Co najbardziej fascynuje mnie (i jednocześnie przeraża) w korporacji Alphabet? Wielowątkowość. Temat ostatnio mocno eksploatowany - owa wielowątkowość pozwoliła korporacji wejść na szczyt najdroższych firm świata. Gigant z Mountain View wyprzedził nawet Apple. Producent iPhone'a t dzisiaj przede wszystkim... produkuje iPhone'a. Tymczasem Alphabet działa lub zamierza działać na wielu rynkach i prezentuje coraz odważniejsze projekty. Sporo tego jest. Ale jeszcze więcej naliczylibyśmy pomysłów, które internetowy gigant szybko wrzuca do kosza.
Myślicie, że Alphabet realizuje dużo projektów? Większe wrażenie robi liczba tych anulowanych
Przy okazji omawiania wyników Alphabet pisałem, że rynek czekał na ten raport z powodu rubryki other bets. Korporacja zawarła tam wydatki związane z tzw. strzałami w kosmos/na księżyc (moonshots). To projekty, które wybiegają w przyszłość - tą dalszą. Im bardziej nowocześnie, tym lepiej. Przypomina to założenia DARPA: nie interesuje nas podejście/rozwiązanie dobre dla dzisiejszego dnia - pytamy o jutro. Rynek był zainteresowany tym ile Google (Alphabet) wydaje na te eksperymenty (zdaniem niektórych bezsensowne zabawy). Poznaliśmy odpowiedź i trzeba przyznać, że nie była ona szokująca. Kilkaset milionów dolarów w skali kwartału, kilka miliardów dolarów w ciągu roku to strata, ma którą Alphabet może sobie pozwolić. Stać ich.
Omawiając ten temat, niektórzy dochodzą do wniosku, że portfolio pomysłów, realizowanych projektów firmy z Mountain View już teraz jest spore. Część to pomysły nabyte, przejęte wraz z firmami, które trafiły do portfela Google (na różnym etapie rozwoju). Część to ich autorskie projekty. Czego tam nie ma... Samojezdne samochody, balony i drony z Internetem (a wczoraj psiałem o satelitach, które Alphabet może umieszczać na orbicie z pomocą SpaceX), drony dostarczające przesyłki, sporo projektów medycznych, szybki Internet, inteligentny dom, roboty, sztuczna inteligencja... Jeśli chcecie poczytać więcej na ten temat, odsyłam pod ten adres.
Można spojrzeć z boku i powiedzieć "wow, sporo tego". W błędzie, i to poważnym, będą jednak ci, którzy pomyślą, że Alphabet realizuje z rozmachem każdy pomysł, jaki trafi do ich pracowni. Wczoraj czytałem o pracy zespołu odpowiedzialnego za rozwój tych projektów (Google X) i uderzyła mnie liczba projektów skasowanych w samym 2015 roku: 100. W tekście nie sprecyzowano, jaki był stopień ich zaawansowania, więc można założyć, że różny. Jedne umierały wcześnie, pewnie po kilku dniach ekipa dochodziła do wniosku, że to nie ma sensu. Inne były jednak poddawane dłuższemu dochodzeniu, pompowano w to pieniądze. W którymś momencie mówiono "stop".
Czy takie stop demotywuje pracowników i uznaje się je porażkę? Wręcz przeciwnie - to oni zamykają projekt, bo stwierdzają, że nie ma sensu, a nawet jeśli jest inaczej, to sprawdzanie tego będzie zbyt kosztowne. Nie palą pieniędzy firmy tylko po to, by coś udowodnić. Zdrowy rozsądek jest zachowany. Dzięki temu można w ciągu roku przeanalizować sporo pomysłów i wydaje się na to relatywnie niewielkie pieniądze. Jeżeli w takich okolicznościach przyrody jakiś projekt jest rozwijany dalej, to znak, że dana technologia, usługa czy produkt ma sens i jest w zasięgu Alphabet. Chociaż czasem firma może się przeliczyć - dowodem Google Glass. Pewnie dobra nauczka na przyszłość.
Piszę to głównie po to, by uzmysłowić sobie i Wam, ile projektów trzeba odpalić, ile musi ich przepaść, by wykluł się jeden, który okaże się sukcesem. Możliwe, że strzałem w dziesiątkę będą autonomiczne samochody, jednocześnie jest całkiem prawdopodobne, że pięć innych pomysłów, które pochłoną wielkie pieniądze, okaże się ślepą uliczką (znowu: Google Glass?). I nie jest tak, że na koniec można powiedzieć: Google/Alphabet realizuje z sukcesem jeden projekt na pięć. Nie - to może być jeden strzał na kilkaset. Perspektywa ulega zmianie. Chyba wypada o tym pamiętać, gdy komentuje się np. rozwój startupów na polskim rynku.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu