Gdy większość mieszkańców Polski smacznie spała, Netflix przechodził jeden z ważniejszych egzaminów w swojej historii. Pierwsza w historii serwisu transmisja na żywo okazała się gigantycznym sukcesem i będzie mieć ogromny wpływ na przyszłość platformy
Netflix już nigdy nie będzie taki sam - ta transmisja zmieniła wszystko
Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...
O godzinie 4:00 w nocy z soboty na niedzielę Netflix wystartował z transmisją live z występu Chrisa Rocka. Wydarzenie to było wyjątkowe z wielu względów, ponieważ po pierwsze to jedyny jak na razie przykład materiału, który nie trafił w typowy sposób na Netfliksa, po drugie Chris Rock nie powstrzymał się przed komentarzem sytuacji z udziałem Willa Smitha z zeszłego roku, a co chyba najważniejsze wszystko poszło gładko i bezproblemowo. Raczej nigdzie w sieci nie znajdziecie negatywnych komentarzy na temat tego, jak przebiegała relacja z występu, a jeśli na coś natraficie to będą to raczej pochwały za to, jak platforma zdołała uniknąć jakichkolwiek problemów.
Chris Rock na żywo na Netflix. Zero problemów, duży szum, jaka oglądalność?
[okladka rozmiar=srednia]
[/okladka]
To naprawdę istotny element całej układanki i choć nie znamy dokładnego wyniku oglądalności, to naprawdę dobrze rzutuje to na przyszłość w kontekście następnych transmisji na żywo. Dość powiedzieć, że niektórym serwisom problemy sprawiało obsłużenie nadwyżki widzów z powodu premiery nowego odcinka serialu, tymczasem Netflix pozostał niezachwiany na całym świecie w tak kluczowym dla niego momencie.
Przekroczyliśmy jednak pewną granicę, do której nawet zbliżenie się wyglądało na niemożliwe, jeśli chodzi o Netfliksa. Platforma rozpoczęła swoją działalność w opozycji do telewizji oferując niemal wszystko na opak dla klasycznej dystrybucji seriali i filmów w ramach ramówek. Brak reklam, dostęp na każdym urządzeniu, pełne sezony w dniu premiery i całkowita swoboda w oglądaniu były przeciwieństwem telewizji. Wtedy wydawało się, że realizacja transmisji na żywo będzie zaprzeczeniem dla wartości Netfliksa, ponieważ tylko wybrana grupa widzów zdoła zasiąść przed telewizorem o danej godzinie, by śledzić premierę.
Dla Europejczyków pora transmisji była naprawdę mało dogodna, a w dodatku niezbędna była zmiana języka aplikacji/systemu na angielski, by Netflix uwzględnił nas jako potencjalnego odbiorcę live'a - dopiero wtedy na ekranie głównym wyświetlał się plansza zachęcająca do seansu i przycisk pozwalający ją uruchomić. Dla mieszkańców Azji, np. tych z Tokio, był to dosłownie środek dnia, więc w południe też nie udało się raczej przyciągnąć zatrważającej liczby widzów. Netflix nie chwali się statystykami, więc widownia na żywo mogła nie spełnić jego oczekiwań, ale być może komunikat z liczbami dopiero się pojawi.
Pierwsza, ale nie ostatnia transmisja live na Netflix
Nie ulega jednak wątpliwości, że Netflix przechodzi ogromną metamorfozę i zaczyna sięgać po rozwiązania, które działają u konkurencji. A są to kroki, na które nie decydował się przez lata i wypierał ich znaczenie lub istnienie. Nawet cotygodniowe premiery nowych odcinków seriali mogą prędzej czy później zagościć na Netfliksie, mimo że jak na razie nikt o tym głośno nie mówi. Jesteśmy jednak świadkami rozbijania sezonów na dwie części, co oczywiście ma spowodować pozostanie z platformą na dłużej, najczęściej do następnego okresu rozliczeniowego.
W ten sposób działają Disney+ czy Apple TV+, które od czasu do czasu na start wrzucą dwa lub trzy odcinki, natomiast HBO Max nieustannie pozostaje wierne klasycznym telewizyjnym premierom przez tyle lat. Fanów i przeciwników obydwu modeli nie brakuje, ale koniec końców największą korzyścią dla wszystkich będzie chyba znalezienie pewnego balansu. Nie będę w ogóle zaskoczony, gdy Netflix zapowie mini-serię z trzema odcinkami, które będą dodawane na platformę co tydzień. Nie wprost, ale dość łagodnie i płynnie Netflix wkroczy w kategorię, której unikał. Jeśli odbędzie się to jakkolwiek inaczej, to też trudno będzie tego nie zauważyć, niezależnie od marketingowego przesłania giganta.
Jeżeli w amerykańskich mediach mówi się o zadyszce SNL-a ("Saturday Night Live", jednego z najdłużej emitowanych programów w telewizji, a jednocześnie jednego z najbardziej zasłużonych, także pod względem wychowania gwiazd telewizji i kina), a obok stawia się transmisję na żywo z występu Chrisa Rocka, to znaczy że coś jest na rzeczy. Organizacja kolejnych wydarzeń tego typu wydaje się kwestią czasu, podobnie jak przeniesienie tych praktyk do lokalnych oddziałów Netfliksa w Europie czy Azji. Występ Rocka był wyczekiwany i wygenerowałby spore zainteresowanie nawet bez transmisji na żywo, ale organizacja tego rodzaju show sprawiła, że o komiku oraz Netfliksie zaczęto mówić zupełnie inaczej i częściej.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu