Temat samochodów autonomicznych powraca co kilka dni, zajmują się nim kolejne firmy, pokonywane są ważne bariery, zagadnienie zdecydowanie przestaje f...
Temat samochodów autonomicznych powraca co kilka dni, zajmują się nim kolejne firmy, pokonywane są ważne bariery, zagadnienie zdecydowanie przestaje funkcjonować na płaszczyźnie fantastyki naukowej. Jednocześnie jednak trzeba mieć na uwadze, że samochodami bez kierowcy nie pojedziemy za rok czy dwa - zmiany trochę potrwają, a w tym czasie firmy zaserwują nam rozwiązania pośrednie.
W mediach pojawiają się doniesienia z targów motoryzacyjnych zorganizowanych w Nowym Jorku. Wśród nich przebija się informacja o nowym modelu: Nissan Maxima 2016. Cena w USA wyniesie około 32 tysięcy dolarów, a zatem mamy do czynienia ze średnią półką. Nie będę zagłębiał się w szczegóły techniczne, bo nie tym zajmujemy się na AW - interesuje mnie system stworzony przez japońską firmę. Ma zwiększać bezpieczeństwo na drodze.
Nowinka uczy się zachowania kierowcy, jego nawyków i stylu jazdy. Podobno wystarczy kilka minut jazdy, by samochód wiedział, czego może się spodziewać po swoim użytkowniku. Ta wiedza jest później wykorzystywana - jeżeli system wykryje jakieś odstępstwa, zacznie reagować. Owe odstępstwa mogą wynikać z rozkojarzenia albo zmęczenia. Jeśli samochód stwierdzi, że kierowca zaraz zaśnie, bo np. poważnie spowolnił ruchy, to informuje go za pomocą sygnału dźwiękowego i komunikatu na wyświetlaczu, że nadchodzi sen, czyli niebezpieczeństwo.
Osoby zainteresowane tym rozwiązaniem mogą już w tym roku kupić wyposazony w nie samochód - prócz modelu Maxima znajdzie się on na pokładzie Nissana Murano. Warto w coś takiego inwestować? Cóż, podobno 1/5 śmiertelnych wypadków spowodowana jest przez kierowców, którzy zasnęli za kółkiem. O ile bowiem można kontrolować ten element w przypadku kierowców samochodów ciężarowych i ograniczać zagrożenie, o tyle z kierowcami samochodów osobowych jest problem. Pojawiają się jednak rozwiązania, które mogą się okazać przydatne i zmniejszyć zagrożenie na drogach.
Ciekawe jest to, i zwraca się na to uwagę w mediach, że nowoczesne systemy wspomagające kierowcę, przestają być domeną drogich, luksusowych samochodów. Już nie tylko Mercedes czy BMW (to ta wyższa w miarę dostępna półka) pakują do swoich aut elektronikę poprawiającą bezpieczeństwo - robi to np. Nissan w samochodzie za kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Przybywa rozwiązań, spadają ceny ich wdrażania, rośnie liczba modeli, w których kierowca może liczyć na pomoc komputera, wykorzystywanych przez niego czujników. Dzięki temu poprawia się jakość parkowania, cofania, komfort jazdy w deszczu czy nocą. Inteligentne systemy zwracają uwagę na kierowcę, innych uczestników ruchu drogowego (w tym rowerzystów czy przechodniów, którzy często padają ofiarą wypadków). I staje się to powszechne.
Jak już wspominałem, rozwija się temat samochodów autonomicznych, lecz na efekty (na skalę masową) trzeba jeszcze będzie poczekać, prawdopodobnie kilkanaście lat. Do tego czasu ludzie nadal będą jednak kupować samochody i dobrze się dzieje, że firmy motoryzacyjne korzystają z nowych rozwiązań, które są w stanie pomóc kierowcom poprawiając bezpieczeństwo, wypełniając luki tam, gdzie brakuje umiejętności lub wyobraźni. Niektórzy uznają to za skok na kasę albo ograniczanie wolności, ale trudno zgodzić się z taką opinią.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu