Felietony

Wczorajszy mecz Legii w mediach kontra rzeczywistość

Grzegorz Marczak
Wczorajszy mecz Legii w mediach kontra rzeczywistość
Reklama

Byłem wczoraj na meczu Legia vs Borussia. Meczu, który dla nas jako dla kibiców zakończył się tragiczną kompromitacją, a dla wielu mediów skandalem i terrorem na stadionie. Czytam więc dziś te wszystkie felietony oburzonych dziennikarzy i zastanawiam się czy na pewno byliśmy na tym samym stadionie.

Zacznijmy od zarzutów jakie padają jeśli chodzi o wczorajszy mecz. Podobno były rasistowskie wyzwiska, były chuligańskie race, był gwizdy i wyzywanie przeciwników, no i był napad bandytów na sektor gości, ponoć ucierpiały też dzieci, które w sektorze rodzinnym dostały gazem rozpylanym przez kiboli Legii.

Reklama

Generalnie po takim opisie powinienem cieszyć się, że wróciliśmy ze stadionu żywi z synem. Tymczasem dla mnie mecze na Legii są jedną z bardziej spokojnych i bezpiecznych imprez masowych na jakie chodzę.

Zacznijmy jednak od obalania niektórych kuriozalnych zarzutów. Na początek race na stadionie. Nie wiem czy kiedyś byliście na ważnym meczu Legii? Przed każdym takim wydarzeniem kibice przygotowują tak zwaną oprawę. Często są race, duże flagi, różnego rodzaju przyśpiewki itp. Legia jest znana w całej Europie z swoich opraw. Race w tym przypadku były częścią oprawy - zapalili je na kilka minut i potem szybko zgasili. Tak samo też zrobili kibice z Borussi. Nie był to więc wyczyn chuligański, ale kawałek tradycji ważnych spotkań piłkarskich. Nie wiem czy UEFA na to pozwala czy nie, ale na pewno przyzwala na to Legia wpuszczając race na stadion.

Z Żylety sypały się rasistowskie teksty w stosunku do przeciwników. I znowu kłamstwo, teksty wprawdzie nie były miłe, bo skandowano “Nutte Nutte BVB”, ale nie były to teksty rasistowskie. Żyleta doskonale zna konsekwencje haseł rasistowskich i sama pilnuje aby nic takiego się nikomu nie wyrwało (również przed meczem wszyscy byli o to upominani).

Były jednak wyzwiska po niemiecku i gwizdy na przeciwników - powiedziałbym tak: Witam na meczu piłki nożnej. Rozumiem, że można zrobić aferę, bo kibicie Legii nie kochają przeciwnej drużyny, która właśnie niszczy naszych 0:6, ale robienie z przyśpiewek kibiców dramatu, jest tak samo zabawne jak czytanie felietonów na portalach.

Według dziennikarzy sportowych z Gazety i WP kibice Legii przez większość meczu wyzywali przeciwników. Ja to czytam i nie wierzę, że byłem na tym samym meczu. Pamiętam ponad 20 minutową przyśpiewkę o tym, żeby Legia się nie poddawała, pamiętam hymn polski, pamiętam minutę ciszy dla kibica, który przegrał chorobę z rakiem, pamiętam wreszcie nieprzerwany doping dla Legi nawet w monecie, kiedy padały najbardziej kuriozalne bramki. Owszem kilka razy w czasie meczu były też przyśpiewki kierowane w stronę kibiców przeciwnej drużyny, ale w większości były one w języku niemieckim no i umówmy się, że to nie jest tylko polska tradycja. Przeciwnikowi dopingując zawsze się daje w kość.

Nasi sportowi dziennikarze uznali jednak, że to kibice Borussi zachowywali się z klasą, bo tylko oni dopingowali swojej drużynie. Nie wiem skąd taka pewność, że nie wyzywali Legii, skoro praktycznie ich przyśpiewek nie było słychać. Zakładam jednak, że nasi felietoniści sportowi wiedzą, co piszą, bo słyszeli lepiej.

To z czym wszyscy się zgadzamy to, że była próba napadu bandyckiego na kibiców przeciwnej drużyny. Kibice Borussi oczywiście byli aniołkami i nie prowokowali, co widać na poniższym filmie.

Reklama

Nie mam jednak zamiaru usprawiedliwiać ataku kilkunastu bandytów i próby wdarcia się na sektor przyjezdnych. Mam nadzieję, że szybko Legia upora się z nimi i wyciągnie konsekwencje.

To jednak jak media relacjonują tę zadymę, pokazuje jak bardzo niektórym zależy na tym aby temat rozdmuchać i mieć o czym pisać. Siedząc na przeciwnej trybunie, widziałem dokładnie jak wyglądała sytuacja. Trwało to kila minut. Bandytom nie udało się przedostać do sektora Borussii i po wymianie z ochroną strzałów na gaz pieprzowy uciekli. Podobno w tym bandyckim ataku ucierpiały dzieci w sektorze rodzinnym. O ile znam rozkład stadionu, to sektor rodzinny jest w innym miejscu. Przyglądając się też dokładnie zdjęciom z awantur, dzieci nie wiedziałem. Nie tłumaczy to oczywiście tego bandyckiego ataku, ale staram się pisać o tym, co widziałem, a nie relacjonować filmy z sieci (jak zakładam robią niektórzy “felietoniści”).

Reklama

Żyleta nie jest idealna, wśród kilkudziesięciu tysięcy kibiców, znajdą się zawsze jacyś debile chcący zniszczyć widowisko. Jednak pisanie o tym, że kibice skompromitowali Legię świadczy o tym, że ktoś nie wie kim są kibice Legii albo na meczu po prostu nie był.

Nie dziwię się więc niechęci kibiców do mediów. Patrząc na ten ogrom przekłamań i podkręcania faktów sam z dużym obrzydzeniem czytam dziś wypociny dziennikarskie. Owszem bandytów trzeba wyłapać i ukarać, a nie pisać o tym, że wszyscy są bandytami i tworzyć kłamliwe informacje. W ten sposób nigdy nie odczarujemy różnicy pomiędzy kibicami a kibolami i bandytami. Nie mówiąc już o jakiekolwiek zmianie zachowań na boisku.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama