, bo pogoda jest niepewna. Wszyscy posłuchają? Nie ma na to szans.

Nie jestem oczywiście zwolennikiem dyktatu maszyn – nie chodzi o to, by posłusznie wykonywać wszystkie polecenia wydawane przez komputer, tablet czy samochód i stosować się do nich bezrefleksyjnie. Zmierzam do tego, że rozwój technologii stwarza spore szanse na uniknięcie wielu nieprzyjemnych, a nawet groźnych dla ludzkiego życia sytuacji, ale liczna jest grupa osób, które to bagatelizują. Zdarza się też tak, że specjalnie idą pod prąd, by pokazać swoją "wyższość" i nierzadko kończy się to tragedią. Dlatego zamiast narzekać na niebezpieczny rozwój cywilizacyjny i wieszczyć bunt maszyn, czasem warto pomyśleć, czy nie stwarza się większego zagrożenia niż nowe technologie...

Reklama

Źródło: Wikipedia, Autor: Justin Pierce, licencja: [CC-BY-SA 3.0]

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama