Rozważacie zakup nowego Macbooka Air w podstawowej konfiguracji? Warto mieć na uwadze, że będzie on wolniejszy od bardziej wypasionych braci. Wszystko przez... dysk.
Wybierasz Macbooka z mniejszym dyskiem? Apple zadbało, by był gorszy od reszty
Polityka Apple związana z cenami rozszerzeń pamięci na dane w ich sprzętach od lat budzi ogrom kontrowersji. Ani trochę mnie to nie dziwi, bowiem dopłaty za większe warianty są KOSMICZNIE wysokie. Podobnie zresztą sprawy mają się z pamięciami RAM. Nie zmienia to faktu, że wielu z nas już przywykło do tego, że za te rozszerzenia trzeba słono dopłacić. Wciąż jednak nowością pozostaje kwestia tego, że decydując się na mniejszy dysk — trzeba też być gotowym na to, że będzie on... wolniej działał.
15-calowy Macbook Air (także) oferuje wolniejszy dysk w najniższym wariancie
Nie jest to pierwszy raz, kiedy jesteśmy świadkami takiej sytuacji. 256-gigabajtowe warianty ostatnich 13-calowych Macbooków Air, Macbooków Pro oraz Mac Mini także oferowały warianty z jednym chipem NAND. Efekt? Od 30% do 50% dłuższy czas odczytu/zapisu z porównaniem do komputerów wcześniejszych generacji oferujących taką samą pojemność dysków. Wówczas jednak Apple korzystało z dwóch chipów po 128 GB. Tym samym nowsze komputery oferują wolniejszy transfer plików, a to potrafi przekładać się na bardziej ślimacze działanie całego systemu.
Czy standardowy użytkownik zwróci na to uwagę? Raczej nie — prawdopodobnie nigdy się o tym nie dowie. A jeżeli korzysta z innego komputera od Apple jednocześnie, zawsze będzie mógł szybsze działanie zrzucić na cały szereg innych czynników. Od konfiguracji systemu, przez procesor, na pamięci RAM kończąc.
Niestety, smutne wieści są takie, że Apple w swoim najnowszym komputerze — czyli 15-calowym Macbooku Air — wykorzystało dokładnie tę samą sztuczkę. Tym samym Macbook Air w podstawowej wersji z 256 GB pamięci na dane będzie działał wolniej, niż jego droższe rodzeństwo. Niby można się było tego spodziewać, ale czasem jednak człowiek się łudzi, że tym razem firma wróci do korzeni i obejdzie się bez takich cyrków. Nic z tych rzeczy.
Rozbudowa pamięci w Macbooku to kosztowna sprawa
Od lat trwa dyskusja na temat tego, że stawki Apple za rozbudowę jakichkolwiek pamięci w ich komputerach (ale także smartfonach, tabletach i całej reszcie) są kosmicznie wysokie. Zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że ceny dysków dostępnych na rynku ciągle spadają, a w nieustannych promocjach można je zgarnąć jeszcze taniej. Za rozbudowę dysku z podstawowego modelu 256 GB do 512 GB — wszyscy chętni będą musieli dopłacić 1200 zł. Dysk o pojemności 1 TB to 2400 zł więcej, zaś 2 TB — aż 4800 zł! Oczywiście mowa tutaj o stawkach którymi operuje Apple u siebie w sklepie i jakie czekają nas u resselerów, bo często już chwilę po premierze można trafić na oferty cenowe w ramach których robi się nieco taniej. Nie zmienia to jednak faktu, że kupując komputer z najmniejszym dyskiem mimowolnie godzimy się na to, że będzie on wolniejszy od swojego bardziej wypasionego rodzeństwa. A to już jest nie w porządku.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu