Apple

Nie wiem, co palą w Samsungu, ale też to chcę

Maciej Sikorski
Nie wiem, co palą w Samsungu, ale też to chcę
15

Napiszę wprost – nie sądziłem, że Mapy Apple sprawią mi tyle radości. Po pierwsze, myślałem, że sprawa już przycichła/została rozwiązana i temat stał się nieaktualny, a po drugie, nie wierzyłem, że po całej fali mniej lub bardziej udanych dowcipów czy rysunków można jeszcze w tej kwestii wykoncypowa...

Napiszę wprost – nie sądziłem, że Mapy Apple sprawią mi tyle radości. Po pierwsze, myślałem, że sprawa już przycichła/została rozwiązana i temat stał się nieaktualny, a po drugie, nie wierzyłem, że po całej fali mniej lub bardziej udanych dowcipów czy rysunków można jeszcze w tej kwestii wykoncypować coś śmiesznego. Myliłem się. Samsung sprawił, że omal nie spadłem z krzesła i cały czas zastanawiam się, czy końcowy efekt był działaniem zamierzonym czy może wynika z czyjejś nieudolności. Mniejsza z tym – ważne, że bawi.

Zacznijmy od początku (ale nie od samego początku, bo o Mapach Apple można już napisać książkę) – cofnijmy się do niedawnego australijskiego epizodu z aplikacją giganta z Cupertino. Policja z miejscowości Mildura przestrzegała osoby zmotoryzowane, by uważały na nawigację Apple, gdyż jest ona po prostu niebezpieczna i można przez nią wpaść w niezłe tarapaty. Stróże prawa z krainy kangurów zalecają stosowanie innych aplikacji nawigacyjnych i to w trosce o zdrowie podróżnych (zarówno fizyczne, jak i psychiczne).

Okazuje się, że oprogramowanie Apple umieszcza miejscowość Mildura w centrum Murray Sunset National Park. Problem polega na tym, że miasto leży w zupełnie innym miejscu (różnica wynosi 70 km). Na pierwszy rzut oka dość niegroźna pomyłka, która może skutkować jedynie nadrobieniem drogi. Ot, wydasz trochę więcej na benzynę, ale prędzej czy później i tak trafisz do właściwego miejsca. Warto jednak pamiętać, że mówimy o Australii i tam sprawa nie wygląda już tak niewinnie. To przecież dość słabo zaludniony kraj, temperatura dochodzi do niebezpiecznych pułapów, a pustkowie może doprowadzić do utraty zmysłów.

Policjanci skarżyli się, iż z powodu kiepskiej aplikacji musieli już kilka razy ratować kierowców, którzy zabłądzili. Brak benzyny, jedzenia, wody (!) i, co najważniejsze, pojęcia, gdzie się właściwie jest może irytować i podejrzewam, że kilka osób robiło już rachunek sumienia w swym samochodzie. No chyba, że policjanci chcieli na siebie zwrócić uwagę i trochę ubarwili tę historię – różnie to bywa. Nad tym jednak nie zamierzam się rozwodzić, ponieważ jest to jedynie punkt wyjścia do informacji właściwej. Tło akcji zostało przedstawione - czas, by na scenę wkroczył główny bohater przedstawienia, czyli Samsung.

Koreański gigant kpi ze swego partnera/konkurenta już od dłuższego czasu. Na dobrą sprawę, kampania reklamowa słuchawki Galaxy S III kojarzy mi się głównie z wyśmiewaniem sprzętu Apple. Azjaci postanowili jeszcze raz skorzystać z tego motywu i pożartowali z jakości map wykorzystywanych w iOS 6. Jak się robi "bekę" po koreańsku? To proste – wystarczą dwa miasta, dwa samochody i grupka ludzi (to zestaw startowy – później okazuje się, że przyda się ktoś jeszcze, ale o tym za chwilę). Co dalej? Uczcie się od Samsunga.

Koreańczycy parkują brudnego Nissana w centrum miasta i ewidentnie wygląda on na zagubionego – miał być biwak w dżungli, ale skończyło się na dżungli miejskiej (to scenka z Sydney). Drugi samochód, popularny od dekad model VW, wiózł swych pasażerów zapewne na plażę, gdzie mieli się oddawać surfowaniu. Pech (czyt. mapy Apple) chciał, że skończyli w Melbourne (pewnie i tam można przyjemnie spędzić czas, ale przecież nie o to chodziło). Obu pojazdom towarzyszy tabliczka z napisem: Oops, should have got a Samsung Galaxy S III. Get Navigation you can trust (w wolnym tłumaczeniu: Z Apple daleko nie zajedziesz, było kupić nasz telefon).

Przyznam szczerze, iż ten motyw mnie rozbawił – pomysłowa akcja i ciekawe wykonanie. Ale dla uzyskania pełni szczęścia trzeba się przyjrzeć zdjęciu z samochodem niemieckiego koncernu motoryzacyjnego. Okaże się wówczas, że pojazd został tam... wklejony. I to w dość widoczny sposób. Tu można się już złożyć ze śmiechu (pojawia się wspomniany wcześniej "ktoś jeszcze" - pan grafik). Przy okazji w umyśle zaczyna kołatać pytanie: to efekt nieudolności i pokpienia sprawy, czy może zrobili to specjalnie i chcieli tym wzmocnić efekt swojego żartu? Bez względu na to, która odpowiedź jest prawdziwa, nie pozostaje nic innego, jak tylko podziwiać tę firmę.

PS Mapy na iOS są już dostępne.

Źródło zdjęcia: memy.pl

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

mapyżartAustralia