VOD

Nie bądźcie zdziwieni - Netflix idzie po Oscary. Metamorfoza internetowego giganta była niezbędna

Konrad Kozłowski
Nie bądźcie zdziwieni - Netflix idzie po Oscary. Metamorfoza internetowego giganta była niezbędna
Reklama

Chyba nie sądziliście, że na telewizyjnych nagrodach Emmy i Złotych Globach, a także festiwalowych uznaniach spocznie Netflix? Internetowy gigant to dziś jedna z większych wytwórni filmowych i nic dziwnego, że ma chrapkę na najbardziej prestiżową nagrodę filmową. Netflix idzie po Oscary.

Jestem przekonany, że zamieszanie z festiwalem w Cannes nie było tak krzywdzące dla Netfliksa, jak wszyscy sądzili. Przecież ta odbijająca się echem jeszcze przez kilka tygodni historia zwróciła uwagę wielu osób niezainteresowanych Netfliksem, bo informacja przedarła się do mainstreamowych mediów, gdzie nazwy serwisu nie dało się pominąć. Być może zniknęła szansa na Złote Palmy, a nietypowy marketing zrobił swoje. Od zeszłego roku produkcje Netfliksa omijają szerokim łukiem francuski festiwal, ale pojawiają się między innymi w Wenecji czy Toronto. A po sukcesie filmu dokumentalnego "Icarus", który zgarnął Oscara, Netflix nadal mierzy w zdobycie tej statuetki za produkcję fabularną. I wytacza solidne działa w pojedynku z konkurencją.

Reklama

Oscary dla Netfliksa? Jak nie teraz, to kiedy?

Na końcówkę roku Netflix zachował trzy arcyciekawe premiery: "Roma", "Ballada o Busterze Scruggsie" oraz "Nie otwieraj oczu". Za pierwszy z nich odpowiada Alfonso Cuaron - twórca "Grawitacji", drugi stworzyli bracia Joel i Ethan Coenowie, a trzeci wygląda na intrygujący blockbuster w gwiazdorskiej obsadzie z Sandrą Bullock i Johnem Malkovichem na czele. "Ballada o Busterze Scruggsie" pojawi się na Netflix już 16 listopada, "Nie otwieraj oczu" obejrzymy w serwisie przed samymi Świętami, bo 21 grudnia, a "Roma" będzie dostępna od 14 grudnia. Ale to nie terminy debiutu online są tu najważniejsze, bo taki sposób dystrybucji nie zapewni Netfliksowi szans na walkę o Oscary - serwis kontynuuje swoją metamorfozę i przygotowuje się do dystrybucji kinowej. Specjalnie w celu umożliwienia włączenia swoich filmów w walkę o Oscary, Netflix zaplanował limitowane pokazy w kinach w USA, UK oraz Europie.

Jak donosi serwis Deadline, serwis liczy, że jednoczesne rozpoczęcie wyświetlania filmów w kinach pozwoli mu na wkroczenie na ścieżkę ku nagrodom. Netflix nie zamierza więc forować któregokolwiek ze sposobów dystrybucji - przynajmniej nie w USA - by przypodobać się członkom akademii i liczy, że taka działalność nie wpłynie na ocenę jego filmów. Czy pojawienie się filmu w tym samym czasie w ofercie online powinno mieć jakiekolwiek znaczenie? Zwolennicy tradycyjnego kina na pewno stwierdzą, że tak, ale nie brakuje dziś osób, dla których sprawą pierwszorzędną jest poziom artystyczny produkcji, a nie to, gdzie można go obejrzeć.

Sprawdź też: Co nowego na Netflix – lista nowości na listopad 2018

Zmiany strategii Netfliksa nie ominęły Polski - niedawno w naszych kinach można było zobaczyć "22 lipca", który był pierwszym filmem nad Wisłą, przed którego seansem na ekranie pojawiła się zupełnie nowa czołówka. (Czerwone litery układające się w napis "Netfix" na białym tle zastąpił wielokolorowy strumień przekształcający się w czerwoną literę "N" na czarnym tle). Wiele wskazuje na to, że to nie koniec takich pokazów, ale na konkretny jeszcze będziemy musieli zaczekać. W odróżnieniu od anglojęzycznego zwiastunu na amerykańskim koncie Netfliksa na YouTube, gdzie pod koniec widoczna jest informacja "21 grudnia na Netflix i w wybranych kinach", polski wcale takiego dopisku nie zawiera, więc na ten moment nie jest planowana premiera filmu na dużym ekranie. Niewykluczone, że ulegnie to zmianie, bo do 21 grudnia pozostało ponad półtora miesiąca, a Deadline wyraźnie zapowiada dystrybucję kinową w Europie.

O zawiłej sytuacji filmów Netflix w polskich kinach już pisałem, dlatego odeślę was do tamtego materiału, a teraz warto przytoczyć wypowiedź twórcy filmu "Roma" Alfonso Cuaron dla Deadline, z którą się całkowicie zgadzam.

Możliwość zobaczenia filmu na dużym ekranie jest równie istotna, co zapewnienie widzom najlepszych wrażeń podczas seansu w domu. Roma została nakręcona w kosztownym formacie 65mm, co uzupełnia skomplikowany dźwięk Dolby Atmos. O ile sale kinowe oferują najlepsze warunki dla Romy, to film został wyprodukowany w taki sposób, by móc dostarczyć tak samo znaczących przeżyć w domowym zaciszu.

Dwutorowość produkcji i dystrybucji jest więc nie tylko w moim odczuciu najlepszym wyjściem w dzisiejszych czasach. Osoby uwielbiające wizytę w kinie będą mogły wybrać się na seans do dużej sali z odpowiednim nagłośnieniem i sporych rozmiarów ekranem, zaś ci którzy wolą obejrzeć film w domu, bo na przykład posiadają najwyższej klasy zestaw audio-video wspierający takie nowinki jak rozdzielczość 4K, format Dolby Vision i dźwięk Dolby Atmos, będą mieli taką możliwość.

Reklama

 

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama