Wielkie koncerny muzyczne mają twardy orzech do zgryzienia. Sprzedaż tradycyjnych płyt CD cały czas maleje, a najczęściej obarczane za taki stan rzecz...
Wielkie koncerny muzyczne mają twardy orzech do zgryzienia. Sprzedaż tradycyjnych płyt CD cały czas maleje, a najczęściej obarczane za taki stan rzeczy jest piractwo. Korporacje nie chcą jednak zauważyć, że w miarę jak Internet staje się dla ludzi głównym źródłem pozyskiwania muzyki, stary model biznesowy przestaje być już opłacalny. W naszym kraju także widać taką tendencję.
Wiele już powstało opracowań udowadniających, że piractwo nie szkodzi popularyzacji muzyki, a wręcz jej pomaga. Warto tutaj wspomnieć o mniejszych grupach, które zdołały zaistnieć w świadomości szerokich mas, właśnie dzięki pełnej zgodzie na darmowe rozpowszechniane. Sam Kazik Staszewski mówił niedawno:
Płyty już dawno przestały być naszym źródłem dochodu. Są raczej formą wykrzyczenia, że istniejemy. Głównym źródłem dochodu są emisje naszej muzyki w telewizji, w radiu oraz koncerty.
Wydawanie płyt od początku było biznesem, na którym zarabiała przede wszystkim wytwórnia, bo i też musiała ponieść ogromne koszty związane z produkcją i promocją. Temat wydaje się więc już ograny i dlatego nie zamierzam już pisać o wpływie piractwa na przemysł muzyczny. Zamiast tego chciałbym się skupić na tym jak w dobie Internetu ją konsumujemy. Świetną do tego okazją jest przeprowadzone niedawno przez NuPlays (serwis łączący sklep z empetrójkami z platformą sprzedażową dla artystów i wytworni) badanie na polskich internautach.
Na pierwszy ogień idzie pozyskiwanie muzyki. Z diagramu wynika, że już 42 % badanych widzi w Internecie jej główne źródło. Co trzeci badany nie wydaje na nią ani grosza i po prostu ściąga z wszelkiej maści platform.
Bezpośrednio z tego faktu wynika też, że ponad połowa respondentów nie ma w sobie nawyku do jakiegokolwiek płacenia za muzykę. A tylko 10 % wydaje na nią więcej niż 50 zł miesięcznie, co stanowi na oko jedną hitową płytę miesięcznie – np. najnowszy krążek Beyonce to w Empiku koszt 58 zł.
Idąc dalej można zauważyć, że płacenie za empetrójki jest obce aż 78 % badanych.
Co ciekawe w ostatnim czasie swój renesans przeżywają tzw. czarne krążki, czyli płyty winylowe. Ich sprzedaż w zeszłym roku wzrosła aż o 32 %. Trend wzrostowy jest zresztą widoczny w całej ubiegłej dekadzie, kiedy przełamana została stagnacja lat 90.
Nawet w Polsce, kraju zdawałoby się, niesłynącym ze szczególnej popularności winyli 5 % respondentów odpowiedziało twierdząco na pytanie o ich zakup.
Badanie pokazało też bardzo ciekawą prawidłowość. Okazało się, że jeśli na cenzurę wiekowa weźmiemy pułap 35 lat, to osoby starsze będą zdecydowanie bardziej skore do płacenia za muzykę czy to w postaci płyt CD, mp3 czy abonamentu w serwisach streamingowych. Natomiast osoby młodsze wychowały się już nieco innej kulturze popularności Internetu, kiedy praktycznie wszystkie zasoby są dostępne w nieograniczony sposób. Co z tego, że nie do końca legalnie…
Trendu nie da się już jednak zatrzymać. Płyty CD zapewne nie znikną, tak jak ebooki nie wyeliminowały książek, a jeszcze wcześniej TV radia. Internet będzie jedna coraz silniejszym bastionem amatorów muzyki, a wytwornie będą musiały znaleźć opłacalny sposób jego wykorzystania.
Piano keyboard with headphones for music via Shutterstock
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu