Czytając najnowsze doniesienia, dotyczące opracowywania i produkcji ekranów do sprzętu elektronicznego, przypomniał mi się pewien skecz, w którym zaws...
Czytając najnowsze doniesienia, dotyczące opracowywania i produkcji ekranów do sprzętu elektronicznego, przypomniał mi się pewien skecz, w którym zawsze najbardziej bawił mnie motyw "spirali nienawiści". W dużej mierze można odnieść ten tekst do wyścigu, jaki obecnie zafundowali sobie producenci wyświetlaczy dla większych i mniejszych urządzeń z segmentu RTV (często dwiema gałęziami zajmuje się jedna firma). Te zmagania uderzają firmy po kieszeni, ponieważ muszą one praktycznie cały czas łożyć spore sumy na badania, ale powinniśmy się cieszyć z tego stanu rzeczy, gdyż jesteśmy jego największymi beneficjentami.
Ostatnio sporo newsów dotyczyło smartfonów wyposażonych w ekrany 5”+, a najlepszym i chyba najgłośniejszym przykładem jest Galaxy Note II ze stajni Samsunga. Już od jakiegoś czasu wiadomo, iż nie mamy do czynienia z anomalią, lecz zmianą upodobań klientów, którzy teraz stawiają na gadżety mobilne z dużymi wyświetlaczami. Smartfony pełnią coraz większą liczbę funkcji (wykonywanie połączeń już dawno temu zeszło na dalszy plan) i wiele wskazuje na to, że dla właściwego wykorzystania tych możliwości niezbędny jest ekran o przekątnej minimum 4 cali. Optymalnym rozwiązaniem jest chyba na dzień dzisiejszy ekran 4,5-calowy i to właśnie gadżety z takimi wyświetlaczami powinny cieszyć się największą popularnością. Przekonują o tym m.in. decydenci ZTE oraz badania przeprowadzone jakiś czas temu przez analityków z Kantar Worldpanel ComTech. Flagowce Samsunga, HTC i LG wpisują się w ten trend, niedługo do tego grona dołączy Sony, niewykluczone, że jutro coś podobnego pokaże Nokia. Co mają do tego wspomniane we wstępie ekrany dla większego sprzętu?
Już w październiku ma wystartować produkcja ekranów o rozdzielczości 4Kx2K (4096x2160 pikseli), a pierwszą firmą, która się tym zajmie będzie tajwański Chimei Innolux. Producent zamierza ponoć dostarczyć na rynek 56-calowe wyświetlacze dla branży medycznej oraz 50- i 65-calowe ekrany dla masowego odbiorcy. Panele trafią do firm z Chin, Japonii i Korei Południowej (czyli obecnej czołówki tego sektora). Wiele wskazuje na to, iż poważne podkręcenie parametrów wspomnianego modułu nie wynika tylko z chęci zaspokojenia rosnących oczekiwań klientów, bo ci pewnie jeszcze przez kilka lat byliby zadowoleni z produktów dostępnych na rynku. Wypuszczanie na rynek telewizorów oraz monitorów o dużych ekranach w sporej rozdzielczości i cienkich obudowach jest odpowiedzią na presję ze strony rosnącej popularności ultrabooków, tabletów i wspomnianych smartfonów. Ktoś powie: co ma piernik do wiatraka, czyli jak sprzedaż smartfonów może wpłynąć na sprzedaż monitorów? Po głębszym zastanowieniu okaże się, że może.
Jeśli mamy do wydania określoną sumę pieniędzy, za którą da się kupić jedno urządzenie dobrej jakości, to pojawia się pytanie: wydać kasę na nowy smartfon/tablet czy na monitor/telewizor? Te ostatnie muszą poprawić parametry, jeśli mają konkurować ze sprzętem mobilnym. Początkowo ich cena nie będzie zbyt atrakcyjna i z pewnością większość sprzętu trafi do specjalistów (np. wspomnianego sektora medycznego), ale z czasem odbiorcami będą zwykli konsumenci (ceny spadną pewnie już w roku 2013). Jeśli dorzucimy do tego informację, iż niektórzy producenci (np. Asus i ViewSonic) zamierzają skupić się na "dotyku" (wynika to z możliwości, jakie stwarza Windows 8), to okaże się, że nowe monitory mogą się stać prawdziwym hitem.
Radość producentów większego sprzętu nie musi jednak trwać długo – sektor mobilny nie zamierza czekać. Wspominana już dzisiaj firma Chimei Innolux zaprezentowała niedawno 5-calowy wyświetlacz w rozdzielczości 1080p. Zapewne poprawione zostaną takie parametry, jak waga i grubość ekranów, jakość obrazu, energochłonność… Spirala nienawiści jest więc nakręcana. Ale jak już pisałem, powinniśmy się z tego cieszyć.
A na koniec...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu