Felietony

Kup smartfona, pokochaj mobilny Internet - czyli skutki posiadania pakietu danych

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

23

„Znajdź mi proszę fajny telefon, z większym ekranem niż mam. Chciałabym też mniejszy abonament i większy pakiet internetowy. Kosztem rozmów i smsów, bo rzadko z nich korzystam.” Te słowa wypowiedziała niedawno moja żona. Ta sama żona, która jeszcze 2 lata temu ciągle męczyła mnie pytaniami, czemu ta...

„Znajdź mi proszę fajny telefon, z większym ekranem niż mam. Chciałabym też mniejszy abonament i większy pakiet internetowy. Kosztem rozmów i smsów, bo rzadko z nich korzystam.” Te słowa wypowiedziała niedawno moja żona. Ta sama żona, która jeszcze 2 lata temu ciągle męczyła mnie pytaniami, czemu tak często mam przy sobie telefon i z kim ja tak smsuję. Wystarczyły jednak dwa lata posiadania własnego smartfona z dostępem do sieci, by całkowicie zmienić podejście do komórki. Odosobniony przypadek? Nic z tych rzeczy.

Od jakiegoś czasu staram się obserwować pewien typ ludzi. Płeć nie ma znaczenia, choć akurat najłatwiej zaobserwować to u kobiet. Ale tylko i wyłącznie dlatego, że większość z nich nie goni za nowinkami technicznymi i tak naprawdę wymiana telefonu zawsze znaczyła konieczność mozolnego przenoszenie wszystkich kontaktów, które nie mieściły się na kracie SIM oraz uczenie się obsługi nowego aparatu. Oczywiście cała obserwacja nie ma sensu kiedy obserwowana osoba nie jest kompletnie zainteresowana Internetem i używa go raz w tygodniu do sprawdzenia poczty lub godzin pracy urzędu na drugim końcu miasta.

Zawęźmy więc – chodzi o osoby, które używają Internetu (przy komputerze) częściej niż sporadycznie, nie gonią za nowinkami technicznymi (a nawet się ich trochę boją), niespecjalnie lubią zmiany. W kieszeni/torebce mają najczęściej starszy telefon z klawiszami, głównie całkiem fajne modele Nokii. Aparat świetnie się sprawdza, dlatego czasem zamiast wymieniać go na nowy, wolą dopakować swój abonament – żeby mieć więcej minut i smsów. W sumie chyba nie do końca wiedzą po co, skoro i tak na ogół nie są w stanie wszystkiego wydzwonić. Pewnego dnia stają jednak przed kolejnym przedłużeniem umowy, a w ofercie aparatów próżno szukać wielu telefonów, które nie są smartfonami. A i doradca z salonu czy ten przez telefon, namawia na urządzenie z dotykowym ekranem i pakiet internetowy, który występuje już w tylu rodzajach abonamentów, że trudno wybrać najlepszy. Ja zaczynałem swoją przygodę z mobilną siecią od HTC G1 i niedużego pakietu za jakieś ogromne pieniądze, dziś nawet w abonamentach niewiele większych od 50 zł miesięcznie, znajdziecie i smartfona, i powiedzmy pół, czy jednogigowy pakiet dostępu do sieci.

Stało się, jest nowy telefon, jest nowy abonament, jest ten cały Internet w komórce. W sumie obserwowane osoby same nie wiedzą po co go wzięły, przecież sprawdzają pocztę raz na jakiś czas, poczytają coś na większych portalach, raz na dwa tygodnie zajrzą na Facebooka, choć pewnie z anonimowego konta. A tak, po polsku, popodglądać bardziej aktywnych znajomych. Pierwsze kilka dni to męczarnia, przesiadka z klasycznego telefonu na smartfona prawie zawsze jest bolesna, szczególnie jeśli nigdy nie miało się kontaktu z iOS/WP/Androidem. Ale podstawowe funkcje ogarnięte, telefon działa, smsy da się wysyłać. No, ale skoro mam ten cały pakiet, to sprawdzę o co chodzi z siecią. I w tym momencie we wszystkich obserwowanych przypadkach następuje przełom - szybszy jeśli obserwowany ma znajomych bardziej wkręconych w mobilny Internet. Dlaczego? Bo nagle zamiast wspólnych rozmów w smsach, przesiadają się na WhatsAppa, google chata, komunikator FB. Zamiast mmsów, które tną jakość zdjęcia jak szalone, wolą wysyłać fotki mailem, bo to banalnie proste. Wejdź w zdjęcie, kliknij ikonkę, wybierz program pocztowy, wpisz pierwsze litery adresu, wyślij.

Mija kilka tygodni i nagle okazuje się, że telefon wciąż służy do kontaktu, ale w zupełnie inny sposób. Na liście wysłanych smsów są już tylko osoby, które albo smartfona nie posiadają, albo z niewiadomych przyczyn, wolą klasyczne wykorzystanie telefonu. Z czasem liczba takich osób maleje, a obserwowany/a, zupełnie nieświadomie, wykazuje zachowania dokładnie takie, jakim wcześniej się dziwiła. Nagle smartfon jest najlepszym towarzyszem w autobusie, tramwaju, metrze. Staje się częstym bywalcem toalet, łóżka i kanapy. Może nawet za częstym, jak na poniższym filmie, który swoją drogą też jest ciekawym zjawiskiem – prawie 37 milionów wyświetleń w niecały miesiąc (po kilku dniach było ich blisko 20 milionów).

Pamiętam swój pierwszy telefon, pamiętam jak celem przeczytania dłuższego smsa musiałem przewijać stronę. Pamiętam pierwsze polifoniczne dzwonki i pierwsze kolorowe ekrany. Zdjęcie wyglądało na nich jak marnej jakości znaczek pocztowy. To, co teraz mamy w kieszeniach znałem z filmów science-fiction, podczas gdy nawet prywatne stałe łącze nie było takie oczywiste, a sieć przeglądało się w czytelni na Wydziale. Początkowo sam nie potrafiłem sobie wyobrazić przeglądania sieci na smartfonie, ale tak naprawdę ja byłem tego świadkiem, nie przesiadałem się tak drastycznie jak dzisiejsi mobilni nowicjusze. Widzę natomiast jak zmienia się podejście obserwowanych do telefonu oraz to, jak zmieniła się branża telefonii komórkowej.

Wciąż dzwonię, ale mówiąc szczerze nie miało by dla mnie większej różnicy gdyby zamiast klasycznego połączenia telefonicznego, moja rozmowa napędzana była dobrodziejstwami sieci, chociażby Skype’m, którego na przykład moje 3-letnie dziecko używa regularnie przeprowadzając wideorozmowy ze swoją babcią. Sam wciąż nie jestem specjalnym miłośnikiem tego typu spotkań, ale powoli się do nich przekonuję. A  jeśli się nawet nie przekonam, to w zupełności wystarczy mi połączenie głosowe, jeśli oczywiście jakość będzie przynajmniej identyczna. I wtedy nastanie dzień, kiedy nie będę potrzebował klasycznych usług telekomunikacyjnych, rozmów telefonicznych czy smsów. Przesiądę się całkowicie na Internet, choć wtedy pakiet będzie musiał odpowiednio urosnąć. Póki co wiem jedno – i nie jestem odosobnionym przypadkiem, w końcu towarzyszą mi wspomniani obserwowani. Rozmowy i SMS-y to w moim przypadku 10, może 20% czasu jaki spędzam przy smartfonie. W tej chwili telefon to dla mnie możliwość szybkiego sprawdzenia informacji w sieci, a także urządzenie oferujące dostęp do serwisów społecznościowych, których używam regularnie. Pewnie kilka lat temu nikt by takiego scenariusza nie brał pod uwagę, ale te zmiany właśnie się dzieją i jesteśmy ich częścią. Tylko jak przekonać starsze pokolenie, że telefon nie służy tylko do dzwonienia? Niedawno usłyszałem „te dzisiejsze telefony…eh, dobrze że chociaż da się je normalnie włączyć i wybrać numer”. Moje pokolenie nie ma takich dylematów, o młodszych nawet nie wspomnę.

Obrazek: 1,2,3.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu