Wgrywanie zdjęć swojego dziecka do internetu to dla niektórych kontrowersyjny temat. Z jednej strony wiemy, że wszystko co trafi do internetu nie da s...
Nie chcesz wrzucać zdjęć swojego dziecka na Facebooka bo nie będziesz miał nad nimi kontroli? Polski serwis Kidla rozwiązuje ten problem
Wgrywanie zdjęć swojego dziecka do internetu to dla niektórych kontrowersyjny temat. Z jednej strony wiemy, że wszystko co trafi do internetu nie da się już z niego usunąć. Być może nasze dziecko nie będzie życzyło sobie swoich zdjęć z dzieciństwa w internecie jak dorośnie? A może obawiamy się, że ktoś te zdjęcia sobie pożyczy i wykorzysta je w nieciekawy dla nas sposób? Z drugiej strony jak nie podzielić się zdjęciami swojego dziecka, które jest oczkiem w głowie i największym szczęściem? Polski projekt Kidla chce rozwiązać ten problem tworząc nową platformę specjalnie na potrzeby zdjęć naszych pociech.
W pewnym uproszczeniu Kidla jest portalem społecznościowym, ale bardzo specyficznym, bo dedykowanym tylko rodzicom, a w zasadzie dzieciom rodziców, ale dzieciom na tyle małych, że samodzielnie nie biorą udziału w tym serwisie. Rodzic może założyć konto w serwisie, dodać jedno lub więcej swoich dzieci a następnie przesyłać zdjęcia i film, które zostaną uporządkowane na osi czasu od najnowszego w kierunku dnia narodzin dziecka. Zdjęcia można przesłać zarówno z komputera jak i na gorąco, ze specjalnej aplikacji.
Do konta mogą mieć bezpośredni dostęp tylko dwie osoby - rodzice. Tylko oni mogą wgrywać nowe zdjęcia i zmieniać ustawienia. Jeżeli chcą udostępnić zdjęcia dalej, rodzinie albo znajomym, muszą oznaczyć jakim grup chcą zdjęcia udostępnić, gdyż domyślnie zdjęcia są widoczne tylko dla rodziców. Dwie domyślne grupy to właśnie rodzina i znajomi, ale użytkownik może dowolnie tworzyć i nazywać nowe grupy. Każdy kto chce znaleźć się w takiej grupie musi dostać zaproszenie na maila. Dopiero jak dostanie taką wiadomość i się zarejestruje, będzie miał wgląd do zdjęć. Istniej oczywiście możliwość udostępnienie zdjęcia na Facebooku czy Google+, ale nie trzeba z niego w ogóle korzystać
Czemu zatem różni się Kidla od Facebooka czy Google+? W końcu udostępnić zdjęcia tylko rodzinie można za pomocą kręgów na G+ czy grupom na Facebooku. Powodów jest kilka. Przede wszystkim Kidla to zupełnie osobny ekosystem, co w tym przypadku, w przeciwieństwie do innych sieci społecznościowych, należy uznać za zaletę. Nie udostępnimy przez przypadek zdjęcia publicznie. Dedykowana aplikacja zapewnia, że również zdjęcia wykonane telefonem trafią bezpośrednio tam gdzie trzeba. Chodzi również o to, że serwis kładzie duży nacisk na prywatność. W każdej chwili można skasować profil danego dziecka czy całkowicie usnąć swoje konto z serwisu. Sprawdziłem i faktycznie, usunąć profil jest naprawdę łatwo, nie trzeba ponownie wpisywać hasła, odbierać maili z potwierdzeniem itp. Jak trudno jest usunąć konto na Facebooku wie każdy, kto próbował, na dodatek nie mamy pewności, czy dane użytkownika są rzeczywiście kasowane.
Zaciekawiło mnie co znajduje się w regulaminie dotyczącym prywatności. Warto zauważyć, że do założenia konta wymagany jest tylko adres e-mail oraz imię, niekoniecznie autentyczne. Ponieważ serwis jest darmowy, zacząłem się zastanawiać w jaki sposób będzie generował zyski. W regulaminie można znaleźć taki zapis:
Dane osobowe Użytkownika przetwarzane są przez Administratora w następujących celach:
- korzystanie z Serwisu,
- marketingu produktów, usług oraz przesyłanie informacji handlowej przez Administratora i inne osoby trzecie, o ile Użytkownik wyrazi na to zgodę,
- obsługi reklamacji zgłaszanych przez Użytkowników i inne osoby trzecie,
- obsługi technicznej Serwisu.
Zastanawiam się co oznacza fragment "o ile Użytkownik wyrazi na to zgodę", bo nigdzie w opcjach nie znalazłem możliwości odznaczenia krzyżyka przy polu wyrażania na cokolwiek zgody. Rejestrując się pytano mnie jedynie, czy akceptuję regulamin. Być może taka opcja pojawi się później, bo serwis jest wciąż we wczesnej fazie rozwoju, być może coś przeoczyłem. Nie będę zaprzeczał, że taki zapis budzi pewien niepokój, z drugiej strony naszych danych, oprócz zdjęć, jest w takim serwisie bardzo mało, bez porównania mniej niż na Facebooku. Poza tym mamy do czynienia z rodzimym projektem, a nie zagranicznym molochem, z którym stosunkowo ciężko się nawet skontaktować.
Wracając do funkcji serwisu, przesłane zdjęcia można w każdej chwili pobrać aczkolwiek należy pamiętać, że przechowywane są w rozdzielczości zmniejszonej w stosunku do oryginału. Największe wgrane przeze mnie zdjęcie miało po pobraniu 1240 na dłuższym boku. Nie jest więc to sposób na backup oryginałów. Dodając nową Chwilę, bo tak nazywa się pojedyncza sesja wrzucanych zdjęć, określamy datę wykonania, oznaczniki, czyli po prostu tagi - domyślnie wprowadzone to np. wakacje, na spacerze czy urodziny. Na koniec określamy jakim grupom chcemy zdjęcie udostępnić.
Kidla wymaga jeszcze pewnego dopracowania. Wszystkie portretowe zdjęcia po wgraniu na serwis są pokazane w orientacji horyzontalnej i trzeba je ręcznie przekręcić, nawet jeżeli wcześniej na dysku miały poprawną orientację. Co ciekawe, tworząc nową chwilę można wgrać kilka zdjęć na raz i zostaną ułożone w mozaikę. Kiedy jednak zaakceptujemy daną chwilę, nie ma sposobu aby do danej chwili przesłać nowe zdjęcia, przynajmniej ja takiego sposobu nie znalazłem. Można stworzyć tylko nową chwilę.
Na plus trzeb zaliczyć bardzo przejrzysty chronologiczny układ, który można dodatkowo sortować po wspomnianych tagach jak i po rodzaju przesłanych multimediów czyli po zdjęciach, albumach i filmach osobno. Zdjęcia są czytelnie opisane z boku, tam również pojawiają się komentarze. Komentować można zarówno grupy zdjęć, czyli daną chwilę, jak i poszczególne zdjęcia z osobna. Użytkownik ma możliwość ustawienia jak często ma otrzymywać powiadomienia o nowej aktywności dotyczącej konta. Może to być natychmiast po dodaniu nowego komentarza, a może być to zbiorcze powiadomienie na koniec dnia, tygodnia bądź miesiąca.
Warto jeszcze rozwinąć temat aplikacji mobilnej. Można ją nazwać czymś na kształt Instagram dedykowanego serwisowi Kidla. Tak naprawdę filtrów i ustawień jest znacznie więcej niż w Instagram, bo aplikacja korzysta z SDK Aviary. Domyślnie dostępnych jest tylko kilkanaście ustawień i filtrów, część można pobrać za darmo, resztę trzeba po prostu kupić. A płatnych filtrów i regulacji jest naprawdę sporo, dziesiątki, jeżeli nie setki. Możliwości rozbudowy jest naprawdę bardzo dużo, jest to jednak płatna zabawa, chociaż płatna jednorazowo dla danego zestawu naklejek bądź filtrów. Aplikacja mobilna daje dostęp do wszystkich ustawień serwisu i również prezentuje chronologiczny układ zdjęć. Największą zaletą aplikacji jest to, że po prostu jest. Nie trzeba kombinować z przesyłaniem zdjęć z telefonu. Dodanie nowej fotki do konta danego dziecka jest równie proste, jak w przytaczanym wcześniej Instagram.
Podsumowując, Kidla jest czymś pośrednim pomiędzy prawie całkowitym brakiem prywatności współczesnych portali społecznościowych, a największą nad nią kontrolą jaką daje przekazywanie zdjęć na płycie czy przesyłanie ich mailem do konkretnych osób. Przede wszystkim ułatwia gromadzenie zdjęć dziecka w jednym miejscu przez oboje rodziców dzięki aplikacji mobilnej. To istotna zaleta, bo jeżeli rodzice korzystaliby np. z galerii Google+, nie mieliby nawzajem dostępu do swoich galerii. Cieszy mnie, że za dobrym pomysłem idzie też wykonanie na odpowiednim poziomie. Serwis nie wygląda jak zrobiony na kolanie, jest nowoczesny i intuicyjny, nie licząc kilku drobiazgów. Aplikacja na Androida podczas krótkiego testu spisywała się bez zarzutu. Aplikacja na iOS jest dopiero w drodze. Filmik promocyjny został również profesjonalnie wykonany. Pozostaje otwarte pytanie, ilu znajdzie się w Polsce rodziców, którzy będą chcieli z serwisu korzystać? Czy w związku z tym uda się uzyskać rentowność serwisu, która zagwarantuje długie i nieprzerwane działanie? Czy są wśród czytelników osoby chętne by z Kidla korzystać? Dajcie znać w komentarzach.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu