Telewizja

Naprawdę wielkie oglądanie. Test 55-calowej Toshiby L74

Tomasz Popielarczyk
Naprawdę wielkie oglądanie. Test 55-calowej Toshiby L74
23

Ostatnimi czasy Toshiba zdecydowanie nie jest na świeczniku, jeśli chodzi o rynek telewizorów. Japończycy najwidoczniej jednak nie mają zamiaru oddawać pola konkurencji, bo sukcesywnie rozwijają swoją ofertę - zarówno w kategorii Full HD jak i 4K. I może nie mówi się o tych sprzętach tak dużo, jak o...

Ostatnimi czasy Toshiba zdecydowanie nie jest na świeczniku, jeśli chodzi o rynek telewizorów. Japończycy najwidoczniej jednak nie mają zamiaru oddawać pola konkurencji, bo sukcesywnie rozwijają swoją ofertę - zarówno w kategorii Full HD jak i 4K. I może nie mówi się o tych sprzętach tak dużo, jak o Samsungach, LG czy Panasonicach, to z całą pewnością nie należy ich ignorować. Model L74 to najlepszy aktualnie telewizor FHD w ofercie Toshiby. Zobaczmy, co ma do zaoferowania.

Z Toshibą L74 spędziłem dobrych kilka tygodni. Akurat doskonale się złożyło, bo okres, w którym przeprowadzałem testy pokrył się z fazą grupową Mundialu. Kanały TVP1 i TVP2 w HD raczej nie są wyznacznikiem jakości dla tego standardu, ale miło było zobaczyć najlepszych piłkarzy świata na 55-calowym ekranie. A jakby tego było mało, okazało się, że Telewizja Polska przygotowała świetną platformę telewizji hybrydowej, która doskonale uzupełniała codzienne transmisje meczów.

Ale ja nie o tym. Toshiba L74 stanowi trzon line-upu z kategorii Full HD japońskiego producenta. Co ciekawe, za testowany przeze mnie model o przekątnej 55 cali nie trzeba zapłacić dużo. Cena waha się w granicach 5 tys. złotych. Na półkach sklepowych znajdziemy jeszcze wersje 47- i 42- calowe, w cenach 3,5 tys. zł i 3 tys. zł. Toshiba jest na tym polu zatem bardzo konkurencyjna. Ale czy to nie idzie aby w parze z gorszą jakością?

Klasyczny design

Testowana wersja Toshiby L74 to prawdziwy olbrzym. Nie wynika to bynajmniej z opasłej konstrukcji. Wykonane z błyszczącego, lakierowanego plastiku ramki mają bowiem zaledwie 2,5 cm grubości. Górne narożniki są zaostrzone, ale na dole znajdziemy matową listwę z zaokrąglonymi końcami. Wszystko to sprawia, że telewizor kształtem przypomina trochę literę „U”. W prawym dolny rogu umieszczono diodę świecącą na czerwono (tryb standby) oraz zielono (TV włączony), a nieopodal niej czujnik światła i port podczerwieni odbierający sygnał pilota. W lewym dolnym rogu w oczy rzuca się jedynie chromowane logo producenta.

Ta oszczędna stylistyka ma swój urok. Toshiba L74 nie jest wyzywająca ani oryginalna. Producent postawił na klasyczną elegancję, która doskonale będzie pasować do większości salonów. Design ten dobrze komponuje się ze srebrną, aluminiową podstawką. W odróżnieniu do poprzedniej serii tym razem jest ona mocowana do telewizora w dwóch miejscach, co czyni całość stabilniejszą. Choć przyznam szczerze, że oczekiwałbym nieco większego stojaka dla tak dużej przekątnej. Niby w trakcie testów nie wynikło z tego powodu żadne zagrożenie upadku, ale przy codziennym użytkowaniu może. Większy stojak przynajmniej poprawiłby komfort psychiczny posiadacza modelu L74.

Z tyłu również żadnych niespodzianek nie uświadczymy. Producent nie żałował złącz. Telewizor dysponuje czterema portami HDMI (z czego jeden ze wsparciem dla MHL) i dwoma USB. Nie zabrakło też interfejsu Ethernet, wejścia antenowego, wejścia VGA, wyjścia S/PDIF, a także eurozłącza i komponentowego wejścia wideo. Na wąskim wgłębieniu tuż obok znajdziemy ponadto wyjście słuchawkowe 3,5 mm oraz cztery przyciski – dwa do regulacji głośności, jeden do włączania/wyłączania i jeden do przełączania źródła obrazu. Układ ten jest bardzo zbliżony do modelu poprzedniej generacji (L73).

Głośniki umieszczono na spodzie. Są to dwa przetworniki o mocy 15W. Grają zaskakująco głośno jak na telewizor. Producent wsparł je technologią CEVO Audio, która ma podbijać tony niskie, a także silnikiem dźwięku przestrzennego DTS Premium Sound. Rezultaty są bardzo dobre. Toshiba L74 oferuje głębokie brzmienie, z soczystym basem (co szczególnie fajnie daje się odczuć podczas dialogów w filmach). Warto też wspomnieć tutaj o technologii separacji dźwięku, która pozwala oddzielnie zarządzać dźwiękami tła i tymi z pierwszego planu. Szczególnie dobrze sprawdzało się to podczas transmisji meczowych, gdzie można było uwydatnić lub, wręcz przeciwnie, stłamsić głos komentatora. Model L74 powinien usatysfakcjonować miłośników dobrego brzmienia.

Załączony do zestawu pilot to bardzo klasyczna konstrukcja. Nie uświadczymy tutaj żadnych dodatków w postaci wbudowanego żyroskopu, obsługi gestów czy komend głosowych. Na tym polu Toshiba wyraźnie ustępuje stawiającej na gadżeciarskie nowinki konkurencji. Z jednej strony to dobrze, bo obsługa telewizora jest bardzo prosta. Z drugiej jednak miłośnicy nowinek technologicznych będą rozczarowani. Sam pilot łączy w sobie gumowe przyciski z plastikowymi, cechującymi się wyraźnym kliknięciem (to te na czarnym tle). Jedyny zarzut mogę mieć do D-pada, a właściwie „podwójnych” strzałek, które umieszczono zbyt blisko. W rezultacie często wciskałem nieprawidłowe guziki. Sam pilot jest też stosunkowo długi, co może sprawić duże problemy posiadaczom małych dłoni. Swoją drogą jest to konstrukcja bliźniacza do modelu L73. Szkoda, że na tym polu nie dokonała się żadna ewolucja.

Piękne kolory, intensywne podświetlenie i… clouding

Zastosowana w Toshibie L74 matryca została wyprodukowana przez LG. Jest to panel IPS o rozdzielczości 1920 x 1080 px z podświetleniem Slim Direct LED (diody na całej powierzchni podzielone na sześć niezależnie wygaszanych stref). Charakteryzuje się bardzo wysokim współczynnikiem jasności sięgającym 700 cd/m. Producent podkreśla, że w porównaniu z modelami poprzedniej generacji obraz ma być bardziej wyrazisty i jaśniejszy o nawet 75 proc. W istocie na tym polu testowany telewizor prezentuje się fantastycznie. Sęk w tym, że podświetlenie jest bardzo nierównomierne, co szczególnie widać podczas nocnych seansów. W ciemniejszych scenach wkrada się clouding i wyraźnie widać u góry plamy światła, które psują dobre wrażenie, jakie początkowo wywarł na mnie model L74.

Producent zaimplementował tutaj kilka trybów wyświetlania, w tym filmowe „Holywood”. Ja osobiście preferowałem najczęściej automatyczny, dostosowany do panujących warunków. Choć w trakcie wieczornego oglądania, możliwość przełączenia się na tryb nocny okazywała się bardzo przydatna. Co zaskakujące, telewizor po wyjęciu z pudełka miał ustawiony kontrast na 100 proc. a pozostałe suwaki na minimum. Wystarczyła jednak chwila, żeby dostosować parametry wyświetlania do własnych preferencji.

Toshiba L74 pięknie odwzorowuje kolory. Obraz jest soczysty, ale jednocześnie naturalny. Dużym plusem jest głęboka czerń oraz świetny kontrast. Natomiast dzięki technologii IPS nie można powiedzieć złego słowa na kąty widzenia, które sięgają 178 stopni. Toshiba zaimplementowała tutaj znane już z poprzednich serii funkcje Resolution+ i ClearScan. Pierwsza pozwala sztucznie poprawić ostrość obrazu, co szczególnie przydaje się podczas oglądania telewizji SD. Cudów nie uświadczymy, ale różnica jest widoczna (na plus oczywiście) gołym okiem – widać nieco więcej szczegółów, ale i wkradają się wówczas też szumy. ClearScan natomiast zwiększa płynności odtwarzania. To oczywiście dość osobista kwestia. Dla mnie zwiększenie liczby odtwarzanych klatek na sekundę dawało fantastyczny efekt – szczególnie w trybie 3D, a także podczas oglądania mundialowych transmisji. Dzięki tej technologii płynność obrazu w testowanym modelu stoi na świetnym poziomie

Matryca obsługuje technologię pasywnego 3D. Możemy zdecydować się na konwersję klasycznego obrazu do formy trójwymiarowej jak i uruchomić specjalnie przygotowany film. O ile ta pierwsza opcja sprawdza się raczej przeciętnie, to druga robi ogromne wrażenie. Producent nie pożałował okularów, bo w pudełku znalazłem aż cztery pary. Nie zwlekając zatem zbyt długo, zaprosiłem znajomych na seans. W jeden wieczór zaliczyliśmy trzy produkcje: ostatnią część Harrego Pottera, Pacific Rim oraz Hobbita: Pustkowie Smauga. O ile pierwszy z filmów nie zrobił jakiegoś szczególnego wrażenia (być może wynikało to z kiepskiej wersji 3D, trudno powiedzieć), to w dwóch kolejnych pojawił się już efekt „wow!”. Wielkie roboty z masą efektów specjalnych czy smok Smaug robiły piorunujące wrażenie, a efekt głębi był dostrzegalny praktycznie przez cały czas trwania filmu (choć to bardzo subiektywne, bo po pewnym czasie mózg się do niego przyzwyczaja). Dzięki zwiększonej płynności odtwarzania (ClearScan) oraz bardzo wysokiemu współczynnikowi jasności, obraz praktycznie nic nie stracił na jakości i wyrazistości. Jeżeli szukacie telewizora przede wszystkim do 3D, to Toshiba L74 powinna spełnić Wasze oczekiwania.

Smart TV bez wodotrysków

W Toshibie L74 nie mogło również zabraknąć funkcji Smart TV. W odróżnieniu od poprzedników model ten został wyposażony w dwurdzeniowy procesor, co przekłada się na płynne i szybkie działanie interfejsu. Byłem pod dużym wrażeniem.

Moduł Smart TV składa się tak naprawdę z kilku ekranów, na których znajdziemy treści różnego typu. Toshiba zadbała o obecność kluczowych aplikacji, dzięki czemu możemy korzystać z popularnych w Polsce usług VOD: TVN Playera, Ipla, Iplex.pl, VOD Onet. Nie zabrakło też czegoś dla miłośników spotu (Sport.pl, Live Sport.tv, Ekstraklasa.net, Futbol Video) oraz muzyki (Tuba FM, Radio ZET, Deezer). Wszystko to uzupełniają aplikacje YouTube i Vimeo, a także zestaw prostych gier, z którymi, przyznam szczerze, spędziłem najmniej czasu.

Fajnym dodatkiem jest algorytm uczący się nawyków użytkownika. Na tej podstawie w panelu Smart TV znajdziemy propozycje programów, które warto teraz obejrzeć. Po podłączeniu nośnika pamięci możemy natomiast skorzystać z mechanizmu MediaGuide Replay, który będzie nagrywał nasze ulubione programy, składając w ten sposób spersonalizowaną ramówkę, którą obejrzymy w dowolnym momencie (prawdopodobnie wówczas, gdy okaże się, że na naszych 498 kanałach nie ma nic ciekawego). Okraszono to też elementem społecznościowym – agregatorem postów z Twittera na temat ulubionych formatów.

Oczywiście Toshiba zadbała również o fundamentalne funkcje, a więc przeglądarkę internetową oraz mechanizm odtwarzania multimediów z zewnętrznych nośników. Ja do tego celu wykorzystałem mojego WD MyPassport o pojemności 512 GB. W trakcie odtwarzania filmów czy przeglądania zdjęć nie zaobserwowałem żadnych problemów. Telewizor doskonale radził sobie z popularnymi formatami, jak MKV, RMVB, AVI itd. Odtwarzanie było płynne, a interfejs responsywny – nawet w trakcie oglądania nagrań w 1080p.

Jednym z największych wyróżników testowanej Toshiby jest obsługa technologii bezprzewodowego strumieniowania obrazu Miracast. Otwiera to przed użytkownikiem szereg nowych możliwości, bo telewizor może pełnić funkcję bezprzewodowego monitora. Co istotne, opóźnienie w tym trybie pracy jest znikome, więc pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że może on posłużyć do uruchamiania gier. Jako że wraz z modelem L74 Toshiba dostarczyła mi również notebooka Satellite M50Dt wspierającego technologię AMD Wireless Display wykorzystałem go do Skyrima i FIFY 14 – efekty były zadowalające. Sama konfiguracja tego trybu pracy jest bajecznie prosta. Wystarczy aktywować tryb nasłuchiwania w telewizorze, a następnie aktywować strumieniowanie na komputerze. Wszystko to zwieńcza konieczność przepisania krótkiego kodu autoryzującego i gotowe. Wiele konkurencyjnych modeli telewizorów jest pozbawionych wsparcia dla tego standardu, co zdecydowania działa na korzyść Toshiby.

Ogólnie funkcje Smart TV wbudowane w Toshibę L74 nie są jakoś szczególnie innowacyjne i powalające, ale powinny w zupełności wystarczyć większości użytkowników. Znajdziemy tutaj właściwie wszystko, co niezbędne – począwszy od VOD, YouTube’a i aplikacji muzycznych, przez pogodynkę i funkcje nagrywania programów telewizyjnych, a na praktycznym MediaGuide i wsparciu dla technologii Miracast skończywszy. Po wodotryski zapraszam do konkurencji.

Problem pojawia się gdzie indziej – przy zwykłym oglądaniu klasycznej telewizji. Nie zabrakło tutaj podstawowych funkcji, jak Timeshift, wsparcie dla EPG, obsługi aplikacji HbbTV itd. Niestety sortowanie kanałów w tym modelu jest kompletną porażką. Aby to zrobić, musimy skopiować listę na pamięć USB, podłączyć ją do komputera, zainstalować stosowne oprogramowanie, posortować, zapisać na pamięci USB, podłączyć ją do telewizora i zastosować. Ufff… Nie spodziewałem się aż takich utrudnień w wykonaniu z pozoru banalnej czynności. Szkoda też, że model L74 nie został wyposażony w dwa tunery telewizyjne – taka przekątna aż się prosi o możliwość uruchamiania dwóch kanałów jednocześnie. A ponadto otworzyłoby to drzwi do szeregu innych zastosowań, jak chociażby integracja ze smartfonami i tabletami (co zrobił ostatnio Panasonic).

Wielkie i przyjemne oglądanie

Toshiba L74 nie jest urządzeniem zachwycającym, naszpikowanym gadżeciarskimi funkcjami i dodatkami, które przyprawiają miłośników nowinek technologicznych o szybsze bicie serca. To konstrukcja o klasycznym designie i standardowych możliwościach. Znajdziemy tutaj bardzo dobrą jakość obrazu i dźwięku, szereg praktycznych rozwiązań Smart TV z bezprzewodowym strumieniowaniem Miracast oraz świetny tryb 3D.

W trakcie testów udało mi się znaleźć zaledwie kilka wad, które mogą paść cieniem na ten model. Mowa tutaj o nierównomiernym podświetleniu, niezbyt ergonomicznym pilocie oraz koszmarnym mechanizmie zarządzania kanałami telewizyjnymi.

Testowany telewizor powinien trafić szczególnie w gusta osób, którym nie jest w smak przerost formy nad treścią uprawiany przez niektórych producentów. Tutaj treść jest widoczna gołym okiem, a klasyczne, stylowe wzornictwo i prostota obsługi sprawiają, że obcowanie z Toshibą L74 będzie z całą pewnością przyjemnym doświadczeniem (a przynajmniej w moim przypadku tak było). Przynajmniej do czasu, gdy zapragniemy zrobić z naszym telewizorem coś bardziej zaawansowanego.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu