Felietony

Nintendo Switch i problem, który musi się w końcu rozwiązać

Kamil Świtalski

Gram, pogrywam i piszę od kiedy pamiętam. Oprócz t...

46

Jestem użytkownikiem Nintendo Switch od dnia premiery urządzenia. I choć zarówno wady jak i zalety urządzenia mogę zgromadzić na naprawdę pokaźnych listach, to dziś już nie o samym sprzęcie. A o tym co dla konsoli najważniejsze — bibliotece gier.

Nintendo Switch to naprawdę fajna konsola

O tym, że Nintendo Switch jest urządzeniem nietuzinkowym. Nintendo ze specyficzną dla siebie finezją stworzyło hybrydę, która naprawdę działa. Bo czegokolwiek by nie powiedzieć o tej specyficznej konstrukcji, to sama idea "graj wszędzie, włóż do stacji dokującej i baw się na dużym ekranie" naprawdę działa. Oczywiście to nie jest tak, ze sprzęt jest pozbawiony wad — o czym możecie posłuchać chociażby w materiale Pawła, który podzielił się swoimi wrażeniami po dwóch miesiącach użytkowania konsoli. Na ten moment jednak martwi mnie w Nintendo Switch co innego, a mianowicie najważniejsza z punktu widzenia użytkownika rzecz: biblioteka gier.

Ale to już było...

To nie jest tak, że na Switchu nie ma w co grać. Nie, nic z tych rzeczy — każdego tygodnia do sieciowego sklepiku dołączają kolejne mniejsze tytuły, które oferują masę frajdy i doskonałej zabawy. Problem polega jednak na tym, że to nie te małe tytuły sprzedają nam konsole. One są co najwyżej uzupełnieniem biblioteki urządzenia. Wiecie, tak jak Snipperclips jest fajnym uzupełnieniem dla dziesiątek godzin które spędziliśmy na starcie przy The Legend of Zelda: Breath of the Wild. Tak samo Mr. Shifty, Wonder Boy czy zestaw klasyków Neo Geo jest uzupełnieniem dla Mario Kart 8: Deluxe, Puyo Puyo Tetris czy nadchodzącego Ultra Street Fighter II: The Final Challengers.

A teraz przyjrzyjcie się zestawowi tytułów, które mają być daniami głównymi. I tak, wzrok was nie myli — wszystkie wymienione przeze mnie wyżej tytuły to porty, remake'i, usprawnione wersje, albo odgrzewane kotlety. Noo, albo — w najlepszym przypadku — multiplatformy, jak Zelda. I tutaj pojawia się problem Nintendo Switch. Na ten moment biblioteka gier nie jest w stanie zaoferować niczego przełomowego na wyłączność w formie, jakiej bym tego oczekiwał. I jak bardzo bym nie chciał wyglądać w tej kwestii w przyszłość, tak na ten moment nie widzę niczego poza ARMS i Mario Odyssey, które na nas zaszczycić swoją obecnością nadchodzącej jesieni.

Przed nami jeszcze E3...

Już za kilkanaście dni rozpocznie się wielkie święto graczy, czyli Targi E3. To zawsze wydarzenie, na którym poznajemy oficjalny line-up wydawców i mam nadzieję, że tym razem Direct Nintendo będzie nieco mniej upokarzający dla Switcha, niż też ostatni. Dla tych którzy nie śledzili tematu, przypomnę. Firma zapowiedziała na nim kilka gier na Switcha (głównie porty, w które nierzadko od dłuższego czasu możemy zagrywać się na innych konsolach; m.in. Disgaea 5, Fate/EXTELLA: The Umbral Star czy Rayman Legends.) i znacznie bardziej atrakcyjne produkcje dla Nintendo 3DS.

Ja doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że to dopiero początek życia konsoli — i jak na pierwsze tygodnie, nie jest źle. Niewiele (żaden?) sprzętów może poszczycić się tak wybitnym tytułem startowym, jakim jest Breath of the Wild. Ale dobry początek to jeszcze nie wszystko. Tym bardziej, że wiele osób czytając o kłopotach Switcha i znając praktyki firmy, czeka na poprawioną wersję konsolki. Ale jakkolwiek idealne urządzenie to nie będzie, to bez gier nie będzie za dużo warte. I nawet duet Mario i Minecrafta mu nie pomogą!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

GryNintendonintendo switch