Kompostowanie od lat cieszy się opinią idealnego rozwiązania, pozwalającego zredukować ilość odpadów trafiających na wysypiska, a przy tym wzbogacić naszą glebę w cenne substancje odżywcze. Co jednak jeśli kryje się w tym istotne zagrożenie? Badania przeprowadzone przez naukowców z Griffith University pokazują, że każdy kilogram kompostu może zawierać tysiące drobinek mikroplastiku, które negatywnie wpływają na środowisko i nasze zdrowie.

Mikroplastik to fragmenty tworzyw sztucznych o rozmiarach od 20 do 500 mikrometrów, czyli znacznie mniejszych od ziaren piasku. Zespół z Australian Rivers Institute przebadał próbki kompostu z 11 kompostowni w australijskim stanie Wiktoria. Wyniki były co najmniej niepokojące – każdy kilogram przetworzonych odpadów organicznych zawierał od 1500 do nawet 16 000 drobin mikroplastiku, co oznaczało zanieczyszczenie na poziomie od siedmiu do 760 mikrogramów. Wbrew pozorom, to naprawdę sporo.
Większość tych drobin stanowiły mikrofragmenty oraz mikrowłókna, pochodzące najczęściej z ubrań i opakowań. Badacze ustalili, że istotnym źródłem mikroplastiku są popularne biodegradowalne torby kompostowalne, które w rzeczywistości nie zawsze rozkładają się całkowicie i mogą uwalniać drobiny tworzyw sztucznych. Takowe torby wykorzystuje się m.in. w... sklepach. Oznacza się je jako takie, które biodegradują się w pełni i całkiem szybko, a ostatecznie okazuje się, że mogą one mimo wszystko emitować pewne ilości mikroplastiku.
Jak jest z tym mikroplastikiem?
Kompostowanie — czy to w sensie własnego ogrodu, czy też w skali przemysłowej — uważane jest za proekologiczną praktykę, niemniej brak regulacji dotyczących poziomu mikroplastiku w przetworzonych odpadach powoduje, że wiele z nich trafia bezpośrednio do gleby. Mikroplastik, raz wprowadzony do środowiska, może ulegać dalszemu rozpadowi na nanocząstki. Te są na tyle małe, że rośliny są w stanie je wchłonąć przez korzenie, a stąd jest już niedaleka droga na nasze stoły. Wchłanianie takiego mikroplastiku może być szalenie niebezpieczne dla zwierząt i ludzi.
Mikrodrobiny plastiku są nośnikami szkodliwych substancji chemicznych, które mogą przenikać do produktów rolnych, stwarzając potencjalne ryzyko dla zdrowia konsumentów. Problem ów jest coraz bardziej zauważalny na świecie, jednak wciąż brakuje odpowiednich regulacji, co prowadzi do systematycznego zanieczyszczania gleby — nie tylko w Australii, ale i na całym globie.
Czy jest się czego bać?
Mikroplastik w glebie to nie tylko zagrożenie dla ekosystemów, ale także poważne ryzyko dla zdrowia ludzkiego. Związki chemiczne zawarte w plastikach mogą prowadzić do różnych schorzeń, od alergii, po zaburzenia hormonalne. Pełne konsekwencje zdrowotne wciąż są przedmiotem badań, ale już teraz wiemy, że zanieczyszczenie gleby mikroplastikiem może prowadzić do degradacji środowiska, obniżając jakość gleb rolnych oraz wpływając negatywnie na bioróżnorodność.
Eksperci alarmują – obecna polityka gospodarki odpadami musi uwzględniać problem mikroplastiku. W przeciwnym razie kompostowanie przestanie mieć sens z uwagi na emisję szkodliwych drobin do środowiska.
Czytaj również: Kolejny tragiczny efekt mikroplastiku. Oto co robi roślinom
Jak temu zaradzić?
Aby przeciwdziałać zanieczyszczeniom mikroplastikiem, kluczowe jest wdrożenie monitoringu oraz kontroli jakości kompostu. Kompostownie powinny stosować jasne standardy produkcji, a konsumenci – dokładniej weryfikować produkty sprzedawane jako biodegradowalne. Spójrzcie na reklamówki, które są oznaczane jako takie, które spokojnie rozłożą się w stu procentach. Ich producent najpewniej nie wie o nich wszystkiego. Mimo zapewnień, że są one biodegradowalne, warto mieć na uwadze, że najprawdopodobniej to się nie stanie tak, jakbyśmy chcieli.
Warto też zastanowić się, jakie produkty kupujemy oraz jak ich używamy, aby ograniczyć negatywny wpływ na środowisko naturalne. I choć kompostowanie jest niezwykle ważnym elementem ochrony środowiska, należy być świadomym potencjalnych zagrożeń związanych z mikroplastikiem. Wkrótce ów problem może urosnąć do rangi naprawdę poważnego zagrożenia. Szkoda, że w tej sytuacji na próżno jest szukać realnych chęci jego rozwiązania. Wychodzimy z założenia: "skoro jeszcze się nie pali, to hulaj dusza". A tymczasem... siedzimy pośrodku palącego się pomieszczenia, popijamy kawkę z kubka i mówimy: "This is fine!". Nie, nie jest dobrze.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu