Seriale

Na takie zamknięcie historii liczyliśmy. 2. sezon "Rojst 97" uratował serial - recenzja

Konrad Kozłowski
Na takie zamknięcie historii liczyliśmy. 2. sezon "Rojst 97" uratował serial - recenzja
3

"Rojst 97" przywraca znanych bohaterów i wprowadza nowych. Zwinnie nawiązuje do poprzedniej sprawy i zgrabnie wplata wątki zupełniej nowej. W efekcie powstał 6-odcinkowa seria który rozgrzeszyła pierwszy sezon i sama w sobie jest znakomitą historią kryminalną.

"Rojst" był pierwszą i jak się później okazało ostatnią tak dużą produkcją oryginalną Showmaxa. Serwis zniknął z Polski, a wraz z nim a długi czas jego biblioteka. Netflix przejął m. in. "Egzorcystę" Bartosza Walaszka, ale polskiego "SNL" nikt nie odważył się tknąć. "Rojst" również zawitał na Netfliksa, gdzie po raz pierwszy mieliśmy zobaczyć serial w 4K, ale jakiś czas później nieoficjalnie zaczęło się mówić o nowych odcinkach, bo ekipa filmowa gościła w tych samych rejonach.

Powrót Rojst 97 to znakomita wiadomość

Gdy ogłoszono "Rojst 97", okazało się, że Jan Holoubek wraca za kamerę, a Andrzej Seweryn i Dawid Ogrodnik ponowią swe role. To, co się zmieniło, to główni bohaterowie, bo raczej stali się nimi Anna Jass (Magdalena Różczka) oraz Adam Mika (Łukasz Simlat). Jass to policjantka z Warszawy zesłana na rejony po wtopie w trakcie śledztwa, zaś Mika to dobrze znany lokals, który zna wszystkich i wszystko. Wspólnie zaczynają pracować nad sprawą utonięcia młodego chłopaka, którego ciało odkryto po powodzi.

Dość szybko możemy zorientować się, że dwójka śledczych trafi na takie same opory i niechęć mieszkańców oraz działaczy miasteczka, co niegdyś Piotr Zarzycki (Dawid Ogrodnik), gdy starał się rozwiązać zagadkę morderstw. Od tamtych wydarzeń mija prawie dekada, ale mało kto ruszył naprzód, mimo że wokół - mogłoby się wydawać - zmieniło się wszystko. Nadal miastem rządzą układy, koneksje i znajomości, a ci z zewnątrz uznawani są za wrogów.

Scenografia (ponownie) jest przesiąknięta klimatem

W klimat lat 90. po prostu wsiąkamy dzięki fenomenalnej scenografii. Cała dekoracja oraz poszczególne wnętrza wyglądają po prostu niezwykle wiarygodnie i na pewno tworzyły dla aktorów znakomite otoczenie do odegrania kilku ról na modłę tego, co pamiętamy z tamtego okresu. Czujne oko może wypatrzeć pewne potknięcia, szczególnie przy powtórnym seansie, ale ja ich nie zauważyłem. Nawet jeśli były, to byłem zbyt pochłonięty tym, co dzieje się na ekranie.

Twórcy 2. sezonu "Rojst 97" skorzystali z kilku schematów, które działały w poprzedniej serii, ale nie bali się dodać szczypty od siebie. To sprawiło, że nowe odcinki nabrały dynamiki i wigoru. Prowadzone przez Jass i Mikę śledztwo odkrywane jest warstwa po warstwie, nie każdy trop jest tak oczywisty jaki się wydaje, a przecież jednocześnie poznajemy fakty dotyczące innych spraw. Tak, innych, bo śmierć młodego chłopaka oraz sprawa z poprzedniego sezonu to nie jedyne zagadki, jakie na nas czekają.

Rojst 97 rozjaśnia poprzednie wątki, ale nie brakuje nowości

I są jeszcze retrospekcje, których chyba nikt się nie spodziewał, a nadają one znacznie szerszego kontekstu niektórym wątkom, a szczególnie jednej z postaci. Nie będę zdradzał więcej na ten temat, tym bardziej że początkowo bardzo sceptycznie podszedłem do tego pomysłu, ale ostatecznie stwierdziłem, że dodało to serialowi smaku i wykwintności, bo niejako tłumaczy opowiedziane wcześniej historie.

I dlatego ten sezon uważam za tak udany. Wprowadzone nowe postacie oraz ich wątki świetnie komponują się z tymi, których już znamy. Ich losy nie przeplatają się bezpośrednio, co było bardzo dobrą decyzją, ale uzupełniają się tu i ówdzie, wspólnie tworząc bardzo spójny obraz skomplikowanej opowieści. Największe brawa należą się twórcom za to, że odważyli się wrócić do niektórych historii i dopowiedzieć je do końca albo w pewnym stopniu wytłumaczyć. Część wątków zamknięto dość szybko i nagle, ale dało to pewne poczucie spełnienia, jeśli ktokolwiek miałby pytać o te postacie, które pamiętamy.

Obsada Rojst 97 nie ma słabych punktów

Próbując wskazać choć jedno słabe ogniwo w obsadzie "Rojst 97" natrafiłem na nie lada problem. Casting był na tyle owocny, że aktorzy na planie doskonale wiedzieli co i jak mają przekazać widzom wcielając się w swoje postacie. Za cichego bohatera uważam Łukasza Simlata pokazującego, że potrafi sportretować trudną, złożoną postać, która musi czasem godzić się na pewne ustępstwa, ponieważ inne działania przyniosłyby jeszcze więcej szkody. To bardzo trudne do zagrania, a problemy z jąkaniem się Adama Miki są jednocześnie tragicznym i zabawnym elementem serialu, który rozładowuje atmosferę, gdy jest to naprawdę potrzebne.

Z podziwem patrzyłem też na determinację i oddanie Magdaleny Różczki, która postanowiła zerwać z dotychczasowymi rolami i niejako nawiązała do występu sprzed blisko dwóch dekad, gdy grała Aldonę w "Oficerze". Tym razem jej bohaterka jest inna, ale aktorka pokazuje dojrzałość w zawodzie i nadaje Jass pewnej głębi, która intryguje.

Finał Rojst 97 nie rozczarowuje. Oglądajcie z przyjemnością

Uspokajam tych, którzy obawiają się rozczarowującego finału. "Rojst 97" znakomicie splata wątki z obydwu sezonów i doprowadza je do końca. To wada i zaleta jednocześnie, bo taka satysfakcjonująca końcówka może oznaczać brak szans na kontynuację, a ja z przyjemnością powróciłbym do tego świata jeszcze co najmniej jeden raz.

Premiera "Rojst 97" już 7 lipca na Netflix.

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu