Świat

Najpierw Volkswagen, teraz Samsung. Zaraz okaże się, że większość producentów „mija się z prawdą”

Maciej Sikorski
Najpierw Volkswagen, teraz Samsung. Zaraz okaże się, że większość producentów „mija się z prawdą”
87

Od połowy września otwierana jest puszka Pandory. Zaczęło się od afery spalinowej Volkswagena, ale szybko miało się okazać, że to nie jedyna firma motoryzacyjna, która może mieć coś na sumieniu. Nagle zaczęły wypływać informacje na temat kontrowersyjnych, a nawet nielegalnych praktyk stosowanych prz...

Od połowy września otwierana jest puszka Pandory. Zaczęło się od afery spalinowej Volkswagena, ale szybko miało się okazać, że to nie jedyna firma motoryzacyjna, która może mieć coś na sumieniu. Nagle zaczęły wypływać informacje na temat kontrowersyjnych, a nawet nielegalnych praktyk stosowanych przez innych producentów. Wyszliśmy też poza świat motoryzacji, teraz pod lupę trafił Samsung. Możliwe, że na nim się nie skończy.

Są testy i ich wyniki, są też realia

Czubek góry lodowej - tak media komentują aferę związaną z fałszowaniem wyników emisji spalin przez koncern Volkswagen. Najpierw pisano, że działania tej firmy mogą zaszkodzić innym niemieckim producentom, teraz na znaczeniu zyskuje pytanie, czy ci inni producenci działają uczciwie. Zaraz może się okazać, że przyjęte normy, przeprowadzane testy i deklaracje twórców to mit, zwykła bujda, nad którą pracują rzesze ludzi.

Testy homologacyjne dotyczące spalin i zużycia paliwa pojazdów to tylko reklama

Powyższe zdanie pojawia się w tekście opublikowanym na stronie Polskiego Radia. Możemy w nim także przeczytać, że:

Mercedes pali o 50 proc. więcej niż deklaruje producent

Ale oszukiwać mają też inne firmy - nie szukajmy winnych tylko u Niemców. Chyba rośnie liczba osób, które zadają proste pytanie: jak to możliwe, że taki system funkcjonował? Co stało się z sektorem motoryzacji? I tu trzeba zadać "pytanie pomocnicze": czy chodzi tylko o branżę motoryzacyjną?

Podejrzane telewizory Samsunga

W mediach, nie tylko branżowych, pojawiła się ciekawa informacja na temat telewizorów Samsunga. Podobno w czasie testów zużywają one mniej energii elektrycznej niż w codziennym użytkowaniu. Pojawiły się oskarżenia, że urządzenia są w stanie stwierdzić, kiedy są badane i dzięki temu mogą manipulować wynikami badań. O sprawie pisze Guardian, który powołuje się na prace prowadzone przez grupę ComplianTV finansowaną z pieniędzy Unii Europejskiej.

Mocne oskarżenie, zwłaszcza, że sprawę porównuje się do afery VW. Gdyby okazało się prawdziwe, Samsung miałby kłopoty. Nie tylko wizerunkowe – pewnie i tu pojawiłyby się kary, pozwy, uciążliwe dochodzenia. Koreański producent zapewnia jednak, że nie manipuluje wynikami testów, a porównania do niemieckiego producenta samochodów są krzywdzące. Sprawa pewnie doczeka się kolejnych rozdziałów, więc warto ją śledzić, przekonamy się, czy koreański gigant faktycznie nie ma nic na sumieniu.

Wyjątki czy reguła?

Czytam o producentach samochodów, czytam o Samsungu i zastanawiam się, gdzie nas to zaprowadzi. Mam wrażenie, że patrzymy na otwieranie puszki (właściwie to beczki) Pandory. Na celownik brane są kolejne branże, po samochodach przyszedł czas na elektronikę, na Samsungu pewnie się nie skończy. Za chwilę przyjdzie czas na producentów AGD i sprawdzanie mocy odkurzaczy, efektywności energetycznej pralek i lodówek. Przekonamy się, ile warte są te plusy dodawane do literek A w specyfikacji produktów.

To może być początek, bo za chwilę zaczniemy się przyglądać branżom odzieżowej, spożywczej czy budowlanej. I możliwe, że w każdej dojdziemy do podobnych wniosków: ktoś kręci. Niemożliwe? Przecież afera o rozmiarach tej spalinowej też wydawała się niemożliwa. Może się okazać, że spora część biznesu budowana jest na mijaniu się z prawdą. Albo zwyczajnym oszustwie. Trzeba przy tym podkreślić, że część winy leżeć będzie po stronie konsumentów, którzy lubią być oszukiwani: chcą mocnych samochodów, które będą bardzo ekologiczne, chcą wielkich telewizorów, ale dobrze by było, gdyby pobierały one nieznaczne ilości energii, w końcu chcą, by było dobrze i tanio. A to prowadzi do sytuacji, o której pisałem wczoraj.

Producenci oszukują, ale w jakimś stopniu są do tego zmuszani, o czym pisał niedawno Jakub. W końcu jednak przychodzi czas, gdy pada hasło "sprawdzam", a wtedy pojawia się wielkie zdziwienie i oburzenie. Teraz afera może gonić aferę, wypłynie sporo "kwiatków", będzie grożenie palcem, kary finansowe, przeprosiny i zapewnienia, że to się nie powtórzy, ale potem wszystko wróci pewnie do normy. Zdeformowanej normy.

Oświadczenie firmy Samsung

Poniżej publikujemy oświadczenie nadesłane przez przedstawicieli koreańskiego producenta.

Stanowczo odrzucamy sugestie, że nasze telewizory są wyposażone mechanizm zaprojektowany, by zaburzać pomiary zużycia energii. Nie ma możliwości, by wyniki testów syntetycznych i zużycie realne od siebie odbiegały.

Opcja dynamicznego podświetlenia ekranu, obecna w smartTV od 2011 roku, realnie pozwala zmniejszyć zużycie energii. Nie uaktywnia się tylko podczas pomiarów zużycia prądu, przeciwnie, jest domyślnie włączona od razu po wyjęciu z pudełka – zarówno w domu, jak i w laboratorium. Jest to opcja, którą można oczywiście wyłączyć przechodząc do ustawień użytkownika, jednak w trybach standardowych jest ustawieniem domyślnym.

Dynamiczne podświetlanie ekranu jest jednym z elementów systemu, który opracowaliśmy z myślą o ograniczeniu wpływu urządzeń elektronicznych na środowisko naturalne. Jesteśmy niezwykle dumni z tych technologii i zamierzamy je rozwijać.

Olaf Krynicki
Rzecznik prasowy Samsung Electronic Polska

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Samsungtelewizortestyhot