Google

Moto X, Moto G - dobry początek, ale co dalej?

Maciej Sikorski
Moto X, Moto G - dobry początek, ale co dalej?
Reklama

Wczoraj Google zaprezentowało smartfon Moto G i chyba należy to uznać za branżowe wydarzenie dnia. Przy okazji tej premiery warto jednak wspomnieć o i...

Wczoraj Google zaprezentowało smartfon Moto G i chyba należy to uznać za branżowe wydarzenie dnia. Przy okazji tej premiery warto jednak wspomnieć o innych doniesieniach dotyczących telefonu giganta z Mountain View, a ściślej pisząc o wynikach sprzedaży Moto X. Zdaniem niektórych, kiepskich wynikach, z których Google zdecydowanie nie może być zadowolone. Na pewno? Jakoś nie podzielam tej opinii – biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, można uznać, że sprzęt sprzedawał się całkiem nieźle.

Reklama

Zacznijmy od liczby: 500 000 sztuk Moto X sprzedanych w trzecim kwartale (sprzedaż wystartowała w sierpniu). Dane pochodzą od Strategy Analytics, a rozpowszechnił je m.in. The Wall Street Journal. I przy okazji ich wpisu można się pokusić o pierwszą uwagę: w jakim celu wyniki sprzedaży Moto X są porównywane z rezultatami sprzedaży Samsunga Galaxy S4? Moim skromnym zdaniem, to chybiony pomysł i zdaję sobie sprawę z tego, że nie jestem w tej opinii odosobniony.

Moto X nie trafił na globalny rynek. To jednak nie wyczerpuje tematu – smartfon nie był dostępny ani w dwudziestu ani nawet w pięciu krajach. Produkt trafił tylko do USA. Tam wymyślony, tam wyprodukowany, tam sprzedawany. Ten krok można już uznać za poważne podcięcie skrzydeł urządzeniu stworzonemu przez inżynierów Google i Motoroli. Nie twierdzę, że udostępnienie go na wielu rynkach doprowadziłoby do olbrzymiego wzrostu popytu na ten sprzęt, ale z pewnością osiągnięto by wynik lepszy niż pół miliona sprzedanych sztuk. Tu pojawia się jednak kontrargument: ok, nie wprowadzono go do sprzedaży globalnej, ale USA to nie Gwatemala – klientów całkiem sporo, bo w kraju mieszkają setki milionów ludzi, sporą część społeczeństwa stać na taki zakup.

Przyznam szczerze, iż nie wiem, jak w USA wyglądała promocja tego smartfonu i czy Google stanęło na wysokości zadania. Nawet, jeśli nie potraktowali sprawy po macoszemu, to podejrzewam, że można było zrobić więcej. To nie dotyczy jedynie promocji, ale też ceny. Produkt nie był cenowym hitem. Klientów można przekonywać, że nie są im potrzebne topowe podzespoły, że optymalizacja robi swoje, że to urządzenie wyprodukowane w USA, ale ostatecznie i tak wielu z nich stwierdzi, iż nie będzie przepłacało za model w "przeciętnej" konfiguracji. Do tego można dorzucić dostępność smartfonu u amerykańskich operatorów czy problemy z personalizacją, która miała stanowić jeden z atutów urządzenia. W końcu sytuacja zaczęła się zmieniać na korzyść Google, ale wyniku nie mogło to już poprawić.

Pojawia się oczywiście pytanie, czy teraz smartfon będzie się sprzedawał lepiej? Warunki bardziej sprzyjające (choć nadal na jednym rynku), więc popyt faktycznie może wzrosnąć. Zwłaszcza, że o tym modelu zrobi się znowu głośno za sprawą smartfonu Moto G (można już mówić o linii produktów). Nastąpi poważny skok sprzedaży? Tego akurat bym nie oczekiwał, ale lepszy wynik faktycznie nie byłby zaskoczeniem. Tylko czy Google stanie na głowie, by go osiągnąć? Nie podejrzewam ich o takie zamiary.

Słuchawka Moto X nie miała na celu dokonania przewrotu na rynku. Media przed premierą tego produktu mówiły co prawda o rewolucji, ale w dużej mierze były to już interpretacje dziennikarzy, blogerów i analityków. Dla korporacji z Mountain View to raczej test i przecieranie szlaku. W pewnym stopniu przypomina to historię linii Nexus. Początkowo towar niszowy, a dzisiaj jesteśmy na etapie, gdy Google i wybrany przez nich producent (ostatnio LG) mają realną szansę nieźle zarobić na sprzedaży Nexusa. Nie zdziwię się, jeśli podobnie będzie z kolejnymi modelami z serii Moto.

Zaprezentowany wczoraj Moto G będzie sprzedawany w kilkudziesięciu krajach, a stosunek ceny do wykorzystanych podzespołów (podejrzewam, że do jakości również) jest bardzo dobry i może zapewnić urządzeniu sukces. Motorola pod rządami Google zacznie się znowu rozkręcać. Jeśli firma pójdzie za ciosem i na masową skalę dostarczy szybko kolejne ciekawe modele, to efekt zaskoczy pewnie wielu analityków. Tu jednak pojawia się pewne bariera i nie są to ograniczenia technologiczne czy finansowe – z tym Google nie ma problemu. Mocne uderzenie z linią Moto, będzie oznaczać rzucenie rękawicy pozostałym graczom z tego rynku, a w tym gronie znajdziemy… wielu partnerów internetowego giganta.

Na ograniczoną sprzedaż smartfonu Moto X producenci nie musieli reagować ostro – to pokazowy model, który pewnie nie będzie się cieszył wielkim powodzeniem. Tak mogli pomyśleć i w znacznym stopniu mieli rację (choć podkreślę, że pół miliona nie jest wynikiem słabym). W przypadku zaprezentowanego wczoraj urządzenia sprawa wygląda już jednak trochę inaczej: Google "pcha się" do innych państw, próbuje zdobyć klientów z mniej zasobnym portfelem lub tych, którzy na telefon zwyczajnie nie chcą wydawać 500 dolarów. Taki obrót sprawy niektórych może zdenerwować. Niezadowolony będzie pewnie Samsung, głowami pokręcą Chińczycy, którzy myślą o ekspansji. Ci ostatni mogą oczywiście dostarczyć na rynek sprzęt o podobnej konfiguracji do Moto X czy Moto G i zaproponują pewnie niższą cenę, ale marki Huawei i ZTE w starciu z Google-Motorola mogą mieć problemy.

Reklama

Trudno przewidzieć, jak potoczą się sprawy w tym sektorze – najwięcej będzie zależało od Google. Jeżeli firma uzna, że nie chce przesadzać i po Moto G nie nastąpią kolejne ciekawe premiery, to Motorola raczej nie zacznie odzyskiwać udziałów w rynku telefonów. Jeżeli jednak w Mountain View stwierdzą, iż należy wykonać następne kroki, sprawdzić, jak zachowają się sojusznicy-konkurenci oraz ilu klientów zainteresuje się ich ofertą, to temat powinien szybko nabrać rumieńców.

Źródło grafiki: The Verge

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama