Muzyka

Muzyczna rewolucja, która nie dotknęła wszystkich

Konrad Kozłowski
Muzyczna rewolucja, która nie dotknęła wszystkich
21

Jeszcze nie tak dawno temu lista ta zawierała znacznie więcej pozycji niż dzisiaj, ale natrafienie na zespoły czy solowych artystów, którzy nie decydują się na wkroczenie w XXI wiek nie jest trudne. Usługi streamingowe określane są mianem przyszłości rynku muzycznego, a mimo to niektórzy obok tej no...

Jeszcze nie tak dawno temu lista ta zawierała znacznie więcej pozycji niż dzisiaj, ale natrafienie na zespoły czy solowych artystów, którzy nie decydują się na wkroczenie w XXI wiek nie jest trudne. Usługi streamingowe określane są mianem przyszłości rynku muzycznego, a mimo to niektórzy obok tej nowinki przechodzą zupełnie obojętnie. Ale jak długo jeszcze?

Sprawa nie mogła powrócić w innej sytuacji, aniżeli z okazji pojawienia się kolejnego gracza na rynku streamingowym. Podczas konferencji Apple powtarzana była fraza o bibliotece iTunes dostępnej w Apple Music, co oczywiście nie znalazło w 100% pokrycia w rzeczywistości, bo nie wszystkie zasoby sklepu cyfrowego można swobodnie strumieniować w Apple Music. Naprawdę sporo osób, w tym ja, wyczekiwało pojawienia się Beatlesów w takiej formie odsłuchu, ale spotkało nas wszystkich rozczarowanie. Żyjący członkowie zespołu, Paul i Ringo, w dalszym ciągu opierają się presji pojawiającej się chyba z każdej ze stron (właściciele usług streamingowych oraz fani) i ani myślą o dodaniu swojej dyskografii do oferty choćby jednej z platform.

Podobnego zdania był także Jimmy Page z Led Zeppelin, ale ostatecznie Spotify dopięło swojego i z niemałym rozgłosem albumy tego zespołu trafiły do milionów słuchaczy usługi rodem ze Szwecji. Można śmiało powiedzieć, że pewna "bańka" ekskluzywności w dostępie do dokonań takiego zespołu pękła i każdy, płacący lub nie, użytkownik usługi może w każdej chwili sięgnąć po dowolny utwór. Rozpatrujemy tę sytuację oczywiście biorąc pod uwagę jedynie w pełni legalne źródła, gdzie najczęściej w cenie miesięcznego abonamentu można nabyć jedną z dostępnych płyt. Potencjalne grono słuchaczy znacznie poszerza się, co bez wątpienia było jednym z najważniejszych argumentów Spotify podczas negocjacji, ale taki ruch nie mogł nie wpłynąć na zwykłą sprzedaż. Przynajmniej teoretycznie, w co ja nie do końca wierzę.


Pojawienie się Beatlesów w iTunes Store było nie lada wydarzeniem.

Sądzę, że taka decyzja może pociągnąć za sobą wzrost zainteresowania zespołem, ale krótko mówiąc: kto ma kupić album zespołu, ten to zrobi. Tymczasem The Beatles nadal starają się utrzymać wokół swojej marki pewną aurę elitarnego zespołu, co w mojej ocenie negatywnie wpływa na ich ponadczasowość. Ironiczne prawda? Nowa generacja słuchaczy najczęściej rezygnuje spacery pomiędzy regałami z kompaktami czy winylami, ograniczając swoją aktywność do wklikania kilku liter w wyszukiwarkę. Po kilku sekundach naciskamy "play" i to wszystko, czego spora grupa słuchaczy potrzebuje do szczęścia. Nie ma w tym nic złego, ale zrezygnowanie z tych osób, to nie jest coś na co mogą pozwolić artyści, nawet Beatlesi.

Nie widzę bowiem innego od wspomnianego powodu, dla którego tacy wykonawcy mogliby podejmować takie decyzje. Chyba nie robią tego dla pieniędzy, bo można śmiało przypuszczać, że sir Paul McCartney na brak środków do życia nie narzeka, co oczywiście nie oznacza, że miałby zrezygnować z wpływów za własne dokonania. Cały ten problem jest dość skomplikowany i do momentu, w którym włodarze usług stremingowych nie zdołają przekonać o słuszności swojej działalności, wszystkie trzy strony zaangażowane w tę sytuację będą na straconej pozycji. I fani. I artyści. I właściciele usług.

Zdjęcie: According2g.com.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu