Felietony

Mapy Google w ogniu krytyki. Winna jedna decyzja

Kamil Świtalski
Mapy Google w ogniu krytyki. Winna jedna decyzja
Reklama

W ostatnich dniach Google nie może opędzić od kontrowersji po wprowadzanych w swoich platformach zmianach. Nie dalej niż kilka dni temu informowaliśmy o tym, że w Mapach zmieniona zostanie "Zatoka Meksykańska" na "Zatoka Amerykańska". W praktyce internetowy gigant ograł to trochę inaczej — i w niektórych regionach widoczne są obie nazwy jednocześnie. Nie zmienia to jednak faktu, że decyzja ta wywołała falę krytyki i... zaowocowała zalewem negatywnych recenzji dla platformy. W odpowiedzi firma podjęła działania mające na celu zablokowanie nowych opinii oraz usuwanie negatywnych komentarzy. Jak łatwo się domyślić: to tylko dolało oliwy do ognia.

O tym skąd te zmiany informował dokładnie Piotr w swoim wpisie:

Reklama

Jedną z pierwszych decyzji prezydenta Donalda Trumpa była zmiana nazw niektórych ważnych dla Amerykanów punktów na mapie świata. Zatoka Meksykańska, znajdująca się w zachodniej części Oceanu Atlantyckiego u wybrzeży Ameryki Północnej, zyskała swoją nazwę już w XVI wieku i w ten właśnie sposób była określana przez setki lat. Do 20 lutego tego roku, gdy Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze zatytułowane "Przywrócenie nazw, które oddają cześć wielkości Ameryki". Na jego mocy zarówno Zatoka Meksykańska, jak i najwyższy szczyt USA (Denali) zyskują nowe nazwy: Zatoka Amerykańska oraz Mount McKinley (Góra McKinley). W osiągnięciu celu nie przeszkadzały krytyczne głosy płynące z samego Meksyku, który mówi wprost, że taka zmiana nie powinna mieć miejsca, lub powinna być przedyskutowana ze wszystkimi zainteresowanymi stronami.

Polecamy na Geekweek: Wypłacasz gotówkę? Uważaj, bo zablokują konto na 12 godzin

Zmiana w Mapach Google która rozwścieczyła użytkowników

Zmiana ta nie przeszła niezauważona. Wystarczyło raptem kilka dni, by użytkownicy zaczęli masowo dodawać negatywne opinie na platformie, wyrażając  w ten sposób swoje niezadowolenie. Komentarze zarzucały firmie Google ingerencję w kwestie polityczne oraz manipulowanie nazwami geograficznymi. W reakcji na eskalującą sytuację, Google postanowiło tymczasowo wyłączyć możliwość publikowania nowych recenzji dotyczących lokalizacji "Zatoka Amerykańska". Użytkownicy, próbując dodać nową opinię, napotykali komunikat: "Dodawanie postów jest obecnie wyłączone." Firma tłumaczy swoją decyzję koniecznością zapobiegania nadużyciom. Według polityki Google, niektóre miejsca są bardziej narażone na fale recenzji naruszających zasady społeczności, dlatego tymczasowe wyłączenie opinii jest standardowym środkiem ochronnym.

Na blokadzie jeszcze nie koniec

Oprócz zablokowania opcji dodawania nowych opinii, Google miało też rozpocząć usuwanie opublikowanych już recenzji w negatywnym tonie. Jak zauważają redaktorzy gigantów, w tym m.in. BBC, najnowsza widoczna recenzja pochodzi sprzed około miesiąca, co sugeruje, że firma aktywnie moderuje treści związane z tym tematem. I to by się zgadzało także i u mnie.

Warto mieć na uwadze, że nie jest to pierwszy raz, kiedy Google wprowadza takie ograniczenia. W 2023 roku firma ogłosiła politykę zwalczania "nadużyć w czasie rzeczywistym", która obejmuje usuwanie treści naruszających regulamin oraz czasowe wyłączanie nowych recenzji. W historii było już co najmniej kilka znanych przypadków tzw. review bombingu, przy którym Google decydowało się  na usunięcie dodawanych masowo negatywnych komentarzy oraz czasowe zablokowanie dodawania kolejnych. O ile jednak wcześniej chodziło przede wszystkim o recenzje rozmaitych biznesów, tutaj sprawa ma zupełnie inny odcień i... obudziła dyskusję na temat tego, co tak naprawdę gigant w tej sytuacji powinien zrobić.

Zdania są podzielone, ale krytyki Google nie ma końca

Działania Google budzą mieszane uczucia wśród użytkowników. Bowiem z jednej strony, polityka ograniczania nieuzasadnionych, masowych recenzji może zapobiec dezinformacji, nadużyciom i niszczeniom małych biznesów — co zadziałało  już wielokrotnie. Z drugiej jednak, wielu użytkowników uważa, że takie działania ograniczają wolność wypowiedzi i pozwalają gigantowi technologicznemu na arbitralne moderowanie treści — co widoczne jest zwłaszcza w tak dyskusyjnych i kuriozalnych przypadkach jak ten konkretny.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama