Felietony

Marcin M. Drews: Dla graczy, twórców i naukowców. Trzy w jednym, czyli imprezujemy w Poznaniu

Grzegorz Marczak
Marcin M. Drews: Dla graczy, twórców i naukowców. Trzy w jednym, czyli imprezujemy w Poznaniu
7

Autorem tekstu jest Marcin M. Drews. Współtwórca pierwszej polskiej gry przygodowej na PC “Tajemnica statuetki”. Od 1990 roku nieprzerwanie w branży dziennikarskiej, obecnie menedżer ds. komunikacji społecznej i scenarzysta w Can’t Stop Games oraz aktywny działacz klastra Creativro. Problem z pol...

Autorem tekstu jest Marcin M. Drews. Współtwórca pierwszej polskiej gry przygodowej na PC “Tajemnica statuetki”. Od 1990 roku nieprzerwanie w branży dziennikarskiej, obecnie menedżer ds. komunikacji społecznej i scenarzysta w Can’t Stop Games oraz aktywny działacz klastra Creativro.

Problem z polskimi imprezami w branży gier jest taki, jak z proszkami do prania – każdy detergent jest ponoć najlepszy, największy i jedyny, tylko plamy jakoś zejść nie chcą. W tym roku brałem już udział w tak zwanych "największych targach Europy Środkowo–Wschodniej", na których wystawiły się "aż" cztery firmy, a pierwszego dnia odwiedzających można było policzyć na palcach jednej stopy.

Niedawno też odbyła się w Poznaniu sporych rozmiarów impreza, której organizatorzy, nota bene finansowani z pieniędzy unijnych, podali w sieci wszystkie szczegóły... poza datą i miejscem wydarzenia (z mapki wynikało jedynie, że to gdzieś nad rzeką). Pół dnia wertowałem stronę wzdłuż i wszerz. Bezskutecznie. W akcie desperacji napisałem więc mail:

Na litość boską, drodzy Państwo, jeśli organizujecie takie wydarzenie, to podajcie łaskawie datę! W moim odczuciu, a zapewne nie jestem w nim odosobniony, to raczej ważny szczegół.

Spora liczba tych wydarzeń potwierdza dość smutną prawdę – możemy robić świetne gry, ale jeśli chodzi o imprezy branżowe, organizacja, logistyka i w końcu zarządzanie informacją, w tym public i media relations, a nawet webdesign, to dziedziny najwyraźniej mało w tym kraju znane, a na pewno uparcie lekceważone. Zróbmy spęd i jakoś to będzie – to hasło wydaje się być dewizą części organizatorów, którzy z amatorszczyzny uczynili rzemiosło. Mogło to bawić w latach 80, gdy jeździliśmy na konwenty miłośników fantastyki organizowane w śmierdzących potem salach szkolnych, ale – hello! – mamy już XXI wiek!

Tym niemniej nie zamierzam się dłużej zżymać, a wręcz przeciwnie – zachęcam wszystkich do udziału w takich spotkaniach, bo im więcej surowych ocen z Waszej strony, tym większe szanse na to profesjonalizację i adaptację zdrowych wzorców z cywilizowanego Zachodu. Tym bardziej, że porządnych imprez mamy w kraju coraz więcej, a większa konkurencja to wyższa jakość usług. Logiczne.

A skoro już o Poznaniu była mowa, skupmy się na tym mieście, gdyż najwyraźniej mocno imprezami stoi. Fani gier i fantastyki zapewne mają jeszcze w pamięci naprawdę znakomicie zorganizowany Pyrkon (przy bloku komputerowym kawał dobrej roboty wykonał Piotr Żygadło z Artifex Mundi i trzeba to szczerze docenić) oraz wspomniane wyżej wrześniowe spotkanie nad rzeką, tymczasem już w tym tygodniu na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich czekają nas dwie spore imprezy, a za miesiąc – kolejna.

W piątek 26 października, po trzyletniej przerwie, rozpoczynają się Targi Rozrywki i Multimediów Poznań Game Arena. PGA to sporych rozmiarów pokazy sprzętu i gier oraz liczne turnieje i konkursy z nagrodami. W tegorocznej edycji ma nie zabraknąć growych premier, niczym na Zachodzie. Dla oldboyów przygotowano Strefę Retro, w której będzie można zagrać w nieśmiertelne produkcje sprzed lat na oryginalnym, muzealnym wręcz sprzęcie. Impreza odbywać się będzie przez trzy dni w pawilonach nr 7, 7A, 8, 8A Międzynarodowych Targów Poznańskich. Cena jednorazowego biletu to 12 złotych, a dla grup zorganizowanych przewidziane są zniżki.

Dzień później, w sobotę 27 października wystartuje ogólnopolski V Zjazd Twórców Gier, który w tym roku odbywa się pod egidą PGA. O ile impreza nadrzędna to festiwal graczy, o tyle ZTG jest bardziej spotkaniem twórców, szczególnie tych niezależnych. Tym niemniej organizatorzy zawsze z chęcią witają publiczność użytkowników, którzy zainteresowani są procesem tworzenia aplikacji lub po prostu chcą się spotkać z przedstawicielami gamedevu. W tym roku zgłoszono blisko 50 referatów, z czego przyjęto 38, a całość dopełniona zostanie sutymi panelami dyskusyjnymi oraz oficjalnym seansem kultowego już filmu “Indie Game: The Movie”. Kto ciekaw jest celi i sensu prezentacji, może zajrzeć do zbioru abstraktów.

Tematyczna rozpiętość szeroka – od wątków czysto programistycznych i designerskich, przez socjologię, po ludologię. Nie zabraknie również subtelnego kontruderzenia w media publiczne, które namiętnie ostatnio szkalują branżę gier. Dr Tomasz Z. Majkowski przedstawi referat "Plugawi zwyrodnialcy, czyli dlaczego konserwatyści nie znoszą gier wideo", a niżej podpisany wygłosi wykład pt. "Gry komputerowe – odrażające, brudne, złe". Jak widać, bez kontrowersji się nie odbędzie, ale wszystko oczywiście zgodnie z literą prawa i w granicach dobrego smaku. Niewątpliwą ciekawostką jest w tym roku udział gości zagranicznych, którzy z dziedziną indie raczej nic wspólnego nie mają – Oliviera Jonesa z Zyngi oraz Eoina O'Doherty'ego z Rovio. To chyba kolejny przykład tego, że mainstream coraz chętniej podgląda to, co się dzieje w branży niezależnej.

Zdziwienie natomiast budzi w tym roku obecność paneli dyskusyjnych w języku angielskim – ponoć ze względu na wspomnianych dwóch gości zagranicznych. Nie wiem, czy ma to podnieść prestiż imprezy, jednak nie widzę żadnego sensu w tym, by Polacy mówili do Polaków w obcym języku, szczególnie jeśli słuchaczami będą nastoletni gracze niekoniecznie władający angielskim. Łatwiej byłoby zorganizować gościom tłumacza, jednak w tym przypadku najwyraźniej postawiono na zasadę “boso, ale w ostrogach”. Przypomina mi to trochę kompleks pewnej polskiej pisarki, która wymyśliła sobie anglojęzyczny pseudonim, by podnieść atrakcyjność swoich powieści...

Ostatnią imprezą, o której wspominam, jest VIII Międzynarodowa Konferencja Naukowa z cyklu "Kulturotwórcza funkcja gier" organizowana przez Polskie Towarzystwo Badania Gier (24–25 listopada). To już impreza dla hardcore'owców – ale nie tych levelujących w World of Warcraft, lecz tzw. jajogłowych czyli, mówiąc wprost, naukowców. Choć trudno oczekiwać sztucznych ogni i wodotrysków, spotkanie zapowiada się ciekawie, a skorzystać tu mogą wiele studenci, którzy piszą prace dyplomowe z zakresu elektronicznej rozrywki. W tym roku wiele będzie na temat roli gier w oświacie, ale organizatorzy zapraszają również twórców, producentów i dystrybutorów do prezentowania trendów, konwencji i innowacji. Wstęp na dwudniową konferencję to koszt 60 zł, co nie jest kwotą dla młodych ludzi małą. Pieniądze te jednak przeznaczone są na sprawy organizacyjne, w tym zakup wyjątkowo niesmacznej kawy, która podkreśla trud naukowej pracy... Tym niemniej naprawdę warto skorzystać z okazji do wysłuchania tegorocznych wykładów – chociażby dla poszerzenia horyzontów czy zdobycia bibliografii niezbędnej w pracy dyplomowej.

Jak będą zorganizowane te imprezy? Mam nadzieję, że lepiej niż te, o których wspomniałem na wstępie. Uczestnikom szczerze radzę – nie zniechęcajcie się błędami logistycznymi, ale też nie poprzestawajcie na klęciu pod nosem, tylko zgłaszajcie błędy organizatorom. Bardzo często to po prostu pasjonaci, którzy wciąż się uczą, a dzięki Wam mogą wiele w swej pracy naprawić.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Marcin M. Drews