Gry

Już chyba nikt tak nie walczy z piractwem, jak Nintendo. Firma dobrała się do skóry bazie gier dla Nintendo Switch

Kamil Świtalski
Już chyba nikt tak nie walczy z piractwem, jak Nintendo. Firma dobrała się do skóry bazie gier dla Nintendo Switch
Reklama

Nintendo od lat cieszy się renomą jednej z najbardziej walecznych z piractwem firm. Regularnie rozprawiają się nie tylko z twórczymi fanami ich produkcji którzy zabierają się za tworzone chałupnicze remastery i modyfikacje ich tytułów, ale przede wszystkim robią co w ich mocy, by utrudnić życie pirackim serwisom oferującym ich tytuły. Ta zabawa w kotka i myszkę trwa od lat. I choć wielu patrząc na uganianie się za romami z Nintendo Entertainment System i jego następców uśmiecha się pod nosem, o tyle w przypadku nowszych gier który potencjalnie doprowadza do mniejszych przychodów z ich strony — raczej nikt nie ma wątpliwości co do tego, że to jedyna słuszna ścieżka, jaką powinni obrać.

Jeżeli interesuje Was scena homebrew, to prawdopodobnie doskonale zdajecie sobie sprawę z tego, jak szybko się ona rozrasta i jak wiele jest na świecie złamanych konsol. Ich właściciele cieszą się nie tylko z emulatorów i modyfikacji, ale także pirackich gier — które przecież skądś muszą wziąć. Na przykład z serwisów takich jak RomUniverse, przeciwko którym japoński gigant wystosował pozew. Serwis za 30 dolarów rocznie oferował użytkownikom nieograniczony dostęp do szybkiego pobrania tysięcy plików. W tym właśnie gier na Switcha i 3DSa. Firma domaga się od twórców serwisu 150 tysięcy dolarów za każde naruszenie praw autorskich, a także nawet do dwóch milionów dolarów za każde naruszenie znaku towarowego.

Reklama


Właścicieli RomUniverse czeka trudna przeprawa — tym bardziej, że Nintendo jest w ostatnim czasie mocno zdeterminowane. Nie dalej niż kilka dni temu firma wygrała w brytyjskim sądzie i wielka piątka dostawców sieci w UK (Sky, BT, EE, Talktalk oraz Virgin Media) są zobowiązani blokować dostęp użytkownikom dostęp do czterech serwisów oferujących pirackie gry. Czy to odstraszy innych przed tworzeniem takich miejsc w sieci? Szczerze wątpię — przez lata japoński koncern regularnie sądzi się z takimi przybytkami. Sprawy te najczęściej znajdują finał w formie zawarcia ugody wartej kilka-kilkanaście milionów dolarów, znając życie tutaj będzie podobnie. Upór godny podziwu!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama