Mobile

Nintendo patentuje emulator GameBoya na smartfony, który pewnie nigdy nie powstanie

Tomasz Popielarczyk
Nintendo patentuje emulator GameBoya na smartfony, który pewnie nigdy nie powstanie
Reklama

Nintendo już niejednokrotnie zapowiadało, że nie ma zamiaru angażować się mocniej w rynek gier mobilnych i pozostanie przy własnych rozwiązaniach, któ...

Nintendo już niejednokrotnie zapowiadało, że nie ma zamiaru angażować się mocniej w rynek gier mobilnych i pozostanie przy własnych rozwiązaniach, których centrum stanowią handheldy. Tymczasem w amerykańskim urzędzie patentowym zarejestrowana została technologia emulacji gier z GameBoya, GameBoya Color oraz GameBoya Advance na smartfonach, a nawet wyświetlaczach wbudowanych w oparcia foteli w samolotach lub pociągach.

Reklama

Niestety nie jest to powód do skakania z radości. Choć sam patent w szczegółowy sposób opisuje technologię pozwalającą na uruchamianie gier ze starych handheldów Nintendo, to w praktyce może służyć jedynie do ochrony interesów japońskiej firmy. Szczególnie, że w 2003 roku Japończycy już raz zarejestrowali analogiczny patent i przez cały ten czas w żaden efektowny sposób go nie wykorzystali. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej?

Patent wygląda dość ciekawie. Opisuje bowiem technologię uruchamiania gier z GameBoyów nie tylko na smartfonach, ale również na wyświetlaczach umieszczonych w zagłówkach w samolotach lub pociągach. Nie ulega wątpliwości, że opracowanie takiego rozwiązania dałoby masę ciekawych efektów... jakieś 5 lat temu. Dziś Nintendo nie jest w stanie skutecznie zmonetyzować takiego projektu z dość oczywistych względów - emulatorów tych konsol jest na rynku już masa. Pomijam tutaj kwestię ich (nie)legalności. Prawda jest jednak taka, że wiele projektów zostało już dopracowanych niemalże do perfekcji i potrafią emulować nie tylko podstawowe funkcje GameBoya, ale też te wszystkie mniej lub bardziej dziwne dodatki pozwalające na komunikację między dwoma użytkownikami. I mówię tutaj nie tylko o pecetach, ale również o urządzeniach mobilnych.


Zresztą GameBoye zostały już wyeksploatowane do granic możliwości. Teraz emuluje się już Nintendo DS, Wii oraz GameCube. Chyba żaden producent konsol nie ma takiego pecha do środowiska twórców emulatorów jak Nintendo. Trudno się dziwić, bo sprawne działanie programu do uruchamiania ROM-ów z Nintendo DS wcale nie wymaga jakiejś szczególnie dużej mocy obliczeniowej.


Pozostaje pytanie, czy Nintendo naprawdę potrzebuje takiego projektu? Japończycy już od jakiegoś czasu nie rywalizują bezpośrednio z Xboksem czy PlayStation. Zamiast tego poszli własną drogą i wybrali autorskie rozwiązania - trochę niszowe, trochę wykręcone i niepowtarzalne, ale przyciągające rzesze fanów. I to się najwyraźniej opłaca. RPG Yo-Kai Watch przeznaczony na konsolkę 3DS w okresie od lipca do końca października znalazł 2,8 mln nabywców. Wydane we wrześniu na tę samą platformę Super Smash Bros przez dwa miesiące zanotowało wynik 1,88 mln sprzedanych egzemplarzy. Jeszcze lepiej poradził sobie  Monster Hunter 4 Ultimate, który do przebicia granicy 2 mln potrzebował zaledwie miesiąca. Absolutnym rekordzistą pod tym względem są Pokemony. Najnowsze części Omega Ruby i Alpha Sapphire w zaledwie 9 dni wygenerowały taką sprzedaż.

Nintendo wbrew pozorom radzi sobie fenomenalnie... na rodzimym rynku. Dominacja na na świecie nie jest firmie do szczęścia potrzebna, bo wymagała pewnych zmian, a te mogłyby się odbić negatywnie na sprzedaży lokalnej. Gra nie jest warta świeczki, dlatego w 2015 roku zobaczymy kolejną generację Nintendo 3DS. A emulatory? Były, są i jeszcze pewnie długo będą nadal powstawać. Dla Nintendo zarejestrowany patent to nic innego jak oręż do walki z zuchwałą konkurencją i pewne zabezpieczenie na przyszłość. Niestety.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama