Niezgrani

[Od Czytelnika] Najlepsza gra na świecie

Adam Jesionkiewicz
[Od Czytelnika] Najlepsza gra na świecie
Reklama

Każdy z nas ma swoją ulubioną grę lub gatunek. Pokolenie dwudziesto-, trzydziesto- latków wychowywało się na konkretnych tytułach, do których dostęp w...

Każdy z nas ma swoją ulubioną grę lub gatunek. Pokolenie dwudziesto-, trzydziesto- latków wychowywało się na konkretnych tytułach, do których dostęp w dzieciństwie był ograniczony i katowało każdy zdobyty tytuł, wyciskając z niego wszystko, co miał do zaoferowania.

Reklama

Teraz, gdy są dorośli, gry nie sprawiają im już tej przyjemności odkrywania czegoś nowego w grach. Każda nowa pozycja jest powieleniem czegoś, co już znamy. Trochę namieszały tutaj gry Indie, które nie są splamione mainstreamową papką. Spójrzmy na serię o Asasynie od Ubisoftu, z roku na rok coraz większa nuda (i bugi, ale o tym już się rozpisywano). Samochodówki? Seria Need For Speed spróbowała wprowadzić coś nowego, ale elementy przygodówki nie sprawdziły się tak jak zamierzano. Platformówki? Jeśli już powstaje coś świeżego, to jako produkcja niezależna (patrz Hotline Miami i Super Meat Boy). Wymieniać dalej? Call of Duty, Battlefield...

Chyba widzicie, o co mi chodzi. Nawet, nowo zakupiona gra jest ciekawa i gra się w nią przyjemnie, to jedyne co możemy ewentualnie zapamiętać po jej przejściu to ciekawą fabułę.

I ja miałem właśnie taki nihilistyczny stan duszy. Grałem i czegoś w tej rozrywce brakowało. Zacząłem interesować się zagadnieniami okołogrowymi. Wiecie, przemierzanie Wikipedii. Natknąłem się na pojęcie Gry w Życie Conwaya, będącą automatem komórkowym wymyślonym w 1970 roku. Przy zdefiniowaniu tylko stanu początkowego komórek, w trakcie ich życia rozwijają się one w specyficzne i już usystematyzowane byty (z początku proste) a w późniejszym czasie całkiem skomplikowane (samoloty i działa). Oczywiście to tylko nasza ludzka interpretacja kilku dziwnie zachowujących się pikseli. Grze, w której udział użytkownika jest właściwie ograniczony do zera, ciężko jest poświecić dużo czasu. Potrzeba interakcji. Szukałem dalej.

Co i rusz natykałem się na grę o tajemniczych krasnoludach, w która wygląda brzydko (lub nie wygląda wcale), jest skrajnie trudna i trzeba się jej „uczyć”. Po raz pierwszy do Dwarf Fortress usiadłem, gdy z zobaczyłem jak z zachwytem grał w nią let'splayer Maciej Makuła. W piękny sposób tłumaczył o co w grze mniej więcej chodzi.

Grę ściągnąłem, zainstalowałem nakładki graficzne by choć trochę ją ucywilizować (oryginalnie grafika jest złożona ze znaków ASCII), zdobyłem poradnik „Getting Started With Dwarf Fortress” (zawierający 236 stron...) i zanurzyłem się w ten niesamowity twór. Już przeglądając poradnik wiadomo było, że to jest to, czego szukałem. Najbardziej skomplikowany Roguelike jaki widział świat, tworzony przez Bay 12 Games od 2002 roku.


Dwarf Fortress, a raczej „Slaves to Armok: God of Blood Chapter II: Dwarf Fortress” jest całkowicie darmową grą na systemy Windows, Linux i Mac OS X, której rozgrywka odbywa się w świecie high fantasy. Sama gra składa się z trzech osobny trybów: Dwarf Fortress, Adventurer i Legends. Pierwszy z nich (najpopularniejszy) polega na dobraniu atrybutów i przedmiotów do naszej karawany i wyruszeniu na nowe, wcześniej wybrane miejsce w celu zbudowania fortrecy od podstaw. Gra jest strategią czasu rzeczywistego z aktywną pauzą i polega na tym, by jak najdłużej utrzymać włości przy życiu. Przy okazji warto wspomnieć o głownym motto gry- „Loosing is Fun”. Tryb fortecy najbardziej zbliżony jest do gry Dungeon Keeper.

Reklama


Adventurer jest trybem, który kieruje nasze myśli w stronę gier około Baldurowych. Tworzymy własnego awatara (ilość umiejętności i cech jest przytłaczająca, bo oprócz rasy i statusu postaci: wieśniak, bohater, pół-bóg, mamy do wyboru takie atrybuty, jak umiejętności lingwistyczne, empatia, orientację przestrzenną i muzykalność) i zaczynamy grę, w której przemierzamy cały stworzony świat, walcząc lub tylko rozmawiając, kupując, zwiedzając, śpiąc, jedząc i pijąc. Symulacja wyprawy w świecie fantasy.

Reklama


Legends to tryb, który umożliwia nam poznawanie świata gry, jego historii i życia w najbardziej wygodny sposób. Jest to taka interaktywna mapa historyczna. Na początku tworzymy świat, ustalając takie jego parametry, jak długość historii, ilosć cywilizacji, zagęszczenie bestii czy występowanie minerałów. W zależności od stopnia złożoności zadanych danych wyjściowych, świat może się generować nawet kilkadziesiąt minut. Potrafi zarżnąć nawet najmocniejsze komputery. W tym czasie generowany jest układ przestrzenny świata, fizyka wody, strefy klimatyczne, występowanie fauny i flory oraz tworzone są cywilizacje. Cywilizacje, w które w skali czasu upadają, prowadzą między sobą wojny, wspólnie handlują. Królowie się rodzą i upadają. Fortece i miasta są najeżdżane przez złe moce. Bóstwa zstępują z niebios. Ludzie, krasnoludowie i elfy się w sobie zakochują, tworzą rodziny, rodzą nowe dzieci, umierają.

W środku tej historii pojawiamy się my, dowodząc kilkoma krasnoludami i tworzymy własną fortecę, próbując odnaleźć się w tym wszystkim. Krasnoludy, których kontrolujemy mają uczucia, cechy osobowości, opisane takie szczegóły jak odstające uszy, czy szerokie nosy. Ich przyzwyczajenia i preferencje. Ich relacje z innymi krasnoludami. Wreszcie obrażenia, które otrzymali podczas walki z najeźdźcami lub nimi samymi. Detale tak małe, jak choćby naderwany paznokieć u małego palca lewej dłoni.

Poziom skomplikowania gry jest wprost oszałamiający. Jak inaczej nazwać to, że mimo dwuwymiarowego wyglądu gry (można zmieniać poziom wysokości widoku, schodząc w głąb ziemi i poruszając się wysoko wśród chmur), fizyka wody jest opisana na tyle precyzyjnie, że może się rozlewać a nawet wytryskać niczym wody artezyjskie, gdy naruszona jest soczewka jakiegoś podziemnego zbiornika. Oczywiście woda, to nie jedyny płyn i gaz, który w grze występuje.

Wszystko generowane proceduralnie. Budujemy warsztaty rzemieślnicze, wyrębujemy drzewa i zbieramy rośliny, uprawiamy pola, warzymy piwo i pędzimy bimber, łowimy ryby, szlifujemy kamienie szlachetne, inkrustujemy nimi broń i przedmioty codziennego użytku, handlujemy z przyjezdnymi karawanami, przetapiamy metale na narzędzia, trenujemy wojsko, hodujemy pszczoły, muły, psy, budujemy monumenty dla zmarłych przywódców, tworzymy skomplikowane mechanizmy pułapek, mosty zwodzone, balisty.

Reklama

A to tylko mała część tego, czym ta gra jest. Największą trudnością i zarazem największą frajdą jest uczenie się, jak w tę grę grać. Jedynym niepodważalnym minusem jest ergonomia gry, która z powodu obsługiwania (przez podstawę gry, bez dodatków) jedynie klawiatury stanowi nie lada przeszkodę dla początkujących. Wystarczy jednak załapać choćby podstawowe skróty klawiszowe i czytać to, co wyświetla się na ekranie, by rozpłynąć się w ogromie tej najbardziej skomplikowanej gry, z jaką mieliście do czynienia.

Dwarf Fortress jest ciągle rozwijane, powstało nawet kilka modyfikacji gry, jeszcze zwiększając poziom jej skomplikowania. Serdecznie Was zachęcam do dania tej grze szansy. Warto.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama