Bezpieczeństwo w sieci

700 tys. zł wyparowało – nabrał się na inwestowanie w kryptowaluty

Patryk Koncewicz
700 tys. zł wyparowało – nabrał się na inwestowanie w kryptowaluty
1

Jeśli ktoś oferuje szybki i pewny zarobek na kryptowalutach, to od razu powinna zapalić się Wam czerwona lampka – bohaterowi tej historii niestety jej zabrakło.

O tym jak łatwo można przez naiwność stracić dużą sumę pieniędzy przekonał się 42-letni mieszkaniec Podlasia, gdy okazało się, że rzekomi konsultanci od inwestycji są w rzeczywistości bandą oszustów, wyłudzających pieniądze zaskakująco prostymi metodami.

Polecamy na Geekweek: YouTube wprowadza nowe narzędzia w Shorts. TikTok zagrożony?

Mit pewnej inwestycji wiecznie żywy

Łatwy i szybki zysk bez zbędnych formalności oraz nauki o zasadach inwestycji to przepis na tragedię. Niestety mieszkaniec gminy Michałowo dał złapać się w tę pułapkę, wierząc na słowo internetowym specjalistom. Ofiara oszustwa trafiła w sieci na film reklamujący platformę inwestycyjną, z dołączonym linkiem do rejestracji. Kliknięcie w odnośnik przenosiło do strony rejestracyjnej, gdzie mężczyzna podał między innymi swoje dane kontaktowe.

Źródło: Depositphotos

Jak informuje polska policja, następnego dnia do ofiary zadzwoniła osoba, podająca się za pracownika owej platformy. Głos ze słuchawki podzielił się wstępnymi informacjami na temat inwestowania, gwarantując przy tym pełne bezpieczeństwo operacji. 43-latek został poinformowany, że do założenia konta konieczna jest opłata wstępna w wysokości 1000 złotych, na którą przystał, zyskując swój indywidualny numer klienta. Dwa dni później z ofiarą skontaktował się „analityk” posługujący się wschodnim akcentem. Przekazał, że inwestowanie wymaga wiedzy i doświadczenia, dlatego to on pokieruje pierwszymi krokami, by zapewnić szybkie zyski.

Chciał szybkich zysków, a skończył zadłużony

Mężczyzna dał się namówić na zainstalowanie aplikacji do zdalnej obsługi urządzenia, co już wtedy powinno wzbudzić w nim wątpliwości. Tak się jednak nie stało, a ofiara krok po kroku pogarszała swoją sytuację – zaraz po zainstalowaniu aplikacji przekazała oszustom swoje zdjęcie wraz z danymi osobowymi. Po tak sowitym przygotowaniu pieniądze miały zacząć sypać się z nieba, choć oczywiście bez jakiejkolwiek ingerencji ze strony ofiary.

Trzy tygodnie później na konto 43-latka została nałożona blokada. Z policyjnego raportu dowiadujemy się, że poszkodowanemu polecono wpłacić kolejną sumę pieniędzy w celu odblokowania konta. Brzmi to niewyobrażalnie, ale mężczyzna na poczet zdjęcia limitu założył nowe konto bankowe i… wziął pożyczkę. Konto wciąż pozostawało nieaktywne, a poszkodowany nie mógł zadłużyć się już bardziej, dlatego oszust zaproponował pokrycie kosztów. Po pewnym czasie do mężczyzny znów zadzwonił konsultant platformy inwestycyjnej, oznajmiając, że od teraz to on będzie opiekunem klienta i zrobi wszystko, by odzyskać utracone pieniądze. Był jednak jeden haczyk – dalsze operacje wymagały opłacenia podatku od dochodu.

Źródło: Depositphotos

Zdesperowana ofiara pożyczyła część pieniędzy, resztę natomiast miał dołożyć od siebie analityk. Wszystko to doprowadziło do założenia na dane poszkodowanego wielu portfeli elektronicznych, na których obracano ogromnymi kwotami w formie kryptowalut. Według fałszywych analityków te czynności były konieczne do zwiększenia obrotów, ale oczywiście z korzyścią nie dla ofiary, ale dla szajki oszustów. Dopiero wtedy 43-latek zorientował się, że padł ofiarą przekrętu. Odrobinę za późno, bo do tego momentu mężczyzna stracił już ponad 700 tysięcy złotych, których prawdopodobnie nigdy więcej nie ujrzy.

Wydawać by się mogło, że do takich sytuacji dochodzi tylko w kiepskich filmach kategorii B, ale to niestety smutna rzeczywistość. Policja apeluje więc o rozsądek i ostrożność – zwłaszcza w przypadku transakcji kryptowalutowych, obarczonych niezwykle dużym ryzykiem.

Stock image from Depositphotos

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu