Moja oficjalna przygoda ze Skype'em dobiegła końca już jakiś czas temu, gdy mając dość ciągłego psucia komunikatora Microsoftu postanowił wykonać "rage quit" i więcej tam nie wracać. Nie dało się - co jakiś czas muszę prowadzić konwersacje za pomocą tego narzędzia, na szczęście jednak stosunkowo rzadko. Patrząc jednak na to, co Microsoft robi ze swoim komunikatorem, nawet nie myślę o ewentualnym powrocie.
Celem przypomnienia, Skype'a opuściłem po tym, jak przeniosłem się na iOS i tandem FaceTime oraz iMessage (w rodzinie jest sporo iPhone'ów) stał się dla mnie głównym komunikatorem obok Messengera oraz WhatsAppa. Czasami zdarza się, że korzystam z Allo oraz Duo, bardzo rzadko natomiast z Hangouts. I powiem Wam szczerze, że większość usług, poza wspomnianym Skype'em (no i jeszcze przeładowany funkcjami Messenger...), z których korzystam nie sprawia mi żadnych problemów. Co innego produkt Microsoftu, który po prostu działa źle. Rozmowy zrywane w nieoczekiwanym momencie, słaba jakość audio, jeszcze gorsza wideo i nieintuicyjne aplikacje spowodowały, że przynajmniej w zastosowaniach osobistych porzuciłem Skype'a.
Ale teraz jest gorzej, niż źle
Ostatnio w redakcji chcieliśmy zorganizować spotkanie za pomocą Skype'a. I Tomek jest świadkiem - mieliśmy poważne kłopoty. Niektórzy nie mogli się w ogóle zalogować, inni mieli problem z wdzwonieniem się do konferencji, a i problemy były z dźwiękiem. Mnie na przykład w ogóle nie było słychać (korzystałem z telefonu) i dla świętego spokoju uznałem, że będę po prostu pisał na czacie. Całe szczęście, że ja mogłem usłyszeć swoich kolegów. Ale umówmy się - nie na tym polega konwersacja grupowa - wszystko ma działać "od strzału".
Ale mało tego. Nowe aplikacje Skype'a dla Androida oraz iOS są po prostu koszmarne. Wystarczy wejść do Google Play, czy AppStore, żeby przekonać się, że Microsoft naprawdę przegiął - użytkownicy narzekają na brak statusów obok kontaktów, zerowej intuicyjności, a ponadto o problemach technicznych. Według recenzentów w AppStore, nowy Skype dla iPhone'ów zachowuje się... jak bardzo wczesna wersja beta. I owszem, z moich doświadczeń wynika, że coś jest bardzo nie tak. Nie, to nie jest Skype, z którego chciałbym korzystać. Przy okazji, mam nieprzyjemne wrażenie, że program jest niesamowicie ociężały i zwyczajnie nie działa tak, jak trzeba. A przecież gigant nie do tego nas przyzwyczaił w swoich aplikacjach na inne platformy. Office, OneDrive, czy inne aplikacje to według mnie wzory dla innych deweloperów. Skype natomiast stanowi przykład, jak mobilnych programów nie tworzyć.
Co Microsoft chciał osiągnąć udostępniając nowego Skype'a?
Nowa wersja wygląda tak, jakby program miał kryzys tożsamości. Trochę w nim Messengera, odrobinę Snapchata i szczypta Instagrama. Nie o to chodzi, Microsofcie! Twoi użytkownicy oczekują od komunikatora, że (uwaga, uwaga!) będzie komunikatorem, a nie pomieszaniem z poplątaniem pomysłów Twoich konkurentów. Skype nie ma takiego sentymentu wśród użytkowników i nie jest także masówką jak na przykład Messenger, z którego niektórzy po prostu muszą korzystać. Komunikator Microsoftu nie może sobie pozwolić na irytowanie użytkowników.
Microsoft jednak idzie po rozum do głowy.
Odzew niezadowolonych użytkowników był tak duży, że zareagował sam Microsoft, który w notce blogowej obiecał, że kolejna generacja aplikacji zostanie stworzona od podstaw w oparciu o żądania użytkowników. Przy okazji, przywrócono kilka funkcji, których zabrakło w poprzedniej wersji. Cóż, trzymamy za słowo. Tylko mamy przy okazji pytanie - nie można było zrobić tak od razu? Skype był kiedyś genialnym komunikatorem, jednak sporo w tej kwestii zepsuto. Takie sytuacje, jak opisywana wyżej wcale Skype'owi nie pomagają...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu