Komputery i laptopy

MSI Nightblade to dowód na to, że desktop do gier nie musi być duży

Tomasz Popielarczyk
MSI Nightblade to dowód na to, że desktop do gier nie musi być duży
Reklama

Postępująca miniaturyzacja sprzętu do grania sprawiła, że coraz rzadziej się krzywimy na hasło “laptop do gier”. Jednocześnie coraz łatwiej znaleźć na...

Postępująca miniaturyzacja sprzętu do grania sprawiła, że coraz rzadziej się krzywimy na hasło “laptop do gier”. Jednocześnie coraz łatwiej znaleźć na rynku takie komputery jak MSI Nightblade - uderzające w stereotypy o dużych i ciężkich obudowach pod biurkami graczy. Do czego jest zdolny taki, mierzący zaledwie 36 cm wysokości sprzęt?

Reklama

MSI Nightblade to rozwiązanie typu barebone: coś pomiędzy składaniem własnego desktopa od podstaw a kupowaniem gotowego zestawu ze sklepu. Za kwotę 1750 złotych otrzymujemy obudowę, zasilacz oraz płytę główną. Pozostałe komponenty musimy już dokupić osobno. Do mnie na testy trafił już gotowy zestaw z procesorem Intel Core i5-4670K, kartą graficzną GeForce GTX 970 Gaming 4G (produkcji MSI), 16 GB RAM-u, dwoma dyskami SSD 128 GB oraz jednym HDD o pojemności 2 TB. Brzmi to wszystko bardzo obiecująco, prawda? Jak sprawdziło się w akcji?

Smoczy design z pazurem

MSI Nightblade przede wszystkim zaskakuje swoją konstrukcją. Obudowa mierzy 358,8 x 273,3 x 175,7 mm, co jest pewnym ewenementem jeśli chodzi o sprzęt stricte gamingowy, a takim mianem właśnie określa go producenta. Przekłada się to na specyficzny design - dość agresywny i młodzieżowy. W połączeniu z czerwonym podświetleniem daje to całkiem fajny efekt, który jednak nie każdemu przypadnie do gustu.

Konstrukcja nie ma formy zwykłej skrzynki. Z przodu umieszczono bowiem masywną podstawkę, która pełni dwojaką rolę. Gdy Nightblade stoi, poprawia cyrkulację powietrza, unosząc go delikatnie w powietrzu. Podczas transportu może natomiast pełnić rolę wygodnego uchwytu.

Tuż nad podstawką mamy pierwszy wlot powietrza, nad którym umieszczono otoczony srebrną ramką panel ze szczotkowanego aluminium. Rzucająca się w oczy pionowa szpara to napęd DVD (bez tacki). Nieopodal widać też charakterystyczny znaczek producenta. Nad tym wszystkim usytuowano panel z czterema portami USB (2 x 2.0 oraz 2 x 3.0), dwoma złączami minijack (słuchawki i mikrofon), przyciskiem OC, dwiema czerwonymi diodami LED informującymi o aktywności WiFi i dysku twardego, a także dużym srebrnym przyciskiem power.

Ciekawym dodatkiem jest wspomniany guziczek OC Genie, który sprzętowo zwiększa taktowanie procesora (w testowym modelu było to 200 MHz). Wystarczy, że go wciśniemy przed włączeniem komputera. Wówczas aktywowane zostanie dodatkowe czerwone podświetlenie wlotu powietrza przy dolnej krawędzi (tuż nad podstawką). Wyniki uzyskiwane w takim trybie są lepsze: w Battefieldzie 4 zanotowałem nawet 5 kl/s więcej, a w Thiefie 6 kl/s. Oczywiście przekłada się to też na wyższe temperatury pracy.

Dodatkowy wlot powietrza umieszczono na górze. Po bokach mamy natomiast dwa duże wyloty - z lewej strony pozostawiono otwory na montaż własnego wiatraka o średnicy 92 lub 120 mm. To właśnie tę klapę będziemy zdejmować, aby uzyskać dostęp do wnętrza, co widać na załączonych zdjęciach. Nie jest to jakimś szczególnym wyzwaniem, więc rozbudowa naszego sprzętu odbywa się bezproblemowo.

Wloty powietrza na dole zabezpieczamy wsuwanym filtrem przeciwkurzowym o bardzo delikatnej konstrukcji. Warto na niego uważać podczas czyszczenia. Za umieszczoną tutaj maskownicą widać wentylatory karty graficznej.

Reklama

Najważniejszy jest oczywiście tył, gdzie znajdziemy panel ze złączami płyty głównej i charakterystyczny, czerwony wentylator Dragon Fan o średnicy 92 mm i prędkości 3600 RPM. MSI Nightblade posiada właściwie wszystko, co powinien mieć gamingowy desktop: DisplayPort, Ethernet, 2x eSATA, 2x HDMI, 2 x USB 2.0, 6x USB 3.0, PS/2, złącza audio (w tym S/PDIF), a także mocowania antenek WiFi, które otrzymujemy w zestawie. Dodatkowo na panelu karty graficznej mamy: wyjścia HDMI 1.4, DisplayPort 1.2 oraz DVI-D. Czuję się w pełni usatysfakcjonowany.

Smok? Raczej demon wydajności

Zastosowane w opisywanym MSI Nightblade podzespoły powinny jeszcze przez przynajmniej 1-2 lata radzić sobie z każdą nową grą. Przyjrzyjmy się każdemu z nich.

Reklama

Konstrukcję oparto na miniaturowej (Mini-ITX) płycie głównej MSI Z97I Gaming AC. To bardzo wszechstronne rozwiązanie z dwoma slotami na kości pamięci RAM DDR3, złączem PCI-E oraz czterema portami Serial-ATA. Na tym jej atuty się nie kończą. Producent zintegrował tutaj kartę sieciową Killer E2200, która potrafi nadawać wyższy priorytet pakietom danych przesyłanych na potrzeby gier lub streamingu multimediów. Towarzyszy jej moduł WiFi działający w standardzie 802.11 ac. Wisienką na torcie jest karta dźwiękowa oparta na układzie Realtek ALC 1150 z technologią Audio Boost 2 i certyfikatem Sound Blaster Cinema. Podłączymy tutaj słuchawki o maksymalnej impedancji do 600 Ω.


 

Intel Core i5-4670K to czterordzeniowy i czterowątkowy procesor z zegarem 3,4 - 3,8 GHz. To stosunkowo nowy układ oparty na architekturze Haswell i produkowany w litografii 22 nm. Cechuje go TDP na poziomie 84W oraz 6 MB cache L2. Ważna jest tutaj literka “K” w nazwie, która oznacza, że CPU ma odblokowany mnożnik i może być podkręcany. Podejrzewam jednak, że znalazło to zastosowanie głównie ze względu na przycisk overclockingu na przednim panelu. Użytkownik z podkręcaniem bowiem tutaj za mocno nie poszaleje - komputer i bez tego notuje dość wysokie temperatury. Zanim zatem wykorzystamy potencjał takiej jednostki w pełni, będziemy musieli spróbować zmodernizować chłodzenie. Pytanie, na ile wymierne efekty to przyniesie w tak kompaktowej konstrukcji.

Wprodukowana przez MSI karta graficzna GeForce GTX 970 Gaming 4G to obok GTX 980 właściwie jeden z najwydajniejszych układów graficznych na rynku. Oparto go na mobilnej architekturze Maxwell, co przekłada się na wyższą kulturę pracy. Za to ma również odpowiadać system chłodzenia TwinFrozr V, na który składają się dwa wiatraki o średnicy 100 mm (w idle pozostają one wyłączone i układ jest chłodzony pasywnie). SAM GPU to bestia: rdzeń taktowany z 1114 MHz, zegar pamięci 1750 MHz, 1664 jednostki cieniujące, 104 jednostki TMU i 56 jednostek ROP. To wszystko dopełniają 4 GB pamięci VRAM GDDR5 (szyna 256-bitowa). To dobry układ, choć warto mieć na uwadze różnice w stosunku do GTX 980 - również te, które pojawiły się jakiś czas po premierze. Wbrew początkowym zapewnieniom Nvidii karty nie są do siebie tak bardzo podobne i zbliżone wydajnościowo. Niewykluczone zatem, że składając gamingowego peceta, sięgniemy po oczko wyżej. Niestety nie jestem w stanie powiedzieć, jak to się przełoży na temperatury (na pewno będą one wyższe).

Reklama


Całą specyfikację dopełnia 16 GB pamięci RAM. Są to dwie kości po 8 GB na szynie 1333 MHz (płyta główna obsłuży maksymalnie tyle RAM-u). Producent zastosował tutaj również dwa dyski SSD Intela o pojemności 128 GB (skonfigurowane w Raid 0 - na powstałej w ten sposób partycji postawiono system) oraz jeden HDD 2 TB. Nad tym wszystkim czuwa zasilacz 600W z certyfikatem 80 Plus Gold.

Wydajność, Temperatury i kultura pracy

MSI Nightblade radzi sobie doskonale w grach. Podczas testów uruchamiałem na nim kilka produkcji: Battlefielda 4, Skyrima, Dying Light, Thiefa, Project CARS, Alien: Isolation, a także Shadow of Mordor. Każda z produkcji działała na maksymalnych detalach. W większości średnia liczba klatek nie spadła poniżej 60. Jedynie w Metro Last Light miałem 46,1 kl/s, a w Tomb Raiderze 43,9 kl/s. Z GTA V i Wiedźminem III nie powinno być zatem żadnego problemu.

Testy syntetyczne są tylko potwierdzeniem potencjału drzemiącego w tej małej skrzynce. W 3DMarku przekroczyłem 9,1 tys. pkt. W PC Marku 8 - 5 tys. pkt. Naprawdę trudno mi wskazać tutaj słaby punkt.


Znacznie łatwiej wytykanie wad przyjdzie mi w kwestii kultury pracy. Kompaktowa konstrukcja i niewielkie wymiary mają swoją cenę, więc nie ukrywam, że spodziewałem się tego, że Nightblade będzie głośny i gorący. W istocie tak jest, choć muszę przyznać, że producentowi udało się uniknąć tragedii.

Do testów użyłem FurMarka i Prime95. Pierwszy obciążał GPU, który w spoczynku miał temperaturę ~30 stopni. W stresie nie przekroczył jednak 68 stopni. Główny procesor w idle pracował w temperaturze ~34 stopni. Prime95 wymęczył go jednak do 65 stopni. Magiczne 70 stopni udało mi się przekroczyć dopiero po aktywowaniu trybu OC. Nightblade nie jest zatem rozgrzaną do czerwoności, gorącą skrzynką i udało się utrzymać te temperatury częściowo w ryzach. Nie jest jednak idealnie, czego można było się spodziewać.

W trakcie testów wentylatory poruszały się z automatyczną prędkością. Szumu, który się z nich wydobywał, nie sposób było przeoczyć. Po dłuższym czasie zaczynał już być odczuwalny.

Desktop do gier nie musi być duży

MSI Nightblade to świetny barebone o ogromnym potencjale. Nie spodziewałem się, że w tej malutkiej skrzynce drzemie tyle mocy okupionej stosunkowo niewielkimi wadami. Owszem, design nie każdemu przypadnie do gustu, a szumiące wentylatory będą dawały się we znaki (podobnie jak temperatury podzespołów). W ogólnym rozrachunku nie przyćmiewa to jednak niewątpliwych atutów tego sprzętu.

Na mnie największe wrażenie zrobiła świetne zaopatrzona płyta główna: liczba złącz na zewnątrz oraz interfejsów wewnątrz powinna usatysfakcjonować większość użytkowników. Miłym dodatkiem jest też sprzętowy przycisk podkręcania. Ten pozytywny wizerunek dopełniają karta sieciowa Killer, układ dźwiękowy z AudioBoost i WiFi 802.11 ac. Radę powinien dawać też mocny zasilacz 600W. Reszta, a więc procesor, RAM, grafika i magazyny danych, pozostaje już w rękach użytkownika (nie ukrywam, że konfiguracja, którą otrzymałem do testów sprawdzała się doskonale, co widać na załączonym obrazku). Za samego barebone’a zapłacimy 1750 zł, co wydaje się względnie przyzwoitą kwotą jak na możliwości, które oferuje.

Tekst jest recenzją komercyjną i powstał we współpracy z firmą MSI.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama