Na fali ostatnich wydarzeń coraz więcej firm decyduje się zmieniać terminologię w swoich serwisach, tak aby unikać pojęć mogących zostać uznanymi za rasistowskie. CEO Githuba Nat Friedman zapowiedział, że firma pracuje między innymi nad usunięciem pojęcia „master”. Firmy informatyczne pracują też nad usunięciem tak popularnych pojęć, jak „whitelist” i „blacklist”.
„master” i „blacklist” znikają z serwisów internetowych
Coraz więcej zmian
Pojęcie „Master” w GitHubie, które oznaczało domyślną gałąź w repozytorium, zostanie zmienione na „Main”, ponieważ jak twierdzi firma, poprzednia nazwa kojarzy się z niewolnictwem i może ranić uczucia części użytkowników. GitHub nie jest oczywiście jedyny, można wręcz powiedzieć, że spóźnił się ze wskoczeniem do tego pociągu. Zmiany tego typu zdążyło już wprowadzić szereg firm, między innymi Android Open Source Project, Grammarly, programiści odpowiadający za OpenZFS.
Oczywiście cały proces wywołał już chaos z nazewnictwem zastępczym, pojęcie „master” firmy zastępują jako „main”, „default”, „primary”, „slave” jako „secondary” lub „replica”. Podobnie jest z powszechnie dotychczas używanymi pojęciami „whitelist” i „blacklist”, które są używane powszechnie i chaos z nazewnictwem już wywołał dyskusję, jak można by je zunifikować.
Maya Kaczorowski z GitHuba przygotowała nawet ankietę, w której zawarła kilka krążących opcji:
- allowlist / denylist
- allowlist / blocklist
- safelist / denylist
- safelist / blocklist
Błędna interpretacja, błędne nadzieje
Czy te zabawy zmienią cokolwiek na świecie? Oczywiście nie, wprowadzą co najwyżej trochę chaosu do programistycznego świata. Żadne z wycofanych pojęć jeszcze parę lat temu nie miało żadnych konotacji z sytuacją Afro-Amerykanów, niewolnictwem, a jeśli kogoś frustrowało to tych, którzy nie wiedzieli jak zakładać zworki, żeby nie było problemów z dyskami.
Jeszcze zabawniejszy jest fakt, że na przykład najbardziej atakowane z pojęć „blacklist” nie ma żadnego połączenia etymologicznego z rasizmem i pochodzi od używanych dawniej list ludzi sprawiających problemy w pracy. Ksiąg tego typu używali pracodawcy, chcąc unikać niesolidnych pracowników bądź związkowców, o czym można przeczytać choćby tutaj.
Natomiast jeśli ten trend się jeszcze bardziej rozkręci, to chyba trzeba będzie stworzyć jakieś nowe zawody zajmujące się tropieniem i zastępowaniem tego typu słownictwa. Jeśli wpiszemy w Google „blacklist”, to znajdziemy miliony wyników, używanych przez praktycznie wszystkie środowiska...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu