Alfabetyzm cyfrowy zakłada nie tylko posiadanie umiejętności korzystania z urządzeń dostępowych, ale również znajomość pewnych mechanizmów rządzących cyfrową sferą społeczną, a także zdolność do krytycznego myślenia na ten temat. Ostatnie wydarzenia jednak całkiem zasadnie wzbudzają we mnie dosyć nieprzyjemne podejrzenia: czy mamy do czynienia z postępującym... wtórnym analfabetyzmem cyfrowym?
Sam dostęp do nowoczesnych urządzeń technologicznych, czy możliwość skorzystania z internetu nie uczyniły jeszcze z nikogo swego rodzaju "ninja", który nie dość, że sprawnie się porusza po nowej sferze społecznej jaką jest globalna sieć i w dodatku robi to w sposób odpowiedni. Spójrzmy na młodszych od siebie użytkowników: ci świetnie radzą sobie z najświeższymi osiągnięciami w dziedzinie UX / UI. Nie mają problemu z obsługą nowoczesnych platform. Dla nich internet jest czymś tak naturalnym jak dla naszych rodziców łażenie po drzewach. Ale czy my, jako obserwatorzy jesteśmy dumni z efektów uczestnictwa tej grupy w wyżej wspomnianej sferze?
Kiedyś zwykło się mawiać: "dzieci Neo". Dzisiaj mówimy: "gimbusy"
Pewnie zastanawiacie się do czego w tym wpisie dążę, co w ogóle chcę udowodnić. Nie trzeba być osobą o szczególnie wysokich zdolnościach intelektualnych (moim zdaniem), aby zauważyć, że wśród młodych użytkowników sieci (i nie tylko) panuje bardzo niekorzystny trend, który uwidacznia słabe przystosowanie do odpowiedniego funkcjonowania w internecie. Co gorsza, ma to charakter wielopłaszczyznowy: badacze skupiają się na kompetencjach w zakresie rozpoznawania typów treści (i tutaj młodzi w badaniach wracają na tarczy... i to w kawałkach) i mają rację. Inne zjawiska można wyłuskać na zasadzie typowych obserwacji.
Najnowszy przykład: ja rozumiem, że ludzie potrafią świetnie kombinować. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że sukcesy niektórych znanych osób to kompilacja mniej lub bardziej zręcznych oszustw. Ale zadziwiło mnie to, co stało się z egzaminem gimnazjalnym. Okazało się, że doszło do wycieku w mediach społecznościowych: uczennica jednej ze szkół otrzymała dostęp do arkusza egzaminacyjnego od nauczyciela - oczywiście jeszcze przed godziną jego rozpoczęcia. Jako, że wśród młodych ludzi funkcjonuje jeszcze przekonanie: "to, co nie zostało zamieszczone w sieci, nie istnieje" - zdjęcie przedstawiające arkusz znalazło się na Twitterze. Oczywiście, działanie nauczyciela jest w tym wypadku karygodne i zapewne spotka się z odpowiednią sankcją (CKE zapowiedziało, że egzamin dla szkoły będącej źródłem wycieku zostanie unieważniony), ale... co kierowało uczennicą, która opublikowała arkusz w sieci? Czy nie zdawała sobie sprawy z tego, jak szybko takie informacje "wypływają"? Próbowała nawet usunąć swoje konto, blokowała do niego dostęp, ale jak dobrze wiecie - to, co raz zostaje opublikowane w sieci, na zawsze tam zostaje.
Czy młodzi nie rozumieją tego jak działa internet? Najwidoczniej
Gdybym znalazł się w sytuacji, gdzie publikacja czegokolwiek w sieci mogłaby się skończyć dla mnie po prostu źle - trzymałbym gębę na kłódkę i pilnował innych wokół, by nie wpadli na tak idiotyczny pomysł jak wspomniana wyżej gimnazjalistka. Zresztą, będąc dziennikarzem / mediaworkerem / blogerem wielokrotnie znajdowałem się w sytuacji, w której chciałem o czymś dla Was napisać, ale nie mogłem: bo nie życzyłby sobie tego dobry informator, bo trzyma mnie "embargo" lub zwyczajna umowa dżentelmeńska z konkretnym podmiotem. Ba, nawet w tym momencie mam dla Was niesamowitą wieść, którą chciałbym się z Wami podzielić, ale muszę chwilkę poczekać. Polacy będą z tego faktu niesamowicie niezadowoleni (szczególnie ci technologiczni) - tyle Wam tylko zdradzę.
Młodzi użytkownicy internetu doskonale wiedzą w jaki sposób wrzucić zdjęcie do mediów społecznościowych. Potrafią zrobić w nim cuda za pomocą filtrów lub naklejek. Ale za nic nie są w stanie wyobrazić sobie tego, jak wielkie oddziaływanie mają serwisy, w których takie treści się umieszcza. Nie ogarniają tego, że w jednej sekundzie mogą zobaczyć obrazek tysiące ludzi i zrobić jego kopie. Wcale nie zdziwiłem się, że uczennica gimnazjum, która doprowadziła do tego wycieku próbowała blokować dostęp do konta (w ostateczności je usunęła) - to po prostu przejaw braku wspomnianych kompetencji. Co było potem? Efekt Streisand pełną gębą.
Młodzież nie jest w stanie rozpoznawać określonych typów treści w internecie
Naukowcy już trzy lata temu bili na alarm, że kompetencje w zakresie rozpoznawania treści sponsorowanych wśród młodych osób są dramatycznie słabe. Ofcom, brytyjska organizacja "patrząca na ręce" rodzimym telekomom stworzyła badanie, w którym oceniono jak młodzi ludzie radzą sobie z rozpoznawaniem najprostszych reklam - tych, które pojawiają się w wynikach wyszukiwania w Google. Okazało się, że nawet mimo faktu, iż zaprezentowane im treści były opatrzone adnotacją "Ad" (reklama), trafnie oceniło je jedynie 31 proc. badanych (z grupy od 12-15 lat). Wśród dzieciaków z przedziału od 8 do 11 lat było to tylko... 16 procent. Dramat? Straszny.
Podobnie ma się z weryfikowaniem nieprawdziwych treści w internecie - młodzi ludzie, którzy dopiero staną się pełnoprawnymi konsumentami informacji w sieci nie będą w stanie odróżnić ziarna od plew, a co za tym idzie - będą niesamowicie podatni na manipulacje ze strony mediów prowadzonych np. przez grupy interesów majstrujące przy nastrojach społecznych.
Jeszcze smutniejsze jest to jak młodzi ludzie wykorzystują internet
Jako, że dla młodszych użytkowników internet jest naturalną sferą społeczną, stojącą niemal na równi ze światem realnym, prowadzą tam szereg aktywności, które doskonale przenikają się z tym, co dzieje się poza nim. Najgorsze jest jednak to, że oprócz konsumowania treści, rozmów ze znajomymi, młodzi bardzo często dopuszczają się mało etycznych działań - spójrzcie na badanie NASK-u "Nastolatki 3.0"
Odsetek młodych, którzy spotkali się z przykrymi zachowaniami swoich znajomych w sieci jest naprawdę spory i wskazuje na to, że internet jest dla nich nie tylko narzędziem, ale również metodą na dopieczenie nielubianym rówieśnikom.
Ostatnio głośno było o szkole, w której doszło do aktów wandalizmu - ubikacja znajdująca się w budynku została doszczętnie zdewastowana (w linku znajduje się materiał wideo). W toku śledztwa przeprowadzonego przez użytkowników Wykopu okazało się, że sprawcy zostali już ukarani przez dyrekcję placówki, a filmy zostały opublikowane już po tych czynnościach. Chełpienie się tym występkiem przez uczniów spowodowało, że dyrekcja postanowiła skierować sprawę do prokuratury.
Młodzi ludzie nie mają dobrych wzorców
Są doskonale przygotowani w zakresie korzystania z internetu, smartfonów oraz komputerów. Ale nie zdają sobie sprawy z tego jak one działają. Gdzieś i za nic mają prywatność oraz to, że nikt w sieci anonimowy nie jest. Boleśnie przekonali się o tym i wandale z jednej ze szkół w Lublinie oraz uczennica gimnazjum, która stała się przyczyną bardzo osobliwego wycieku. Najprawdopodobniej takich osób jest w tej grupie znacznie więcej, co raczej dobrze nie wróży na przyszłość.
Te dzieciaki również nie mają prawdopodobnie dobrych wzorców. Ich rodzice albo nie przywiązują uwagi do tego jak ich pociechy korzystają z sieci, albo sami nie wiedzą jak w tej przestrzeni społecznej się poruszać. Warto byłoby pochylić się nad tym - również dlatego, że w ostatnim czasie mieliśmy do czynienia z aferą facebookową, w której okazało się, że w sieci tak naprawdę nikt nie jest bezpieczny.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu