Recenzja

Recenzja MINDHUNTER - umysł mordercy jak na dłoni w serialu Netflix

Konrad Kozłowski
Recenzja MINDHUNTER - umysł mordercy jak na dłoni w serialu Netflix
10

Już za 3 dni na Netflix zadebiutuje MINDHUNTER - długo wyczekiwana produkcja Davida Finchera przedstawiająca na ekranie pierwsze kroki FBI w psychologii kryminalnej. Za mną już dwa pierwsze odcinki.

Rok 1979, Stany Zjednoczone, wciąż młody (28 lat), lecz niezwykle ambitny agent federalny o imieniu Holden, którego specjalizacją są negocjacje. Jedna z akcji w terenie dobitnie ukazuje mu, jak niewiele FBI tak naprawdę wie o kryminalistach, z którymi ma do czynienia. W związku z tym, Holden Ford za cel obiera wniknięcie do umysłów oprawców, zrozumienie ich działań poprzez zwykłą rozmowę. Takie podejście jest oczywiście czymś niespotykanym - delikatnie mówiąc - ale początkowo udaje mu się realizować swój plan. Gdy kilka spraw zaczyna się zazębiać, Ford wraz ze swoim nowym, nietypowo zdobytym partnerem próbują ruszyć naprzód wykorzystując zdobywaną wiedzę. To rodzi obawy i opór ze strony przełożonych, którym nie mieści się w głowie studiowanie zachowań morderców i poznawanie ich motywacji.

MINDHUNTER nie jest produkcją dla każdego

MINDHUNTER, to jedna z najbardziej wyczekiwanych produkcji Netflixa tej jesieni. Serial Davida Finchera od samego początku wzbudzał spore emocje, a gdy poznaliśmy pierwsze detale na jego temat byłem zachwycony wybraną przez Finchera tematyką. Uwielbiam ciężkie, bliskie realiom kryminalne klimaty, a książka na której się oparto przy produkcji MINDHUNTER-a zapewnia właśnie to. Oczywiście kluczowe w tym wszystkim było odpowiednie rozpisanie historii i jej zekranizowanie. Jestem na świeżo po drugim z ośmiu odcinków - tylko tyle Netflix udostępnił mediom przed piątkową premierą - i muszę przyznać, że mam mieszane uczucia. O ile pod względem technicznym MINDHUNTER po prostu zachwyca, o tyle wypełniające po brzegi akcję dialogi nie wszystkim mogą się spodobać. Należę do grona tych osób, którym nie przeszkadzają tego typu produkcje - wystarczy, że wspomnę o przegadanym (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) serialu The Newsroom Aarona Sorkina, z którym przecież Fincher wspólnie nakręcił The Social Network.

Ale musisz obejrzeć, żeby się przekonać

Nowy serial Netflixa nie wciągnie nas w serię pościgów, strzelanin i pojedynków na pięści.  Wraz z Fordem i Tenchem przemierzamy Stany Zjednoczone odwiedzając placówki resocjalizacyjne. To dramat przedstawiający początki psychologii kryminalnej w FBI pozwalający wysłuchać kulisów jednych z najbardziej znanych (seryjnych) morderstw prosto z ust ich sprawców. Każde ujęcie i każdy kadr ogląda się z ogromną przyjemnością - nie da się nie zauważyć baku pośpiechu i totalnej swobody, z jaką pracowano nad serialem. Jonathan Groff (Holden Ford) i Holt McCallany (Bill Tench) w przekonywujący sposób portretują agentów FBI o zróżnicowanych poglądach na wiele kwestii, ale starających się zawalczyć o to samo - zdobycie wiedzy pozwalającej lepiej zrozumieć podejmowane przez zbrodniarzy decyzje. Sami przedstawiają się jako agenci oddziału nauk behawioralnych. Celem nadrzędnym jest możliwość szybszego i sprawniejszego rozwiązywania nowych spraw, których wciąż przybywa, a które są coraz mniej jednoznaczne i zrozumiałe nawet, a może przede wszystkim dla agentów FBI. Takie partnerstwo wydaje się być idealnym balansem pomiędzy nieobyciem młodego Forda i wyrachowaniem doświadczonego Tencha.

Warto kilka słów poświęcić samemu Groffowi, przed którym postawiono niełatwe zadanie. Jego bohater, agent Ford, to bardzo nieszablonowa postać, po której trudno jest się czegokolwiek spodziewać. Czuje się trochę nieswojo w relacjach towarzyskich, czego nie potrafi ukryć - mimo to, nie ma żadnych zahamowań, by zagadać do dziewczyny chwaląc się tytułem agenta federalnego. Myśli niekonwencjonalnie, jest oczytany i wciąż głodny wiedzy - to przynosi mu równie dużo poklasku, co problemów. Wybór Jonathana Groffa do tej roli był świetnym posunięciem, bo to właśnie on i jego bohater dyktują styl całej produkcji, czasem wpędzając widza w delikatne zakłopotanie swoim zachowaniem.

Zaczekaj do końca każdego odcinka

Zanim zasiądziecie do seansu musicie wiedzieć, że na obejrznie odcinka MINDHUNTER-a należy zarezerwować około godziny - przerywanie oglądania tylko zburzy zbudowaną przez twórców atmosferę lat '70 i niepokojący nastrój. Przestrzegę Was też przed tym, że pierwszy odcinek należy potraktować, jako klasyczne wprowadzenie do serii o dość powolnym tempie. To tylko przystawka przed głównym daniem. Drugi epizod jest całkowicie odmienny i mam nadzieję, że pozostałe co najmniej utrzymają jego poziom, choć oczywiście liczę na sporo więcej. Początek jest jednak bardzo obiecujący.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu