Wczorajsza premiera zwiastunu nadchodzącego filmu Olivera Stone'a wzbudziła niemałe emocje. Nie była to pierwsza zapowiedź, ale dopiero teraz poznaliśmy ogólny zarys tego, co zobaczymy na ekranie. Wiedząc to, zdecydowanie polecam, w oczekiwaniu na widowiskową produkcję, nieco mniej napomponowany dokument Citizenfour przedstawiający prawdziwe zdarzenia z 2013 roku.
Nie czekaj na widowiskowego Snowdena, już dziś obejrzyj jego prawdziwą historię
W trailerze "Snowdena" jest wszystko, co powinno znaleźć się w tego typu tytule. Po zobaczeniu go chyba nikt nie będzie miał wątpliwości co do tego, że wszystko co działo się w ciągu tych niecałych 2 minut musiało wyglądać nieco inaczej. Filmy charakteryzują się typową dla siebie konstrukcją i budowaniem napięcia, co potęguje brzmiąca w tle muzyka. Bez pędzącej w odpowiednim tempie akcji trudno przygotować film, który porwie szerszą widownię. Oczywiście występują wyjątki od tej reguły, lecz spotykamy je dość rzadko.
Nie mam wątpliwości, że w kinie będzie oglądało się ten film po prostu fantastycznie. Stone zrealizował rewelacyjny w mojej ocenie JFK i nieco mniej udany World Trade Center - "Snowden", z pozorów, wygląda na udaną produkcję, lecz trudno mi oprzeć się wrażeniu, że w kilku scenach Oliver, krótko mówiąc, popłynął. Wypada to dość blado na tle wyważonego dokumentu Laury Poitras z 2014 roku, ale nie skreślajmy tej głośnej produkcji jeszcze przed jej premierą.
Przyznam się bez bicia, że dość późno obejrzałem Citizenfour, a stało się to nawet odrobinę przypadkowo. Film znajdował się wysoko na mojej liście "do obejrzenia", jednak dopiero, gdy natrafiłem na niego podczas emisji w TV postanowiłem zasiąść przed telewizorem i zobaczyć całość. Po ostatniej scenie byłem pod ogromnym wrażeniem całości - wrażenie zrobił na mnie ogromne.
Dlatego nie sugeruję zignorowania zmierzającrgo do kin "Snowdena", a jedynie przygotowanie się do jego seansu chociażby poprzez (ponowną) projekcję Citizenfour. Zalecana byłaby także lektura najlepszych artykułów poświęconych tej sprawie. Obawiam się bowiem, że nawet najmniejsze przeinaczone detale z całej " akcji" Edwarda Snowdena mogą wypaczyć obraz tego, jak było naprawdę. Oczywiście bardzo liczę na to, że tak się nie stanie, ale strzeżonego...
Z drugiej zaś strony mam nadzieję, że film ten przypomni i ponownie nagłośni aferę Snowdena, a osoby, które (oby jak najliczniej) wybiorą się do kina lub obejrzą go w późniejszym czasie w domu zostaną w jakimś stopniu uświadomione o tym, jakie, jakby nie patrzeć, zagrożenia czekają na nas w sieci i zostaną zachęceni do zgłębienia wiedzy na ten temat. Brzmi to być może nazbyt optymistycznie, ale szczerze na to liczę.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu