Felietony

Oto najbardziej bezużyteczna funkcja sklepów z aplikacjami

Jakub Szczęsny
Oto najbardziej bezużyteczna funkcja sklepów z aplikacjami
Reklama

Wszystkich - bez wyjątku. Czy to na Androidzie, czy to na iOS, albo w Windows. Zakładam, że nie ma zbyt wielu osób, które interesują się tym, co zostało zmienione w kolejnej wersji aplikacji. Niemniej, takie istnieją i zanim przystąpią do uaktualnienia (o ile te automatyczne są wyłączone), chcą sprawdzić, co się zmieniło. A takich informacji jest niestety jak na lekarstwo.

Deweloperzy przed opublikowaniem nowej wersji swojej aplikacji muszą wypełnić pola dotyczące wprowadzonych zmian. W iOS wygląda to tak - w sekcji uaktualnień AppStore można sprawdzić, jakie to nowości przygotowano dla nas w tym wydaniu. Świetnie jest, jeżeli pojawią się tam naprawdę przydatne informacje: "naprawiliśmy to i to, bo nie działało, przyspieszyliśmy program, wprowadziliśmy tę i tamtą funkcję, bo nas o to prosiliście". Ale często zdarza się, że wydawca ogranicza się do "bug fixes & improvements". Dzięki za tę informację! Jest bardzo wyczerpująca.

Reklama

Dlaczego się tak dzieje? Bo nie ma żadnego wymogu, który by zobowiązywał wydawców aplikacji do rzetelnego opisywania zmian

A taka sytuacja wytworzyła się z iście prozaicznego powodu. Otóż, jak wskazałem w leadzie - osób, które szukają informacji w tej sekcji jest stosunkowo mało. Oczywiście, nie podeprę się żadnymi badaniami, jednak nie trzeba robić ankiety, żeby stwierdzić, iż nie jest to specjalnie oblegany obszar w sklepach. Ludzi nie interesuje to, co zmieniono w aplikacji. Najprawdopodobniej zmiany zostaną przez nich zauważone dopiero wtedy, gdy np. przycisk, który wcześniej był w prawym górnym roku, teraz znajduje się w lewym. Albo w ogóle go nie ma.

Taki użytkownik najpewniej będzie szukał aż do skutku lub pogodzi się ze stratą. Nie wpadnie na to, aby przenieść się do sklepu z aplikacjami po to, aby sprawdzić, co w ogóle się zmieniło (i ewentualnie, gdzie tego szukać). Niemniej, ja i kilkoro moich znajomych narzekamy na to, że wydawcy mają najzwyklej w świecie gdzieś opisywanie zmian, tworzenie changelogów. Tak, jakby to było absolutnie nieważne.

Krew mnie zalewa, gdy aplikacja nie działa tak, jak należy. Albo coś się zacina, albo program się wyłącza, albo nie mogę wysłać treści tam, gdzie chcę. Czekam wtedy do aktualizacji. Chciałbym najpierw sprawdzić, czy deweloper zajął się tą sprawą i skutecznie pozbył się problemu. Jeżeli widzę: "bug fixes", mogę tylko domniemywać, że wszystko poszło dobrze i program jest zdatny do użytku. I świetnie jest, gdy się nie zawodzę. Piany dostaję natomiast, jak błąd występuje dalej.

Changelog? Oj tam, oj tam

Rozmawiałem na ten temat z kilkoma deweloperami, głównie piszącymi na Androida. Na pytanie o changelogi głównie się śmiali, a jeden z nich nawet stwierdził, że chyba nie wiem, w jakim świecie żyję. Wszystko rozbiło się o brak zainteresowania zmianami. Ludzie tego nie czytają. Aplikacja ma działać i "świetnie jest, jeżeli naprawdę działa". Ot, deweloperski czarny humor.

Zwrócili jednak moją uwagę na inny problem. Polskie tłumaczenia zmian, opisy aplikacji właściwie nie istnieją. A jeżeli już są, to przeważnie w formie "kali jeść, kali pić", bo ktoś uznał, że przepuszczenie tego przez Translatora jest dobrym pomysłem. Owszem, czasami może być. Ale niech to ktoś na litość boską po tym sprawdzi, bo jest śmiesznie i strasznie zarazem.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama